Gyorgy Grozer: daję radę
Spotkanie z Jastrzębskim Węglem było najgorszym spośród czterech rozegranych dotąd przez Grozera pojedynków w PlusLidze. 32% skuteczności w ataku, to wynik znacznie poniżej jego normalnej normy. Mimo to atakujący Asseco Resovii Rzeszów zgromadził na swoim koncie 21 oczek i otrzymał statuetkę MVP. Zaskoczony spytał: "Ja? Za co?”....
PlusLiga: Został pan najlepszym zawodnikiem spotkania Resovia - Jastrzębski Węgiel i był pan nieźle zaskoczony tym wyborem....
Gyorgy Grozer: Byłem bardzo zaskoczony. Nie jestem zadowolony ze swojej postawy w pojedynku z Jastrzębiem. Powiem więcej - zagrałem źle i nie zasłużyłem na wyróżnienie. W poprzednim meczu, ze Skrą zagrałem bardzo dobrze, ale nie dostałem nagrody. Może teraz zostało to wyrównane...Nieważne, najistotniejsze, że moja drużyna wygrała spotkanie, bo był to niezwykle trudny bój.
- Pan przeżywał w tym meczu ciężkie chwile, miałam wrażenie że toczy pan walkę z samym sobą.
- To prawda. Praktycznie przez cały pojedynek szukałem swojej skuteczności. Wybitnie w środę nic mi nie wychodziło. Wiem, czuję, że kiedy ja mam wahania dyspozycji bądź gram gorzej, od razu odbija się to na dyspozycji całej drużyny. Dlatego byłem wściekły na siebie, ale przede wszystkim próbowałem skoncentrować się na grze, złapać właściwy rytm. Chciałem pomóc kolegom w innych elementach - bloku, zagrywce, obronie, bo w ataku raczej nie mieli co na mnie liczyć.
- Dodatkowo przeszkadzała też z pewnością świadomość, że nie ma pana kto zastąpić?
- Nie myślałem o tym, że nie mam zmiennika, że Tomasz Józefacki siedzi na trybunach zamiast rozgrzewać się w kwadracie - to było poza mną. Kontuzje się zdarzają i zespół musi sobie z nimi radzić. Ja też. Zresztą jestem przyzwyczajony do tego, że w którymkolwiek klubie gram, praktycznie nie mam zmiennika i muszę ciągnąć grę przez cały sezon. Na razie to nie jest dla mnie problem, daję radę. Ale oczywiście mam nadzieję, że Tomasz szybko wróci do zdrowia i pomoże drużynie w najważniejszych meczach sezonu. Gdyby w spotkaniu z Jastrzębiem ktoś zmienił mnie choć na moment, mógłbym spojrzeć z boku na grę Resovii, oczyścić głowę, odpocząć. I nie mam tu na myśli własnej wygody, ale dobro drużyny.
- Podczas przedmeczowej rozgrzewki nowi zawodnicy Asseco z zaciekawieniem przyglądali się hali w Szerokiej.
- Raczej z niedowierzaniem. Ta hala jest fatalna. Nigdy wcześniej nie popełniłem tylu błędów przejścia linii, w ogóle nie mogłem wyczuć boiska. Nie było tam miejsca by normalnie grać w siatkówkę. Ponadto gdzieś od drugiego seta nie było już czym oddychać, a podłoga było cały czas mokra. Mecz na tej hali to katorga dla ciała i głowy.
- W takich warunkach, po tak zaciętym spotkaniu zwycięstwo smakuje za to szczególnie.
- To był jak dotąd najcięższy mecz sezonu. Wcześniej zagraliśmy dwa długie i wyczerpujące spotkania, z Warszawą i Bełchatowem. Po meczu z Bełchatowem od razu wyruszyliśmy na Śląsk, na treningi właściwie zabrakło czasu. Zmęczenie też zrobiło swoje. Pamiętam Jastrzębie z poprzednich rozgrywek Ligi Mistrzów i choć teraz to zupełnie nowa drużyna, grają tak samo dobrze, jak rok temu. Znam dobrze Lukasa Divisa i jestem przekonany, że będą z niego mieli w Jastrzębiu pożytek. Na pewno ta ekipa będzie liczyła się w walce o najwyższe cele sezonu. Dlatego, chociaż graliśmy nierówno i popełniliśmy mnóstwo błędów, bardzo cieszymy się z dwupunktowej zdobyczy.
- Zmęczenie robi swoje, podobnie jak ekspresowe tempo rozgrywania meczów?
- Dla mnie wciąż wszystko jest nowe w Polsce - nowe otoczenie, nowa drużyna, nowa atmosfera...powoli przyzwyczajam się i do warunków pracy i do zwyczajów tutaj panujących. Granie co trzy dni nie byłoby tak wyczerpujące, gdyby podróże do kolejnych rywali trwały krócej. Z Friedrichshafen też graliśmy co trzy dni, tyle że na przemieszczanie się nie traciliśmy aż tak dużo czasu. Do tego przeciwnicy w lidze byli znacznie mniej wymagający, był czas na relaks i wypoczynek. Ale nie ma co narzekać. Liga jest silna, mecze są ciekawe - to dla polskiej siatkówki jest chyba najważniejsze.