Grzegorz Kosok przed starciem z ZAKSĄ: doskonale wiemy na co nas stać
Jastrzębski Węgiel świetnie zainaugurował udział w rozgrywkach PlusLigi - wygraną 3:1 z wicemistrzem kraju, PGE Skrą Bełchatów. W najbliższą środę Pomarańczowych czeka jeszcze większe wyzwanie, bo zmierzą się z mistrzem, ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. W zeszłym roku przegrali z ZAKSĄ cztery razy. - Mocno się przyłożymy, by tym razem kędzierzynianie nie byli ponad nami - obiecał środkowy śląskiej ekipy.
PLUSLIGA.PL: Do spotkania ze Skrą pana drużyna przystąpiła w niesamowicie bojowych nastrojach, od pierwszej piłki rzuciliście się rywalom do gardeł. Skąd tyle adrenaliny?
GRZEGORZ KOSOK: To był nasz pierwszy mecz w tym sezonie. Wcześniej graliśmy sparingi, ale to zupełnie inne emocje. Każdy z nas czekał na inaugurację rozgrywek ligowych i skumulowaliśmy na ten dzień chyba całą naszą siłę. Cieszymy się tym bardziej, że wszyscy zagraliśmy naprawdę dobrze. Każdy kto wchodził z ławki, zmieniał w naszej grze coś na plus. Myślę, że ten pierwszy mecz mimo wszystko był dla nas trochę stresujący, bo wcześniej sporo rozmyślaliśmy jak to będzie. Tym bardziej, że mamy w tym roku dość ciężki start - 7 meczów w 21 dni. Poza tym, gdy my zaczynaliśmy, większość zespołów była już po dwóch spotkaniach i zdążyły wejść w rytm ligowej rywalizacji. Wynik potyczki ze Skrą niesamowicie mnie cieszy, obyśmy tylko nie spoczęli na laurach, ale mocno skupiali się na każdym kolejnym spotkaniu.
Waszym kolejnym przeciwnikiem będzie mistrz Polski, już w najbliższą środę. Utrzymacie to bojowe nastawienie?
GRZEGORZ KOSOK: To tylko trzy dni, więc na pewno to wojownicze podejście będzie w nas tkwiło. Mam nadzieję, że podobnie jak było w spotkaniu ze Skrą, każdy z nas będzie maksymalnie skoncentrowany wyłącznie na rywalizacji i na tym, czego chce od niego trener.
Tak się złożyło, że Jastrzębski Węgiel i ZAKSA to zespoły, które prawie nie zmieniły składów w porównaniu z poprzednim rokiem. Znacie się na wylot, bo sporo też ze sobą graliście.
GRZEGORZ KOSOK: Dokładnie tak jest. W tamtym roku ZAKSA nas mocno zbiła, bo na cztery konfrontacje, cztery razy przegraliśmy. To będzie walka o cenne punkty i mocno się przyłożymy, żeby tym razem kędzierzynianie nie byli ponad nami.
Nowy sezon to nowe nadzieje, oczekiwania. Czego pan oczekuje?
GRZEGORZ KOSOK: Jedyne, czego oczekuję i czego pragnę, to zdrowie. Każdy z nas wie po co jest w drużynie. Jak już nadmieniliśmy, udało się utrzymać praktycznie cały skład z poprzedniego sezonu, trener jest ten sam, wszyscy doskonale się znamy i każdy wie, czuje, że mamy szansę stworzyć coś fajnego. Z takim podejściem wszyscy przychodzimy na treningi. Wiadomo, że klub określił jakieś cele, ale my wpajamy sobie do głów wyłącznie to, by w każdym meczu grać na sto procent, żeby po ostatnim gwizdu sędziego schodzić z boiska z podniesioną głową.
W tym roku, w przeciwieństwie do poprzedniego, cele są wyraźnie sprecyzowane, to i pewnie presja będzie większa?
GRZEGORZ KOSOK: W tamtym roku mieliśmy się tylko cieszyć grą i walczyć w każdym spotkaniu, a zdobyliśmy medal. I tak naprawdę, ten medal sporo zmienił. Aczkolwiek jest to chyba normą, że klub chce poprawiać wyniki z roku na rok. Skoro udało się wygrać medal, utrzymać zespół w komplecie, to tym razem również powinniśmy znaleźć się w grupie, która będzie się bić o medale. Rośnie także presja, co jest naturalne. Prawie w każdym klubie, w którym byłem, graliśmy pod presją, bo z tym wiąże się sport. Trzeba nauczyć się z tym żyć i umieć przekuć presję na dobrą grę. My doskonale wiemy na co nas stać.
Denerwują was opinie, że nie zdołacie powtórzyć tak dobrego sezonu, jak ten poprzedni? Że np. Oliva jest już rozpracowany i nie będzie mu tak łatwo przebić się przez siatkę?
GRZEGORZ KOSOK: Do mnie takie głosy jeszcze nie dotarły, ale jeśli podobne opinie się pojawiają, to spróbujemy je obalić naszą dobrą postawą i mam nadzieję, że nie raz pokażemy swoją siłę. Tak naprawdę, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie doszukiwał się dziury w całym. Dla nas najważniejsza jest wiara, którą mamy w sobie - każdy indywidualnie i jako zespół.
W zeszłym sezonie fazę zasadniczą zakończył pan jako najlepszy środkowy ligi (według oficjalnych statystyk). Czuł pan trochę żalu, że Ferdinando De Giorgi w ogóle nie wziął pana pod uwagę przy budowaniu kadry?
GRZEGORZ KOSOK: Nie, bo podchodzę do tego bardzo spokojnie. Mam już swój wiek, mam inne cele w życiu. Liczy się dla mnie przede wszystkim dom, rodzina i to, żebym był zdrowy. Letni czas dobrze spożytkowałem - byłem na wczasach, odpocząłem w rodzinnym gronie i myślę, że dzięki temu u progu nowego sezonu jestem głodny gry. Każdy z nas na co dzień pracuje po to, żeby dojść na sam szczyt. Niestety, mnie nie było to dane. Nigdy nie powiedziałem kadrze „nie” i gdyby pojawiła się szansa, na pewno bym z niej skorzystał. Chociaż specjalnie nie mam złudzeń, bo skoro, tak jak pani wspomniała, w zeszłym roku byłem dość wysoko w statystykach i nie dostałem szansy, to i tym razem będzie ciężko.
Powrót do listy