Grzegorz Pająk: Doszedłem do wniosku, że to najlepsza możliwa decyzja
- Miałem jeszcze podpisany kontrakt w Kędzierzynie. Jednak kiedy pojawiła się możliwość przenosin do Zawiercia, doszedłem do wniosku, że to najlepsza możliwa decyzja. Bo ambicję do tego, żeby regularnie grać nadal mam, a poza tym lubię wyzwania. Powoli będziemy budować naszą wartość w oczach trenera. Już na samym początku możesz pokazać szkoleniowcowi, że może na ciebie liczyć - mówi Grzegorz Pająk, pozyskany przed sezonem przez Aluron Virtu Wartę Zawiercie z drużyny mistrza Polski.
Przychodzisz do Zawiercia jako mistrz Polski i utytułowany zawodnik. Doświadczenie takie jak Twoje dla beniaminka PlusLigi będzie bezcenne. Choć i ciężar odpowiedzialności większy…
Tak, ale to są rzeczy, z którymi warto i fajnie się zmierzyć. Zarówno ja, jak i Grzesiu, w Zaksie byliśmy zmiennikami. Można powiedzieć, że mało od nas zależało. Choć z drugiej strony nie tak mało, bo dużo pracy wkładaliśmy w to, jak ten zespół wyglądał na meczu. Robiliśmy wszystko, żeby na treningu napsuć krwi chłopakom z pierwszej szóstki i przygotować ich jak najlepiej do meczów ligowych, pucharowych, Ligi Mistrzów. Kiedy tylko dostawaliśmy szansę, bardzo się z tego cieszyliśmy, gdyż w zajęcia wkładaliśmy ogrom pracy. Wydaje mi się, że bardzo nam to posłużyło. Miałem jeszcze podpisany kontrakt w Kędzierzynie. Jednak kiedy po dwóch latach pojawiła się taka możliwość, gdy zacząłem się nad tym zastanawiać i rozmawiać, doszedłem do wniosku, że to najlepsza decyzja, jaką mogę podjąć, żeby odejść z mistrza Polski i spróbować swoich sił, bo ambicję do tego, żeby grać - a nie okupować pozycję rezerwowego - nadal mam. Poza tym lubię wyzwania, więc na pewno ten sezon będzie dla mnie i dla całej drużyny niezwykle interesujący.
Odchodziłeś z ZAKSY, bo chciałeś spędzać na parkiecie więcej czasu. W Aluronie Virtu Warcie każdy ma czystą kartę i to właśnie teraz w oczach trenera Zaniniego walczycie o swoją pozycję na całe rozgrywki.
Tak, dopiero teraz będziemy tak naprawdę zaczynać. Od najbliższego tygodnia już znacznie więcej będziemy pracować nad jakością naszej gry i nad ciągłością, regularnością. Będziemy dopiero budować nasze pozycje w oczach trenera. Szkoleniowiec jest nowy, zespół praktycznie też, zatem jest wiele do zyskania. Już na samym początku możesz pokazać trenerowi, że może na ciebie liczyć w sezonie.
Z reprezentacją Polski wywalczyłeś medal Ligi Europejskiej, ze wspomnianą ZAKSĄ zdobywałeś mistrzostwo i puchar kraju, sprawdziłeś się również na francuskich parkietach w barwach z Martigues Volleyball. Które z tych wpisów w siatkarskim CV były dla Ciebie najbardziej wartościowe w kontekście całej dotychczasowej kariery i na ile przekładają się na Twoją dzisiejszą postawę?
To rzeczywiście takie główne okresy mojej kariery. Francja to właściwie epizod i nie podchodzę do tego jako do jakiegoś wyjątkowo znaczącego czasu. Kadra to też zazwyczaj epizod, bo trudno trenerom, którzy wybierają sobie zlepek ludzi z ligi, w mgnieniu oka stworzyć silną drużynę. My graliśmy z ekipami takimi jak Słowenia, Macedonia, w których co roku zmieniają się jedna-dwie osoby, a szczęście w nieszczęściu, że Polska ma taki dobrobyt personalny. Praktycznie co roku możemy selekcjonować pierwszą kadrę, a spośród kolejnych graczy reprezentację B i U-23, ten poziom również jest wysoki. Bardzo fajnie, że udało nam się zdobyć medal, bo był to mój pierwszy medal z flagą na piersi. A to, co dało mi najwięcej na przyszłość, to ZAKSA. Dwa lata pracy wśród fenomenalnych ludzi, z bardzo dobrym sztabie szkoleniowym, przy świetnej organizacji klubu, gdzie można było skupić się wyłącznie na pracy. Z rewelacyjnymi zawodnikami, którzy kiedy wszyscy podjęliśmy jeden cel - jak bardzo by nie było trudno, przez dwa lata ten cel realizowaliśmy, co dla żadnego klubu nie było łatwe do osiągnięcia i powtórzenia. Te dwa lata z trenerem De Giorgim i z tymi chłopakami to coś, czego nie da się zmierzyć i przeliczyć. To wyjdzie w tym sezonie na parkiecie - jak bardzo przyczyniło się to do mojego rozwoju.
Poszedłeś śladami Grzegorza Boćka. Fakt, że masz w drużynie kolegę z poprzedniego klubu, miał duże znaczenie dla podjęcia ostatecznej decyzji?
Na pewno miło jest widzieć znajomą twarz - kolegę, z którym niejedno się już przeżyło i niejedną kroplę potu wylało. Znamy się, Grzegorz nie musi tłumaczyć, czego potrzebuje na boisku. Ja także nie muszę wyjaśniać mu, jak widzę grę. Dlatego jeżeli chodzi o naszą współpracę to wszystko mniej więcej o sobie wiemy, a teraz dochodzą do tego detale. Resztę chłopaków oczywiście też kojarzę, bo jak człowiek gra w siatkówkę ileś lat to się tym interesuje i wie, że ci ludzie w środowisku są. Kojarzy się wszystkich albo z twarzy, albo gdzieś tam z telewizji. Dzięki temu łatwiej jest się zadomowić i wejść w zespół jak do rodziny.
Rozmawiał Damian Juszczyk
Biuro Prasowe Aluronu Virtu Warty Zawiercie