Grzegorz Fijałek: zamierzamy walczyć o najwyższe cele
Męska reprezentacja niebawem rozpocznie w Tokio walkę o olimpijski awans. Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel awans do Rio mają praktycznie w kieszeni. Czekają na oficjalne potwierdzenie kwalifikacji i szlifują formę na igrzyska. Przy tym odnoszą sukcesy.
PLUSLIGA.PL: Z Antalya Open przywozicie pierwszy w tym roku medal World Tour. Mężczyźni lubią brąz czy odczuwają niedosyt złota?
GRZEGORZ FIJAŁEK: Na pewno jakiś niedosyt pozostał, zwłaszcza że półfinał z Łotyszami (Samoilovs/Smedins - przyp. red.) zagraliśmy bardzo dobrze. Popełniliśmy ze dwa-trzy błędy, które już na tym poziomie nie powinny nam się zdarzyć. Mogliśmy spokojnie wygrać 2:0 i trafić do finału. Z całą pewnością przeanalizujemy to spotkanie i wyciągniemy z niego wnioski. Cieszy nas jednak fakt, iż mimo, że nie byliśmy w naszej optymalnej formie to potrafiliśmy grać punkt za punkt z parą, która jest jedną z najlepszych na świecie. Mamy jeszcze duże rezerwy sił, co nastraja nas pozytywnie przed innymi turniejami. Mecz o brąz Antalya Open tylko to potwierdził. Ostatnie spotkanie było dla nas „spacerkiem”. Grecy po raz pierwszy znaleźli się w czwórce najlepszych duetów turnieju, dlatego musieli przejść niejako „chrzest bojowy”. Cieszymy się z naszej zwyżki formy, bo widzimy, że z turnieju na turniej gramy coraz lepiej.
Nutkę goryczy podkreśla także, fakt że finał Antalya Open nie odbył się z powodu kontuzji jednego z niemieckich graczy
GRZEGORZ FIJAŁEK: Tak, ale mogliśmy domyślać się takiego obrotu spraw. Kolega z Niemiec był świeżo po operacji, a turniej w Turcji traktował bardziej treningowo. Razem z jego partnerem udało mu się zajść daleko, dlatego spodziewaliśmy się, że to im wystarczy i nie będą ryzykować przed Igrzyskami w Rio. Takie „darmowe” złoto na pewno jest argumentem, który siedzi nam gdzieś z tyłu głowy. Była szansa na złoty medal bez żadnej gry, ale mamy jeszcze mnóstwo czasu przed sobą. Doszlifujemy szczegóły naszych występów, dlatego myślę, że będzie dobrze.
Do igrzysk pozostaje coraz mniej czasu, a wy jesteście już prawie pewni występu w Brazylii. Myślicie o Rio?
GRZEGORZ FIJAŁEK: Na razie w ogóle nie skupiamy się na turnieju olimpijskim. Zostało do nich jeszcze mnóstwo czasu, a przed nami jest kilka turniejów, które także są dla nas ważne. W tej chwili cieszymy się przede wszystkim z naszego zdrowia, bo pierwszy raz od kilku lat nic nam nie dolega, nic nas nie boli i możemy skupić się wyłącznie na siatkówce. To przynosi efekty, co widać od pierwszego turnieju – tak dobrego początku jeszcze nie mieliśmy.
Jak będzie wyglądał wasz cykl przygotowawczy do igrzysk?
GRZEGORZ FIJAŁEK: Teraz przed nami kilka dni treningu w Łodzi, potem jedziemy do Moskwy. Po Rosji czekają na nas mistrzostwa Europy i dwa Grand Slamy, w tym jeden w Olsztynie. Potem kilka innych wydarzeń. Przed nami jeszcze sporo zabawy!
Wspomniał pan o Grand Slamie w Olsztynie. Już dziś wiadomo, że zawita tam cała „śmietanka” siatkówki plażowej. To będzie piękny turniej dla kibiców, ale też dla was – nareszcie zagracie przed własną publicznością…
GRZEGORZ FIJAŁEK: Dla nas, dla zawodników jest to wymarzone miejsce. Gramy u siebie, w pięknej lokalizacji, z doskonałą infrastrukturą zawodów. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Myślę, że będzie to dla nas dobre przygotowanie przed igrzyskami w Brazylii. Wiemy, że emocje i adrenalina w Polsce będą silniejsze niż na każdym innym turnieju, a takie „oswojenie się” z nimi będzie bardzo przydatne przed Rio. Sądzę, że takie przetarcie się u siebie, tylko zaprocentuje w Rio de Janeiro.
Wasz kalendarz przedolimpijski jest bardzo napięty. Znajdziecie czas na krótki odpoczynek?
GRZEGORZ FIJAŁEK: Mamy zaplanowane dwa okresy na spokojne treningi. A odpoczynek… jesteśmy przyzwyczajeni do takiego stylu gry, bo to jest nasza praca. Regenerujemy się bardzo szybko czy to w samolocie czy w innych podróżach, a na odpoczynek jaki taki nie ma czasu - mamy turniej, jeden dzień na przepakowanie i kolejne zawody. Musimy sobie z tym jakoś radzić...
Razem występujecie od 2008 roku. Ciągłe turnieje wymuszają na was stałe przebywanie ze sobą. Są takie dni gdzie macie siebie dosyć?
GRZEGORZ FIJAŁEK: Wiadomo, jak się przebywa, ze sobą przez prawie dziesięć lat w jednym pokoju, 24 godziny na dobę, to zawsze będą jakieś zgrzyty, ale umiemy sobie z tym radzić. Nie możemy tego przekładać na boisko – w czasie meczu zapominamy o problemach, wychodzimy i gramy jako jeden team. Poza boiskiem każdy ma swoje życie i nie musimy spędzać ze sobą każdej minuty wolnego czasu.
Czy siatkówka plażowa dorównuje popularnością halowej?
GRZEGORZ FIJAŁEK: Siatkówka halowa w Polsce jest na poziomie, który trudno będzie przeskoczyć i mamy tego świadomość. Nie bijemy się z nimi o to kto jest lepszy, bo chcemy grać najlepiej jak się da - dla siebie i naszych kibiców. Cieszy nas, że występujemy w czwórce najlepszych teamów, a także, że nasze mecze pokazywane są w telewizji. Nie ma ich jeszcze bardzo dużo, ale coś zaczyna się dziać. Cały czas staramy się, przywozimy medale i pokazujemy, że ciągle liczymy się w walce o medale. Cieszymy się, że jest zainteresowanie naszym sportem, bo dostrzegamy to, że z roku na rok jest coraz lepiej.
Nigdy nie chciał pan zmienić plaży na halę?
GRZEGORZ FIJAŁEK: Zaczynałem swoją przygodę z siatkówką, właśnie od gry na hali, tak jak cała moja rodzina. Moich trzech braci, rodzice, dziadkowie – wszyscy grali w siatkówkę halową i wszyscy występowali na rozegraniu. Ja zaczynałem od tej samej pozycji. Byłem w liceum sportowym w Częstochowie, ale sukcesy, które odnosiłem na plaży tylko wzmacniały moje przekonanie, w którym kierunku powinienem iść. Warto było poświęcić czas dla „plażówki” choćby przez wzgląd na moje parametry, które uniemożliwiałyby mi rywalizację z najlepszymi na hali. Na plaży, te niedoskonałości można nadrobić techniką, szybkością i wytrzymałością. Myślę, że to był dobry wybór i nie mam czego żałować.
Pana decyzję potwierdzają liczne sukcesy jakie pan osiągnął. W ostatnim czasie do znakomitego duetu Fijałek – Prudel, dołączyły inne nasze pary. Medale jakie zdobywają drużyny plażowe wzmagają apatyty kibiców przed Rio. Odczuwacie presję?
GRZEGORZ FIJAŁEK: Nie, jeszcze nie. Tak jak mówiłem, póki co nie skupiamy się w ogóle na igrzyskach. Turniej olimpijski ma swoją specyfikę. Mamy w głowie oczekiwania naszych kibiców, ale nie możemy teraz zaprzątać swoich myśli grą w Rio. Musimy zrobić swoje i dobrze przygotować się do Brazylii. Na pierwsze igrzyska jechaliśmy na przetarcie: zobaczyć jak to wszystko wygląda od środka, jakie są emocje i jak silny stres. Wiemy już na czym stoimy, dlatego w tym roku będziemy chcieli walczyć o najwyższe cele.
Plażowicze czekają na potwierdzenie awansu, siatkarze halowi muszą jeszcze wykonać swoją pracę w Japonii. Będziecie im kibicować?
GRZEGORZ FIJAŁEK: No pewnie! Znamy się z chłopakami i zawsze, kiedy jest wolna chwila to oglądamy mecze i ich dopingujemy. Poza tym im lepszy poziom siatkarski na hali, tym lepsza także sytuacja siatkówki plażowej. „Halowicze” to nasi znajomi, a siatkówka, nie ważne czy halowa czy plażowa, to zawsze siatkówka. To kochamy, to lubimy i w to graliśmy! Kibicujemy naszym z całych sił i mam nadzieję, że w Japonii chłopaki postawią tylko kropkę nad i!