Gyorgy Grozer: zresetować nasze głowy
Gyorgy Grozer po trzytygodniowej przerwie niemal z marszu dołączył do zespołu Asseco Resovii, chcąc jej pomóc w najważniejszych meczach sezonu. Niemiecki atakujący zagrał na ile mu zdrowie pozwoliło, ale niestety nie starczyło to do tego, żeby zespół awansował do finału. Teraz resoviakom pozostaje tylko walka o brąz.
- Podjąłem próbę i na pewno spróbowałem wszystkiego, co dało się zrobić w tej sytuacji – opisuje GYORGY GROZER. - Niestety, trzytygodniowy rozbrat z siatkówką dał o sobie znać i to było niemożliwe, żebym był gotowy do gry na sto procent swoich możliwości. Myślę jednak, że moja postawa nie była głównym problemem drużyny w tych dwóch spotkaniach w Kędzierzynie-Koźlu. My praktycznie przez cały czas byliśmy w odwrocie i musieliśmy gonić naszego przeciwnika. Próbowaliśmy im dorównać, ale niestety, nie zagraliśmy na takim poziomie, jak graliśmy przez większość część sezonu, kiedy regularnie wygrywaliśmy z ZAKSĄ. To Kędzierzyn był w tych półfinałach zespołem dominującym, który był skoncentrowany i grał dobrze właściwie we wszystkich formacjach. Oni byli od nas lepsi w bloku, ataku, zagrywce, obronie – czyli praktycznie we wszystkich elementach i należą się im słowa uznania. Grali bardzo dobrze i zasłużenie awansowali do finału.
PlusLiga: - Nie wytrzymaliście nerwowo tego spotkania? Wiadomo, że po piątkowej porażce byliście praktycznie pod ścianą i musieliście wygrać w sobotę, żeby podtrzymać szanse na awans. Nie udźwignęliście jako zespół tej presji, która na was ciążyła?
Gyorgy Grozer: - Myślę, że to nie był nasz główny problem. W takich meczach o stawkę presja i napięcie są czymś normalnym i doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z wagi tych spotkań. Próbowaliśmy na boisku wszystkiego, ale byliśmy jakby bezradni w swoich poczynaniach. Wynikało to przede wszystkim z świetnej postawy ZAKSY, która postawiła nam wysoką poprzeczkę, a my nie mogliśmy im dorównać mimo dużych chęci i próbowania różnych wariantów gry.
- Popełniliście w tych dwóch spotkaniach w Kędzierzynie całą masę błędów własnych. Było też kilka sytuacji, w których raziła w oczy wasza nieporadność i brak zrozumienia na boisku. Skąd to wynikało, skoro nerwy i presja nie były największym problemem?
- Faktycznie, nasza gra w tych spotkaniach bardzo falowała. Były momenty dobre, ale znacznie więcej było tych negatywnych, w których traciliśmy głowę i kontrolę nad meczem. To była podstawowa różnica między nami i ZAKSĄ, której też przytrafiały się straty punktów seriami, ale oni znacznie lepiej radzili sobie w tych trudnych sytuacjach i potrafili szybko wrócić do swojej gry po chwili przestoju. Widać było u nich dużą koncentrację i konsekwencję w grze. Byli od nas po prostu lepsi i trzeba to uczciwie przyznać.
- Mieliście też duże problemy z organizacją własnej gry. Współpraca rozgrywającego z atakującymi pozostawiała wiele do życzenia. Nawet przy nieco lepszym przyjęciu od przeciwnika kończyliście mniej piłek w ataku. Skąd ta niemoc w ofensywie?
- To nie tylko atak, ale praktycznie gra w każdej formacji pozostawiała u nas sporo do życzenia. Przy takiej grze, nie mieliśmy szans w starciu z dobrze dysponowanym i usposobionym przeciwnikiem. Jeszcze raz powtórzę, że to Kędzierzyn był stroną dominującą i grał od nas lepiej w każdym elemencie. Oni zagrali praktycznie perfekcyjnie i dlatego należą się im słowa uznania. Ja tylko mam nadzieję, że nie załamiemy się totalnie po tej porażce, bo nie jest łatwo dla sportowca pogodzić się z odpadnięciem w półfinale, zwłaszcza, że przez większość część sezonu byliśmy na drugim miejscu w tabeli i to z dużą przewagą nad przeciwnikami. Musimy teraz zrobić wszystko, żeby zdobyć chociaż brązowy medal. Potrzebujemy odpoczynku, zwłaszcza psychicznego. Mam nadzieję, że na pierwszym treningu po przerwie będziemy w stanie nie myśleć już o tej dotkliwej porażce. Na pewno nie będzie to jednak łatwe, bo przez cały sezon ciężko pracowaliśmy na to żeby zagrać w finale, a w półfinale straciliśmy kontrolę i nie byliśmy w stanie przeciwstawić się dobrze grającej ZAKSIE.
- Nawet jeśli zdobędziecie brązowe medale, mogą one nie wystarczyć do tego, żeby drużyna zagrała w Lidze Mistrzów, ponieważ w zeszłym sezonie w takiej sytuacji Asseco Resovia nie otrzymała dzikiej karty od CEV
- Na pewno będzie o to trudno, ale w tym momencie ciężko jest nam nawet o tym myśleć. Musimy przede wszystkim zapomnieć o tym, że nie ma nas w finale, co nie jest łatwe. Na mecze o brąz potrzebujemy zresetować nasze głowy. Jeśli zajmiemy trzecie miejsce, to będzie to w miarę przyzwoity wynik w tej sytuacji, chociaż na pewno oczekiwania nas wszystkich było dużo większe.
- Jak z twoim zdrowiem i czy zagrasz w meczach z o brązowy medal z ekipą z Częstochowy?
- Postaram się i jeśli tylko będę czuł się na siłach, to zagram. Odczuwam niewielki ból w ręce, ale i tak czuję się już znacznie lepiej niż po meczu ze Skrą Bełchatów – tym ostatnim, w jakim grałem przed dłuższą przerwą w treningach. Zobaczymy, jak będą wyglądały moje palce w najbliższych dniach, ale na pewno mam duże chęci i bardzo będę chciał zagrać w tych spotkaniach. Nie przyjechałem do klubu tylko po to, żeby zagrać w półfinale, ale po to, żeby dokończyć tegoroczny sezon z moim zespołem. Mam nadzieję, że zakończymy te rozgrywki zwycięstwami, a później będziemy myśleli o tym, co będzie w następnym sezonie.