Grzegorz Kosok: wiara w sukces przychodzi poprzez dobry trening
- Czeka nas bardzo ciężka przeprawa, ale myślę, że atmosfera w drużynie już na tyle się zmieniła, że jesteśmy spokojniejsi o przyszłość i o to jak będzie wyglądał nasz poziom sportowy, wraca stabilizacja. Nasze myśli mogą być skierowane już wyłącznie na sport - powiedział kapitan Jastrzębskiego Węgla przed spotkaniem rewanżowym Ligi Mistrzów z Zenitem Kazań (środa 31 stycznia, godz. 20.30).
PLUSLIGA.PL: Gips na dłoni mówi, że nie zobaczymy pana w meczu rewanżowym z Zenitem Kazań?
GRZEGORZ KOSOK: Niestety, podczas meczu ze Skrą pękła mi kość w lewej dłoni i czeka mnie przerwa, być może nawet sześć tygodni, chociaż chciałbym być gotowy do gry jeszcze w marcu. Wszystko zależy od tego, jak szybko zrośnie się kość. Na razie trenuję indywidualnie, mam specjalnie ułożony program tak, aby podtrzymać formę przez ten czas. Będę wspierał kolegów, będę z nimi sercem i duchem, ale niestety, nie pomogę im w środę. Mocno w nich wierzę i z pewnością zrobią wszystko, abyśmy mogli cieszyć się po tym spotkaniu.
- Czeka nas bardzo ciężka przeprawa, ale myślę, że atmosfera w drużynie już na tyle się zmieniła, że jesteśmy spokojniejsi o przyszłość i o to jak będzie wyglądał nasz poziom sportowy, wraca stabilizacja. Nasze myśli mogą być skierowane już wyłącznie na sport.
Porozmawiajmy o tym, co w ostatnim czasie wydarzyło się w Jastrzębskim Węglu. Naprawdę konieczna była zmiana trenera? Nie dało się już nic więcej zrobić w starym gronie?
GRZEGORZ KOSOK: W trakcie sezonu nigdy nie ma dobrego momentu na zmianę trenera, chyba że jest to słuszna zmiana. Trzeba zrozumieć decyzję klubu i myśl, która jej przyświecała. Włodarze chyba zdawali sobie sprawę, że prędzej czy później i tak będzie to nieuniknione. Ta decyzja była kwestią czasu.
- My, zawodnicy spotykaliśmy się wiele razy. To był naprawdę długi proces i szczerze mówiąc, byłem już tym zmęczony. Na treningach więcej było rozmów na temat tego, co trzeba zmienić, jak pracować niż skupienia na tym, co mówi trener. Role w drużynie trochę się zatarły. Uważam, że zawodnicy nie powinni wchodzić w rolę trenera, bo to może źle wpływać na relacje między nimi samymi. Każdy z nas doskonale zdawał sobie sprawę, że kolega, który stoi obok nie robi czegoś na złość, nie psuje piłki specjalnie i właśnie od tego jest trener - żeby powiedzieć co trzeba zmienić, poprawić. Wydaje mi się, że głównie to miał na myśli prezes, mówiąc, iż zmienił się klimat w drużynie. Trener trochę się zgubił w tym wszystkim i dał nam za dużo swobody. Był za dobry. To, co się stało nie było tylko winą trenera, to była wina nas wszystkich, ponieważ mogliśmy pracować tak, jak rok temu. Wtedy trening był trochę inny, bardziej się przykładaliśmy, bardziej zwracaliśmy uwagę na szczegóły. Każdy myślał o tym, co sam musi poprawić i przez to drużyna szła do przodu. A teraz każdy skupiał się na koledze obok. To było złe, ale jest już inaczej.
Wcześniej doszło do zmiany kapitana. Pan przejął tę funkcję po Patryku Strzeżku.
GRZEGORZ KOSOK: Być może ta zmiana miała na celu poprawienie atmosfery w drużynie, może miała nami wstrząsnąć. Uważałem i uważam, że nie było to dobre, bo Patryk Strzeżek świetnie spisywał się w tej roli. Jednak przyjąłem to na swoje barki, ponieważ wiedziałem, kto byłby następny w kolejce, gdybym ja się nie zgodził. Nie chciałem, aby nasz "mózg" miał na głowie dużo więcej spraw, niż tylko skupienie się na grze.
Jakie są pana wrażenia po tygodniu pracy z De Giorgim?
GRZEGORZ KOSOK: Fefe to typowy Włoch. Pracowałem już z kilkoma Włochami i treningi wyglądają podobnie - bardzo duże skupienie, bardzo duży nacisk na szczegóły i niesamowicie ciężka praca. Do każdego zagrania przykładamy dużo uwagi - do odbicia piłki, ruchu w bloku. Trenujemy więcej, ale też staramy się poprawiać błędy na bieżąco, zaraz po ich wykonaniu. Siatkówka to sport, w którym wygrywa ten, kto popełnia mniej błędów.
- Fefe to typ szkoleniowca, który mówi i tak ma być. Czy się z tym zgadzamy, czy nie. To jest wielka zmiana na plus. My, zawodnicy jesteśmy od tego, żeby grać. Mam nadzieję, że odzwierciedleniem tych treningów, w które każdy z nas wkłada serce i siłę, będą kolejne spotkania. „Fefe” wpoił nam jedną rzecz - że w każdym meczu gramy o pełną pulę i z takim nastawieniem mamy podchodzić do każdej potyczki. A czy się uda czy nie, to już inna sprawa.
Wcześniej tego nie było?
GRZEGORZ KOSOK: W tej chwili każdy trening jest dla nas jak mecz. Poziom treningu poszedł w górę, a tylko poprzez ciężką pracę możemy zbudować dobrą dyspozycję. Do każdego, nawet najmniejszego detalu podchodzimy z myślą, że pomoże nam grać o pełną stawkę. Także to, że wspólnie jemy posiłki, że działamy jako jedna całość. Wcześniej też spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, ale mało pozasportowo. To niby drobiazgi, ale mogą wpłynąć na lepszy klimat i na lepszy trening, a w efekcie na lepszą postawę meczową. Mała, ale bardzo duża zmiana.
Wiara w sukces wróciła?
GRZEGORZ KOSOK: Wiara przychodzi poprzez dobry trening. Co prawda, trener dołączył do nas dwa dni przed spotkaniem ze Skrą, więc w teorii nie mógł zbyt wiele zmienić i bazowaliśmy na formie, którą mieliśmy wcześniej, ale te dwa dni pokazały nam, że potrafimy świetnie grać. Ze strasznego klimatu, z takiego dołka w drużynie, po kilku dniach byliśmy już w takim punkcie, kiedy uwierzyliśmy, że możemy zbudować coś fajnego.
Wróćmy jeszcze do pierwszego spotkania z Zenitem Kazań. Po nim trener Dejewski powiedział, że w 3. secie dał szansę pokazania się każdemu zawodnikowi, żeby zamknąć poprzedni etap. Tymczasem wyszło trochę tak, jak byście zlekceważyli rywali.
GRZEGORZ KOSOK: Nie mieliśmy tej wiedzy, aczkolwiek myślę, że trener zrobił słusznie dając szansę pograć wszystkim. Co prawda szkoda, że wyglądało to źle, ale w moim odczuciu wszystko było spowodowane zamieszaniem wokół klubu i tym, że każdy z nas miał w głowie nie tylko sport, ale wiele innych spraw. Na pewno nie chcieliśmy zlekceważyć siatkarzy Zenita, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że mogłoby ich to bardzo wkurzyć w rewanżu. W drugim secie była duża szansa na wygraną i faktycznie, przynajmniej moim prywatnym zdaniem, mogliśmy zacząć tę trzecią partię w podstawowym składzie, zobaczyć co się wydarzy. Chyba można było zaprezentować się dużo lepiej niż miało to miejsce. Stało się jak się stało, żałujemy tego meczu, ale mogę zapewnić, że rewanż będzie wyglądał inaczej.
Z jakim przesłaniem przystąpicie do rewanżu?
GRZEGORZ KOSOK: Zagramy u siebie, kibice będą nas wspierać. Kazań to jeden z najlepszych zespołów na świecie i tym bardziej chcielibyśmy zaprezentować naszą najlepszą siatkówkę. Trener powiedział nam, żebyśmy podeszli do tego wyzwania spokojnie i myśleli wyłącznie o swojej grze.
Powrót do listy