Gyorgy Grozer: najwyraźniej coś jest nie tak
Kłopoty nie opuszczają zespołu Asseco Resovii. Po Oliegu Achremie kolejnym zawodnikiem, który boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi jest Gyorgy Grozer.
- Dokładnie nie umiej jeszcze sprecyzować na ile jest to poważna dolegliwość - mówi GYORGY GROZER. - Pierwszy raz w życiu mam problem z krążeniem krwi w mojej prawej ręce. Najwyraźniej coś jest nie tak. Przez to mięśnie w mojej ręce bardzo szybko słabną i nie funkcjonują normalnie. Również palce w tej ręce są zimne. Wyjeżdżam do Niemiec i w poniedziałek będę miał tam konsultację z lekarzem reprezentacji. Przejdę specjalistyczne badania i wtedy okaże się, czy będę musiał przejść jakiś zabieg.
PLusLiga: - Czy odczuwasz w dalszym ciągu ból w barku?
Gyorgy Grozer: - Tak, praktycznie cała prawa ręka, od palców do barku, nie wygląda najlepiej przez te problemy z krążeniem krwi.
- Twoje problemy ze zdrowiem zaczęły się w pierwszym meczu z Sisleyem Treviso?
- Wtedy poczułem ból w barku, ale pierwsze oznaki, że coś jest nie tak z krążeniem krwi w mojej prawej ręce, pojawiły się już w listopadzie, kiedy to jeden z palców dziwnie sztywniał mi i był zimny. W grudniu to się rozniosło na kolejne dwa palce, ale wówczas nie odczuwałem zmęczenia tak szybko, jak obecnie i nie sądziłem, że to jest jakiś duży problem. Myślałem, że może wynikało to z tego, że na hali było zimno. Teraz jednak praktycznie cała moja ręka jest niedokrwiona. Dlatego muszę dokładnie zbadać ten problem i dowiedzieć się, jak można temu zaradzić.
- Jeśli konieczny byłby zabieg Asseco Resovia znalazłaby się w trudnej sytuacji przed fazą play-off, zwłaszcza, że ostatnio na kilka tygodni ze składu wypadł również Olieg Achrem…
- Zdaję sobie z tego sprawę i na razie nie myślę o czarnym scenariuszu. Jestem takim typem, który nigdy się nie poddaje i dlatego chciałem również zagrać w meczu ze Skrą. Wiem, że jeśli okaże się, że ze względu na stan zdrowia i zagrożenie dalszych komplikacji będę musiał przejść zabieg już w tym momencie, to może okazać się, że dla mnie będzie to już koniec sezonu. Mam jednak nadzieję, że znajdzie się jakieś inne wyjście, albo przynajmniej możliwość zaczekania z zabiegiem do końca sezonu klubowego. Zobaczymy, co powiedzą lekarze.
- Po sobotnim pojedynku ze Skrą odczuwasz pewnie niedosyt ?
- Niestety, jak w większości przegranych przez nas meczów w tym sezonie zaprzepaściliśmy szansę na zwycięstwo. Nawet jeśli Skra nie wyszła przeciwko nam swoim najsilniejszym składem, to pokazaliśmy im, że ciężko będzie nas pokonać choćby bez Wlazłego. Kiedy on i Kurek pojawili się na boisku grało nam się już trudniej, ale nie powinniśmy przegrać II seta. Jestem zły po tej porażce, bo nie przekonują mnie argumenty, że to nie był ważny mecz. Każdy mecz jest ważny, zwłaszcza jeśli gra się przeciwko tak dobrej drużynie, jak Skra i to na swojej hali, wypełnionej po brzegi kibicami. Ja mam taką mentalność, że nie cierpię przegrywać i zawsze walczę o zwycięstwo, dlatego nie mam teraz powodów do radości.
- Kiedy na boisku pojawił się Wlazły, rozpoczął się niejako bezpośredni pojedynek między nim, a tobą. Kilka razy udało ci się go powstrzymać blokiem…
- Można powiedzieć, że wyczuwałem go dobrze w bloku, ale to było niedługo po tym, jak on wszedł na boisko, a nie jest łatwo wejść z ławki i od razu grać na wysokim poziomie. Myślę, że Mariusz, mimo tych bloków, zagrał bardzo dobrze. Jeśli grałby od początku spotkania, to na pewno byłoby nam trudniej o korzystny wynik. On jest moim zdaniem najlepszym zawodnikiem w PlusLidze. Ma świetny sezon. My oczywiście staramy się go powstrzymać, jak i cały zespół z Bełchatowa, ale jest to trudne, zwłaszcza jeśli w ważnych momentach popełniamy proste błędy.
- Na początku spotkania nie dostawałeś zbyt wiele piłek od Michała Baranowicza. Wynikało to z twojego stanu zdrowia?
- Nie wiem, czy chciał mnie oszczędzić, ale na pewno grał dobrze taktycznie, bo zawodnicy Skry byli zaskoczeni tym, że dostawałem tak mało piłek, a przez to koledzy mieli ułatwione zadanie w ataku, bo często atakowali na lotnym bloku. Z czasem jednak zaczęliśmy tracić kontrolę nad tym spotkaniem i nie skończyliśmy kilku ważnych akcji, które przełożyły się później na wynik.
- W tie-breaku już praktycznie wszystkie ważne piłki "szły" do ciebie...
- Wiadomo, że przeciwko takiej drużynie jak Skra nie można prowadzić zbyt prostej i czytelnej gry. Niestety, w pewnym momencie spadł nam poziom przyjęcia i Michał miał utrudnione zadanie na rozegraniu. W decydujących momentach oddaliśmy Skrze zbyt dużo błędów po swoich błędach i przez to przegraliśmy.