Grzegorz Kosok: postaramy się zakłócić passę ZAKSY
W sobotę Jastrzębski Węgiel zmierzy się z ZAKSĄ Kędzierzynem-Koźle. „Pomarańczowi” przystąpią do meczu, mając w pamięci przegrany w Warszawie zacięty ćwierćfinał Pucharu Polski – Jeśli będziemy bili się tak jak w stolicy, to mamy szansę na równą walkę – ocenił Grzegorz Kosok, środkowy jastrzębian.
PLUSLIGA.PL: Jutro będziecie mieli okazję zakłócić zwycięską passę ZAKSY, bowiem w tej kolejce to Kędzierzyn-Koźle jest waszym rywalem. Myśli pan, że uda się zabrać rywalom punkty do tabeli?
GRZEGORZ KOSOK: Na pewno jest taka szansa. Jeżeli będziemy się bili tak jak w ćwierćfinale w Warszawie, to na własnej hali, wspierani przez naszych kibiców na pewno mamy szansę na równą walkę. Aczkolwiek będziemy musieli wznieść się na najwyższy poziom naszej gry.
Wspomniał pan o meczu z ONICO Warszawą. Przegrana po pięciosetowym spotkaniu i po takiej walce jest najgorszą z jaką musi zmierzyć się sportowiec?
GRZEGORZ KOSOK: Taka porażka na pewno bardzo boli, ale dużo gorsze są przegrane mecze, w których drużyna się nie bije i jest tłem dla rywali. W Warszawie pokazaliśmy kawał dobrej siatkówki, ale gospodarze także zagrali na bardzo wysokim poziomie. Myślę, że ten mecz był naprawdę fantastycznym widowiskiem dla kibiców. Nie będę jednak ukrywał, że niekorzystny wynik troszkę nas boli, zwłaszcza że w każdym secie robiliśmy zbyt wiele błędów i tak naprawdę to one nas zgubiły. Pierwszy set przegraliśmy na przewagi, a aż sześć razy oddaliśmy punkty rywalom, bijąc piłkę w aut. Myślę, że własne błędy były naszą największą słabością.
Trzeci set zagraliście z dużą intensywnością i na pełnych obrotach. Zaraz po nim wielu waszych zawodników siadło na parkiecie, zaczęło się rozciągać i korzystać z pomocy fizjoterapeutów. Może po prostu w ćwierćfinale nie wytrzymaliście fizycznie?
GRZEGORZ KOSOK: Nie, myślę, że nie, ale na pewno mamy dużo więcej spotkań niż inni. Ten okres świąteczno-noworoczny przepracowaliśmy naprawdę fajnie i to nie jest tak, że mamy jakieś fizyczne problemy. Po trzecim secie tamtego meczu po prostu każdy z nas skorzystał z chwili czasu, żeby jeszcze przygotować mięśnie i zmusić je do tego, by działały przez kolejne minuty gry. Niestety nie udało nam się tego dokonać. Trzymam kciuki za drużynę ONICO Warszawy, żeby zaszła daleko w Pucharze Polski i trochę zakłóciła kolejność w klasyfikacji końcowej.
Faworytem do zwycięstwa jest ZAKSA czy jednak liczy pan na niespodzianki w Pucharze Polski?
GRZEGORZ KOSOK: Faworytem na pewno jest ZAKSA i z całą pewnością będzie niosła ją ta fala zwycięstw notowana w lidze. W tym sezonie, w polskich rozgrywkach nie przegrała jeszcze spotkania i jestem przekonany, że ciężko będzie się im przeciwstawić. Trzymam jednak kciuki za drużynę z Warszawy, bo ich sukces oznaczałby, że przegraliśmy ze zwycięzcą Pucharu Polski.
Przed wami trudny okres – niedawno ćwierćfinał Pucharu Polski, jutro ZAKSA, a potem dwa spotkania z Zenitem Kazań, przeplatane PlusLigą. Nie ma kiedy odpocząć…
GRZEGORZ KOSOK: Takie życie… Dopiero styczeń, przed nami jeszcze wiele grania. Mięśnie będą jeszcze bardziej zmęczone…