Grzegorz Kosok: każdy czuje się kimś
Jadar Radom twardo walczy o awans do play off PlusLigi. W kolejnym spotkaniu pokonał Trefla Gdańsk 3:0 i jest bliski zrealizowania tego celu. Gra radomskiego zespołu mocno zmieniła się z chwilą przyjścia trenera Jana Sucha.
- Mamy dużo psychicznego luzu na treningach i w czasie meczów. Nie ma u nas gwiazd, które same mają grać. W tej drużynie każdy czuje się kimś. Każdy tworzy ten skład. Dzięki temu jesteśmy w stanie walczyć ze wszystkimi – stwierdził Grzegorz Kosok. - Trener Such na pierwszym treningu powiedział wprost, że mamy grać na ile nas stać. Jak ktoś zrobi błąd, to nic się nie dzieje. Mamy myśleć o następnej akcji. To nie jest żadne zaniżanie ambicji. Mamy wygrywać, ale nikt nie oczekuje nie wiadomo czego. Mamy robić, co w naszej mocy. Ale nie ma żadnej presji i gra nam się dużo lepiej.
Radomski środkowy zdobył w sobotę 75. punkt dla swojego zespołu. Tym samym przypieczętował kolejne trzy punkty w ligowej tabeli. – Czułem się tak, jakbym zdobywał pierwszy punkt w meczu. Dla mnie nie ma różnicy. Ważny punkt, no i tyle – mówi niewzruszony.
Jednak wagę trzech ligowych oczek zna. Znają wszyscy – po zwycięstwie radomianie zajmują ósmą pozycję. Trefl miał być asem siatkarskiego pokera. Mocna karta gdzieś zaginęła. Beniaminek jeszcze walczy o awans do play off. Rozgrywający gdańszczan Jakub Bednarek, zna tylko jedno lekarstwo dla swojej drużyny.
– Praca, ciężka praca. Jest nowy trener, który przekonał nas do siebie. Swoją pewnością siebie zyskał nasze zaufanie. Wierzę, że pomoże nam odbić się od dna. – powiedział były rezerwowy mistrza Włoch Itasu Diatec Trento. Mimo złej sytuacji klubu 32–letni siatkarz wyprowadzki z siatkarskich salonów na przedmieścia polskiej ligi nie żałuje. – Jeżeli się czegoś podjąłem, to chcę doprowadzić to do końca. Na razie nie wygląda to najlepiej. Cel numer 1 to utrzymanie się w lidze. Jeżeli mamy spaść, to biorę na siebie za to odpowiedzialność.
Największą odpowiedzialność za wyniki biorą na siebie jednak trenerzy. Dlatego w obu walczących w sobotę w Radomiu ekipach mieliśmy już „zmianę warty”. – Miałem drużyny, które nie grały rewelacyjnie, ale po raz pierwszy przejąłem zespół, z którym nie pracowałem od początku sezonu. – powiedział szkoleniowiec radomian Jan Such. – Prowadziłem Kędzierzyn, który potem zdobył mistrzostwo Polski, AZS Olsztyn, gdzie też potem lądowały medale. W Rzeszowie, gdzie przejmowałam trzecioligową drużynę, zbudowaliśmy potęgę. Rok temu, po pięciu latach prowadzenia tego zespołu zrezygnowałem – za długo trener nie powinien pracować w jednym miejsce. Po roku przerwy dostałem propozycję – adrenalina działa. Jest tęsknota za trenerską ławką, jeszcze powalczymy. Podjąłem decyzję odbudowy Radomia. Będzie ciężko, ale zobaczymy.
Ciężko może być już w najbliższym spotkaniu, kiedy Jadar zmierzy się z potencjalnie bardziej wymagającą Politechniką. Owszem – tą samą Politechniką, którą kilka dni temu Jadar wyeliminował z rozgrywek Pucharu Polski. Na boisku w Warszawie, gdzie zmierzą się zespoły, może jeszcze zabraknąć kontuzjowanego Wojciecha Żalińskiego. Nie tylko przez uraz kostki.
– Wydaje mi się, że jest dobrze, choć nie jestem jeszcze zdolny do gry. Nogę mam cały czas spuchniętą. Nie mogę przez to założyć stabilizatora, a bez tego nie mogę grać. Myślę, że leczenie potrwa jeszcze około tygodnia. Ale nie muszę się spieszyć. Marcin Owczarski znakomicie sobie radzi. Jeżeli wrócę, będę musiał wywalczyć na nowo miejsce w szóstce. Trener ma jasne zasady. Kto gra dobrze – gra dalej. Na dzień dzisiejszy Marcin wygrywa tę rywalizację. Mój powrót do zdrowia nie będzie oznaczał powrotu na boisko – stwierdza młody zawodnik.
A na boisku w sobotnim meczu najlepiej spisywał się Sirianis Mendez Hernandez. Kubańczyk zdobył swój pierwszy w sezonie tytuł MVP. – W pierwszej części rozgrywek byłem bez formy. Teraz jestem w zdecydowanie lepszej kondycji. Czuje się bardzo dobrze, zwłaszcza, że zdobyliśmy kolejne trzy punkty. Wygraliśmy i to jest najważniejsze. Nowy trener stara się pomóc mi usprawnić moją grę, czuje że się rozwijam. Uważam, że to bardzo dobry fachowiec – komentuje czarnoskóry siatkarz.
Trener Jan Such nie przywiózł ze sobą do Radomia żadnej czarodziejskiej różdżki. Jednak psychika radomian odblokowała się jak za jej dotknięciem.