Gwiazdy zapraszają na PlusLigę: Marcin Janusz, czyli niespotykanie spokojny siatkarz
Siatkówka jest grą, w której ogromną rolę odgrywają emocje. Tutaj nie można się schować na kilka minut, odpocząć na boisku, bo akcje trwające pól minuty uważane są za bardzo długie, a kontakt z piłką jest najkrótszy. Zawodnicy muszą więc być skoncentrowani, ale i pobudzeni. Rzadko, ale jednak zdarzają się siatkarze sprawiający wrażenie wyjątkowo spokojnych, nawet flegmatycznych. Jednym z nich jest Marcin Janusz, rozgrywający reprezentacji Polski i Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Zawsze uśmiechnięty, nie odmawiający mediom wywiadów nawet po porażkach, elokwentny, czyli ideał. Przez lata jednak niedoceniany sportowo. Pochodzi z Nowego Sącza, gdzie wielkiej siatkówki nigdy nie było. Ale jego talent dostrzeżono w PGE Skrze Bełchatów, do której trafił w 2011 roku. Miał wtedy 17 lat i wiadomo było, że będzie musiał poczekać na swoją szansę. Pierwszym rozgrywającym był wówczas Miguel Angel Falasca.
Był wypożyczany do AZS-u Częstochowa, Effectora Kielce, by w 2015 roku wrócić jako zmiennik Nicolasa Uriarte, a po dwóch latach - Grzegorza Łomacza. W 2018 roku zdobył z PGE Skrą mistrzostwo Polski, jednak na boisku pojawiał się sporadycznie. Dlatego po sezonie zdecydował się odejść do Trefla Gdańsk. - Kiedyś najchętniej zostałbym w jednym miejscu i niewiele zmieniał. Zrozumiałem jednak, że nowe wyzwania są potrzebne, żeby się rozwijać. Nie jest to oczywiście łatwe, ale daje najwięcej korzyści - mówił w wywiadzie dla pzps.pl.
W Treflu spisywał się tak dobrze, że rok później został powołany do reprezentacji Polski, która była rewelacją turnieju finałowego Ligi Narodów. Wciąż jednak jako zmiennik, tym razem Marcina Komendy. Kiedy w 2021 roku, po wygraniu Ligi Mistrzów, z ZAKSY odszedł Benjamin Toniutti, jej szefowie uznali, że jego następcą będzie 27-letni Janusz. Mało było fachowców i kibiców, którzy przewidzieli, że rozgrywający, który większość swojej kariery spędził w kwadracie dla rezerwowych, jest w stanie zastąpić słynnego Francuza. A jednak...
Janusz okazał się odkryciem. Z nowym zespołem zdobył TAURON Puchar Polski i został wybrany na najwartościowszego zawodnika turnieju finałowego, zwyciężył w PlusLidze i wreszcie pomógł ZAKSIE obronić tytuł najlepszej w Lidze Mistrzów. Nie było więc zaskoczenia, że na gali 20-lecia PLS dostał nagrodę dla zawodnika sezonu 2021/2022.
To jemu Nikola Grbić powierzył rolę prowadzącego grę reprezentacji Polski najpierw w Lidze Narodów, a następnie w mistrzostwach świata. 28-letni rozgrywający nie zawiódł. A pytany o spokój, którym emanuje wokół, odpowiedział, tradycyjnie z uśmiechem: - To tylko pozory, bo tak naprawdę we mnie aż się gotuje.
Powrót do listy