Grzegorz Bociek: już na rozgrzewce wiedziałem, że ten mecz jest nasz
Aluron Virtu Warta Zawiercie w świetnym stylu pokonała Stocznię Szczecin 3:0 w spotkaniu 7. kolejki PlusLigi. Drużynę do zwycięstwa poprowadził Grzegorz Bociek, który zdobył 25 punktów dla swojego zespołu. - Już na rozgrzewce wiedziałem, że ten mecz jest nasz - powiedział atakujący.
PLUSLIGA.PL: Grzegorz Bociek wrócił do gry na dobre?
GRZEGORZ BOCIEK: Tak! Fajnie, że wygraliśmy to niedzielne spotkanie. Szczerze mówiąc na rozgrzewce czułem od Pana Boga wsparcie i wiedziałem, że ten mecz jest nasz.
Naprawdę?
GRZEGORZ BOCIEK: Nie chciałem się nikomu tym chwalić przed rozpoczęciem meczu. Teraz jak wygraliśmy mogę o tym mówić. Naprawdę wiedziałem i czułem, że wszystko dobrze się dla nas skończy. Zagraliśmy naprawdę dobre spotkanie i to na super poziomie. W niedzielę widać było, że "zmietliśmy" Stocznię z parkietu.
Stocznia Szczecin przede wszystkim nie zagrywała tak mocno, jak chyba się tego spodziewaliście?
GRZEGORZ BOCIEK: Jednak nasza hala trochę im utrudniła grę. My na szczęście zagraliśmy swoje. Cieszymy się z tego bardzo. Mamy niesamowitych kibiców. Bezapelacyjnie są naszym ósmym zawodnikiem na parkiecie. Należą im się za to bardzo duże słowa uznania.
W czasie meczu kibice często skandowali "Bociuś, Bociuś, Bociuś" - miało się wrażenie, że cała hala drży.
GRZEGORZ BOCIEK: To świetnie uczucie! W tym sezonie jak tylko wszedłem na boisko byłem bardzo miło zaskoczony przez kibiców i ich powitaniem. Czułem się, jakbym wrócił do klubu po dłuższej nieobecności. Po prostu rewelacja.
Na początku sezonu rolę pierwszego atakującego pełnił Mateusz Malinowski, co było dla niektórych małym zaskoczeniem. Z czego to wynikało? Miał pan problemy ze zdrowiem czy po prostu taka była decyzja trenera?
GRZEGORZ BOCIEK: Wydaje mi się, że osobiście nie prezentowałem super formy. Jak już wejdzie się w rytm meczowy to gra sie trochę na fali. Nabiera się też pewności siebie. Przed sezonem na sparingach lepiej prezentował się Mateusz i dlatego on grał. Ważne, że w pierwszych meczach zdobyliśmy punkty, m.in. w Bydgoszczy na trudnym terenie i u siebie z Asseco Resovią.
Znając pana jestem pewna, że "nosiło pana" stojąc w kwadracie dla rezerwowych?
GRZEGORZ BOCIEK: To prawda! Nosiło mnie strasznie. Jednak cały czas robiłem swoje. Przychodziłem na treningi, koncentrowałem się na jak najlepszej pracy. Starałem się być gotowy, żeby trener mnie widział. W końcu postawił na mnie i dziękuję mu za to bardzo. Sprawdziło się znane przysłowie, że cierpliwość popłaca.
Teraz macie tydzień czasu na spokojne przygotowanie się do poniedziałkowego meczu z MKS-em Będzin.
GRZEGORZ BOCIEK: Mamy niby tydzień spokoju na to, żeby potrenować, a także coś zmienić w swojej grze. My jako zawodnicy po prostu przychodzimy na halę i robimy swoje. Sztab szkoleniowy jest od tego, aby wyznaczać nam zadania. Oni naprawdę wiedzą co robią i jak zaplanować naszą pracę.
11 listopada pokonaliście Stocznie Szczecin 3:0 przy wyjątkowo pięknej, patriotycznej oprawie meczu.
GRZEGORZ BOCIEK: To było wyjątkowe spotkanie w szczególnym dniu dla całego naszego kraju. Naprawdę cieszymy się, że mamy Niepodległość! Osobiście bardzo cieszyłem się, że otrzymałem nagrodę MVP. Oczywiście ta nagroda jest zasługą całej drużyny. Bez kolegów nie byłoby tego zwycięstwa ani nagrody. To co wystawiał w niedzielę Michał Masny sprawiało, że mogłem atakować praktycznie z zamkniętymi oczami. To tego mieliśmy rewelacyjne przyjęcie. To MVP dla całej drużyny.