Gwiazdy zapraszają na PlusLigę: Mateusz Bieniek łamie stereotypy
Gdy w 2015 roku w meczach Ligi Narodów z Rosją w Gdańsku Stephane Antiga postawił na młodego środkowego o doskonałych warunkach fizycznych, nie wszyscy siatkarscy kibice wiedzieli, kim on jest. Mateusz Bieniek grał wówczas w Effectorze Kielce, a wcześniej - oprócz wzrostu - wyróżniał się tylko w rozgrywkach juniorskich. Dziś jest jednym z najlepszych zawodników na świecie, a w dorobku ma dwa mistrzostwa Polski, klubowe mistrzostwo świata, a z reprezentacją Polski aż osiem medali najważniejszych imprez.
Bieniek pochodzi z Blachowni koło Częstochowy, ale - jak opowiadał w wywiadach - siatkówka nie była jego ulubioną dyscypliną. Chciał został piłkarzem lub bokserem, ale że urósł dużo ponad dwa metry, zdecydował się trenować siatkówkę. Nie od razu się przekonał - trwało to rok. Trafił do spalskiej SMS PZPS, a po debiucie w kadrze jego kariera nabrała ogromnego przyspieszenia. Już w pierwszym występie został MVP spotkania, a dziś trudno bez niego wyobrazić sobie reprezentację Polski i PGE Skrę Bełchatów, do której trafił po powrocie z Włoch.
28-letni środkowy ma 210 cm wzrostu, lecz jest bardzo sprawny i szybki. Przez lata miał opinię siatkarza znakomitego w ofensywie, ale mającego problemy w defensywie. Bieniek udowodnił jednak, że to już tylko stereotyp, nie mający potwierdzenia w rzeczywistości. W zakończonych niedawno mistrzostwach świata był najlepszym zawodnikiem na swojej pozycji - miał 16 punktowych bloków, o jednego mniej od pierwszego w rankingu Augustina Losera z Argentyny, 41 punktów zdobył atakiem, a więcej asów mieli tylko Ołeh Płotnicki i NImir Abdel-Aziz. Jednak reprezentant Polski posiadł niezwykłą umiejętność serwowania najlepiej w decydujących momentach setów i meczów. Gdy w końcówkach pojawiał się w polu zagrywki - zwykle drużyna zdobywała kilka punktów.
W poprzednim sezonie PlusLigi zdecydowanie wygrał klasyfikację najlepiej serwujących, wyprzedzają następnego zawodnika, Toreya Defalco, aż o 19 punktów. Kiedyś opowiadał, że to najlepsze, czego nauczył się w Cucine Lube Civitanova. Trenerzy powtarzali mu, żeby nie rezygnował z ryzyka, bo kiedyś przyniesie to efekty. Fachowcy podkreślają, że z jednego podrzutu piłki jest w stanie wykonać kilka rodzajów zagrywek, dlatego jest taki groźny.
Powrót do listy