Gogol: szkoda tej walki o brązowy medal
Michał Mieszko Gogol w rozmowie z PlusLigą ocenia miniony sezon. Opowiada dlaczego nie udało się pokonać Resovii Rzeszów, który mecz zapadł mu najbardziej w pamięci oraz jakie emocje towarzyszyły mu podczas spotkania z najmłodszymi adeptami siatkówki.
PlusLiga: Mecze o brązowy medal z Resovią Reszów nie były łatwe. Byliście bliscy wygrania pierwszego spotkania, a potem pojawiła się nadzieja na przedłużenie rywalizacji w Częstochowie, zabrakło trochę szczęścia?
Michał Mieszko Gogol: Szkoda tej walki o brązowy medal, bo Resovia też miała swoje problemy, swoje kontuzje, mówiło się o tym, że Travica odchodzi z Rzeszowa, więc działo się u nich dużo rzeczy poza siatkarskich, to był czas, kiedy można było to wykorzystać i wygrać z nimi. W Rzeszowie dobrze nam się grało, dobrze prowadziliśmy grę. Jednak w tie-breaku nie wykorzystaliśmy czterech kontr, z których dwie były bardzo dogodne. Można powiedzieć, że te pojedyncze akcje, pojedyncze piłki zadecydowały o tej porażce. W konsekwencji ten drugi mecz zagraliśmy na stojąco, zabrakło nam wiary. W trzecim starciu zaprezentowaliśmy dobrą grę, dobrą walkę. Dla nas zabrakło tylko wyniku sportowego, ale umiejętności indywidualne Grozera zadecydowały o tym jak potoczył się ten tie-break.
- W kontekście całego sezonu pamiętasz taki mecz, po którym pomyślałeś – to jest to, to jest właśnie nasz styl grania?
- Były takie mecze rzeczywiście, że łapaliśmy ten swój rytm. Można wskazać na kilka takich charakterystycznych akcji, które wykonywaliśmy np. wysokie piłki, które kończył Dawid Murek, ataki z pajpa Krzyśka Gierczyńkiego, czy świetne bloki naszych środkowych.
- A jest taki spotkanie, którego nie możesz sobie darować, że nie udało się Wam wygrać?
- Mecz którego cały czas nie mogę przeboleć i ciągle mi po chodzi w głowie, to pojedynek w Pucharze Polski na Torwarze z Kędzierzynem. Uważam, że tego dnia akurat powinniśmy wygrać z Zaksą. Przegraliśmy tam na przewagi dwa sety, natomiast w każdym secie prowadziliśmy na przerwach, a potem coś się zacinało. Przydarzył nam się pojedyncze akcje, gdzieś wpadła nam prosta piłka, kiwka, podwójne odbicie, siatka. Tego spotkania żałuje najbardziej. Nie mówię, że wygralibyśmy ze Skrą w finale, ale myślę, że w kontekście tego finału grając ze Bełchatowem jeden mecz można by było wygrać.
- Ciężko się wracało po przegranym pojedynku z Resovią 3:0, a w secie drugim zdobyliście zaledwie 9 punktów? W autokarze było cicho?
- Tak. W autobusie było cicho, wtedy nikt nie miał nastroju do żartów. Pamiętam dokładnie tą podróż. Ten mecz był najbardziej bolesny, a spotkanie trwało naprawdę bardzo krótko. Takie pojedynki najbardziej zapadają w pamięć, w psychikę zawodników. To była niemoc całej dwunastki i też nasza na ławce. Jak Marek brał czas przy stanie 20:9 dla Resovii to nie można było mówić o taktyce, nie było nawet jakiegoś punktu zaczepienia, a stan seta był właściwie przesądzony.
- Który zawodnik z zespołu AZS-u Twoim zdaniem zasługuje na wyróżnienie?
- Oczywiście wszyscy mieli mecze lepsze i gorsze, czasami wygrywali mecze w pojedynkę, chociażby Dawid Murek. Dobrze sobie radził Bartek Janeczek czy też Krzysiek Gierczyński. W moim osobistym odczuciu na wyróżniłenie zasługuje Łukasz Wiśniewski. Łukasz to człowiek, który cały czas idzie do przodu, który cały czas robi postępy. Potrafi już dobrze taktycznie grać i czytać grę. Tak naprawdę pozycja środkowego, to bardzo trudna pozycja, szczególnie, że Łukasz nie ma takich warunków jak inni środkowi, których wzrost wynosi 205cm czy 210 cm. Bazuje na szybkości, na sprycie, na dynamice. Ja widzę, że zrobił postęp. Cały czas idzie do przodu. Myślę, że jest to przyszłość polskiej siatkówki i przyszłość środka siatki.
- Czy na chwilę obecną można powiedzieć ilu zawodników pozostanie w klubie?
- Myślę, że nie. Trudno jest mówić cokolwiek na ten temat w obecnej chwili. To okaże się na przełomie maja-czerwca. Na pewno będziemy się starali utrzymać ten trzon drużyny. Nie mamy takiego budżetu jak Resovia czy Skra i nie można się spodziewać spektakularnych transferów, będzie trzeba mimo to dobrze spożytkować te pieniądze, które mamy.
- A czy Ty pozostaniesz w sztabie szkoleniowym Tytanu AZS Częstochowa na kolejny sezon?
- Oficjalnie nie jest to przesądzone, bo wszystko jest w rękach klubu i działaczy.
- W ostatnim czasie na hali Polonia były zorganizowane zajęcia dla uczniów z częstochowskich szkół. To Ty prowadziłeś zajęcia z dziećmi. Jak wrażenia po tym spotkaniu?
- Ja się bardzo bałem tego spotkania. Zajęcia miałem przygotowane dla 25- 30 uczniów a przyszło ponad 45, więc jak ich zobaczyłem to trochę się przeraziłem. Dobrze, że było sześciu zawodników od nas z drużyny, którzy mi pomagali. Myślę, że to świetna akcja, bo dzieciaki się dobrze bawiły. Chłopaki z klub z resztą też, kiedy widzieli reakcje dzieciaków. Odbijali z nimi piłkę indywidualnie, w parach, jak kto chciał. Wszyscy z hali wychodziliśmy uśmiechnięci. Dla mnie to była zupełnie nowa rola. Ja byłem pod wrażeniem ich zaangażowania, ale i dyscypliny, bo jeśli zaciekawiło się ich, jakimś ćwiczeniem, to wykazywali się dużą koncentracją.
- Po ciężkim sezonie przychodzi czas na wakacje, ale w twoim przypadku o urlop będzie trudno, gdyż rozpoczynasz pracę z reprezentacją Polski.
- Tak. Za niedługo rozpocznie się zgrupowanie reprezentacji. Będę miał przyjemność pracować z kadrą i trenerem Anastasim.