Grzegorz Wagner: powalczymy
W nie najlepszych nastrojach siatkarze Domexu Tytan AZS Częstochowa przystąpią do rywalizacji w pucharze CEV. Przegrany w kiepskim stylu tie break z Jastrzębiem dał im sporo do myślenia. Z pewnością zrobią wszystko, by już w najbliższą środę, w potyczce z niemieckim Generali Haching poprawić sobie humor i z podniesionym czołem przystąpić do dalszej rywalizacji w PlusLidze.
- Czy mam tremę przed debiutem w europejskich pucharach? Mecz to mecz. Na razie czuję się tak, jak przed każdym pojedynkiem w lidze, ale być może jakieś większe emocje przyjdą w środę - uśmiecha się szkoleniowiec Domexu Grzegorz Wagner.
Może spać spokojnie, bo częstochowscy włodarze wykazują racjonalne podejście. Nie wyznaczają żadnych celów minimum, nie mają nazbyt wygórowanych oczekiwań wobec występu swoich siatkarzy w Pucharze Konfederacji. Chcą tylko, by godnie reprezentowali barwy klubowe.
Gdyby nie sobotnia wpadka w pojedynku z Jastrzębskim Węglem, pewnie nikt nawet przez moment nie pomyślałby, że może być inaczej. Akademicy od zawsze słynęli z nietuzinkowego ducha walki i ambicji, która pomagała im pokonać możnych siatkarskiego świata - w 2007 roku Iskrę Odicowo z Gibą, Schoepsem i Wierbowem w składzie, czy w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, w meczu premiowanym awansem do najlepszej ósemki - włoską Coprę Piacenza.
To, co stało się w sobotę, w pierwszym przegranym w tym sezonie przez Częstochowę tie breaku, rozbudziło obawy. - Kompletnie odpuściliśmy, przestaliśmy walczyć. Wcześniej nigdy tak nie było. Ciężkie stany zawsze potrafiliśmy odwracać - niepokoi się Grzegorz Wagner. Tym mocniej, że w czwartej partii jego podopieczni grali niemal bezbłędnie. - Być może za szybko uwierzyliśmy w zwycięstwo, zeszła z nas trochę koncentracja i Jastrzębie szybko odskoczyło. Na pewno nie zawiodło przygotowanie fizyczne, raczej padliśmy mentalnie.
Może, gdyby rozgrywający Marek Kardos choć na chwilę mógł spojrzeć na bieg wydarzeń z boku, gra ułożyłaby się inaczej. Na razie jednak doświadczony siatkarz musi radzić sobie sam, bo jego zmiennik, Fabian Drzyzga wciąż nie jest gotowy do gry po kontuzji. Nie zagra też w środowym pojedynku pucharu CEV. - Fabian powoli dochodzi do zdrowia i myślę, że na mecz z Wieluniem (12 grudnia) będzie już w pełni sił. Prowadzimy rehabilitacje powoli, żeby czegoś nie zaniedbać - informuje trener Wagner zaznaczając jednak, że to nie brak zastępstwa dla Kardosa zawinił. - Zawiedliśmy w każdym elemencie - akcentuje.
Jedno jest pewne - ekipa spod Jasnej Góry dostała bolesną, ale - miejmy nadzieję - niezwykle przydatną lekcję. Tym cenniejszą, że przed zespołem jeszcze sporo grania i sporo rywali do pokonania. Najbliższy sprawdzian już w środę, 2 grudnia, kiedy to do Częstochowy zawita wicemistrz Niemiec Generali Haching Unterhaching.
Niemiecka drużyna gościła w Polsce kilka miesięcy temu, na turnieju w Zdzieszowicach, gdzie zajęła ostatnią pozycję i nie błysnęła niczym szczególnym. W rodzimych rozgrywkach zajmuje aktualnie trzecią lokatę, z czterema oczkami straty do lidera.
Grzegorz Wagner przestrzega jednak przed hurraoptymizmem. Twierdzi, że Generali to wymagający przeciwnik. - Do Zdzieszowic przyjechali w początkowej fazie przygotowań i w niepełnym składzie, bez kliku kadrowiczów. A to właśnie kadrowicze decydują o obliczu drużyny i z nimi ma ona zupełnie inną wartość.
W zespole srebrnych medalistów Niemiec występuje aż pięciu reprezentantów kraju - Srteurwald, Gunthor, Schwary, Tille i Bakumowski, w tym trzech gra w podstawowym składzie.
- Jeśli jednak zagramy swoje, czyli to co potrafimy zagrać, mamy szansę zaistnieć w rywalizacji na dłużej - uspokaja trener Wagner.
Nie chce jednocześnie składać żadnych deklaracji czy obietnic. - Idźmy małymi kroczkami do przodu i nie wybiegajmy za bardzo w przyszłość, bo to czasami kończy się źle. Generali jest na pewno w naszym zasięgu. A co będzie dalej? Zobaczymy.
Drugi przedstawiciel PlusLigi w Pucharze CEV - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle rozpoczyna rywalizację na wyjeździe, 3 grudnia. Kędzierzynianie wracają na europejskie parkiety po pięciu latach przerwy. Przeciwnikiem siatkarzy Krzysztofa Stelmacha będzie słoweński Marchiol Vodi Prvacina - czwarta ekipa poprzedniego sezonu i aktualny lider rozgrywek.