Grzegorz Łomacz: rywalizacja musi być
W pierwszym spotkaniu LŚ przed własną publicznością siatkarze Daniela Castellaniego wygrali z Argentyną 3:1. Choć do meczowej dwunastki wrócił już Paweł Zagumny, w startowej szóstce znalazł się, podobnie jak w zwycięskim pojedynku z Kubą Grzegorz Łomacz. Czy czuł na plecach oddech mentora polskiego rozegrania?
- Nie myślałem o tym kto stoi w kwadracie. Po raz kolejny dostałem szansę i jak zawsze, starałem się wykorzystać ją jak najlepiej. Gdy wybiegam na boisko nie zastanawiam się nad tym co poza nim, koncentruję się wyłącznie na meczu i swojej grze - zapewnia Grzegorz Łomacz.
Od porównań i pytań o rywalizację uciec jednak się nie da, bo zawodnik Jastrzębskiego Węgla walczy o miejsce w kadrze nie z byle kim. Zagumny to klasa sama w sobie, a Żygadło nie raz udowodnił swoją przydatność.
- Rywalizacja jest na każdej pozycji i być musi, bo sprawia, że podnosimy swoje umiejętności. Ja mogę się tylko cieszyć, że o prawo gry w kadrze narodowej konkuruję z takimi rywalami - spokojnie odpowiada Łomacz zdając sobie doskonale sprawę, że przed tą najważniejszą imprezą sezonu - mistrzostwami świata Castellani może postawić na doświadczenie Łukasza Żygadło. Tak jak rok temu, gdy niemal całą Ligę Światową grą polskiej drużyny kierował on, a na mistrzostwa Europy pojechał Paweł Woicki. Dziś Woickiego nie ma nawet w szerkim składzie, a argentyński selekcjoner konsekwentnie posyła do boju Grzegorza Łomacza. Czy to oznacza, że o swój reprezentacyjny byt siatkarz wicemistrza Polski tym razem może być spokojny?
- Trener nigdy nie powiedział, że to ja jestem numerem dwa i będę zmiennikiem Pawła Zagumnego. Sprawa jest otwarta i zapewne w kolejnych meczach skład będzie się zmieniał, również na naszej pozycji - akcentuje Grzegorz Łomacz. - Nie wiem nawet czy w niedzielę wybiegnę na boisko, bo o tym trener decyduje zazwyczaj tuż przed meczem.
W piątek przeciwko Argentynie Łomacz zagrał bardzo dobrze. W pierwszych pojedynkach LŚ nie było jednak tak różowo i pod jego adresem posypały się słowa krytyki. Jak zareagował na nie nasz reprezentant?
- Nie przejmuję się tym za bardzo. Najważniejsze jest to, co dzieje się wewnątrz drużyny. Tutaj atmosfera cały czas jest bardzo dobra i nawet po przegranych meczach z Niemcami, czy nieco słabszych występach w Argentynie, wszyscy zachowywaliśmy spokój i powoli się odbudowywaliśmy. Wiedzieliśmy, że lepsza gra przyjdzie z czasem, z ilością rozegranych meczów.
Choć w trwający weekend oczy kibiców skupione są głównie na rywalizacji w "Światówce”, nie mogliśmy nie spytać Grześka Łomacza o sprawy klubowe, szczególnie w kontekście losowania grup Ligi Mistrzów, w której Jastrzębski Węgiel jest jednym z dwóch (obok Skry Bełchatów) reprezentantów PlusLigi. W porównaniu z ubiegłoroczną edycją tych elitarnych rozgrywek, tym razem los był dla śląskiej drużyny bardziej łaskawy. Jastrzębianie zagrają w grupie C, z Olympiakosem Pireus, ACH Volley Bledem i Budvanską Rivijerą Budva.
- W Lidze Mistrzów nie ma słabych drużyn i choć przeciwnicy nie są tak słynni, jak rok temu, grupa na pewno nie jest słaba - podkreśla stanowczo rozgrywający Jastrzębia. - Trudno powiedzieć coś więcej, bo nie wszyscy nasi rywale mają już skompletowane składy, nie można więc realnie ocenić ich wartości. Niezależnie od siły przeciwników, my będziemy walczyli w każdym meczu zwycięstwo - jak zawsze.
Nie wiadomo też kto będzie reprezentował barwy Jastrzębskiego Węgla, który tradycyjnie już, działa na rynku transferowym w absolutnej tajemnicy. Również rozgrywający górniczej ekipy nie wie z kim przyjdzie mu współpracować w nowych rozgrywkach. - Jedyne co wiem, to że odszedł trener Santilli i że ja zostaję na następny sezon. O tym jak będzie wyglądał skład, na razie nie mam pojęcia - twierdzi.