Glenn Hoag: stawiam na finał Zenit – ZAKSA
- ZAKSA udowodniła, że jest od nas lepszym zespołem. Rywale zagrali dobrze w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Życzę im powodzenia w Final Four Ligi Mistrzów i play offach PlusLigi – stwierdził szkoleniowiec Arkasu Izmir, Glenn Hoag po wtorkowej przegranej z kędzierzynianami i odpadnięciu z europejskich pucharów.
Plusliga: W tym roku miał pan szansę po raz trzeci z rzędu wraz ze swoim zespołem awansować do Final Four Ligi Mistrzów. Tym razem jednak się nie udało i to ZAKSA okazała się lepsza w tym dwumeczu. Czy przeciwnik czymś pana zaskoczył?
Glenn Hoag: ZAKSA niczym nas nie zaskoczyła. Rywale zagrali dobrze w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Świetnie przyjmowali i dobrze ustawiali się w obronie, a Paweł Zagumny dobrze rozdzielał piłki co sprawiało nam olbrzymie trudności z ustawieniem skutecznego bloku. Walczyliśmy z całych sił, ale ZAKSA udowodniła, że jest od nas lepszym zespołem. Życzę im powodzenia w Final Four Ligi Mistrzów i play offach PlusLigi.
- Zespół z Kędzierzyna jest panu dość dobrze znany. W minionym sezonie wraz z Arkasem wyeliminował pan ZAKSĘ z pucharów europejskich. Jak porównałby pan mecze sprzed roku i te z tegorocznych rozgrywek pomiędzy tymi drużynami? Jak zmieniła się ZAKSA?
- To prawda – znamy się dość dobrze. Jeśli mam być szczery, to wydaje mi się, że w minionym sezonie w tej drużynie brakowało przywódcy. Kogoś za kim pójdzie cała drużyna, kogoś, kogo będą słuchali wszyscy zawodnicy. Dla mnie takim przywódcą w tym sezonie stał się Daniel Castellani. On stworzył świetny sztab zapraszając do współpracy Sebastiana Świderskiego, nie można tu też zapomnieć o ekspercie w sprawach związanych ze statystykami czyli o Oskarze Kaczmarczyku. Widać, że to wszystko fajnie zafunkcjonowało. Daniel obudził w zawodnikach poczucie własnej wartości i pewność siebie, stoworzył dobry system gry, w którym każdy wie za co jest odpowiedzialny i jaka jest jego rola w drużynie.
- Nie wiem czy pan wie, ale w wywiadzie dla naszego portalu Joao Paulo Bravo nazwał pana jednym z najlepszych trenerów z jakim miał przyjemność do tej pory pracować.
- Miło słyszeć takie słowa. Są tacy zawodnicy, których trenerzy podziwiają za ich wizję, przywódctwo i zrozumienie gry. Stephane Aniga, Kent Greves są dla mnie właśnie takimi siatkarzami i Joao Bravo przejawia te same skłonności do bycia liderem zespołu. W Arkasie to właśnie on odgrywa główną rolę. Myślę, że w przyszłości Joao mógłby zostać świetnym trenerem, jeżeli oczywiście miałby ochotę właśnie tym się zajmować.
- Wracając do Ligi Mistrzów, w tegorocznym turnieju finałowym zobaczymy dwie drużyny z Rosji, jedną z Polski i jedną z Włoch. Czy to właśnie te kraje i ich ligi siatkarskie można zaliczyć do czołówki europejskiej? Gdzie w Europie umiejscowiłby pan Turcję i ligę turecką?
- To nie jest zaskoczenie, że właśnie te zespoły znalazły się w Final Four Ligi Mistrzów. Liga włoska, polska i rosyjska to zdecydowanie trzy najlepsze ligi w Europie, bo to właśnie w nich grają topowi zawodnicy. Programy rozwoju siatkówki i drużyn narodowych w tych krajach są świetnie opracowane. Jeżeli zaś chodzi o ligę turecką, to ona dopiero się rozwija. Dobre wyniki można już obserwować w siatkówce kobiecej, ale w męskiej wciąż musimy mocno pracować nad poprawą gry. Tutaj w Izmirze staramy się pomagać młodym zawodnikom w zdobywaniu doświadczeń, tak aby mogli oni stać się dobrymi siatkarzami na poziomie europejskim, a nie tylko pośród innych tureckich zawodników. Myślę, że ta praca zaowocuje w najbliższych kilku latach.
- Komu będzie pan kibicował w turnieju Final Four?
- Stawiam na finał Zenit – ZAKSA. Znam szkoleniowców obu tych drużyn – oni są dobrymi przyjaciółmi. Obojgu życzę powodzenia!