Hector Soto: presja sprawia, że gram lepiej
Hector Soto to najbardziej doświadczony zawodnik reprezentacji Portoryko. Gra w niej od dwudziestu lat. Po meczu z Belgią (0:3) opowiedział o nadziejach związanych z mundialem oraz o kondycji portorykańskiej siatkówki. Podopieczni Davida Alemana nie mają już większych szans na awans do kolejnej rundy, ale mimo to w trzech ostatnich meczach chcą pokazać się z jak najlepszej strony. Następne spotkanie Portorykańczycy zagrają w czwartek o 13.00 z reprezentacją USA.
plusliga.pl: Po dwóch dniach mistrzostw świata niestety twój zespół nie zdobył jeszcze seta. Chyba nie tak wyobrażaliście sobie ten początek?
- Hector Soto: Niestety dziś nie zrobiliśmy tego, co zazwyczaj nam bardzo dobrze wychodzi. Mam tutaj na myśli odbiór. Dziś po prostu ten element w ogóle nie istniał, dlatego bardzo trudno nam się grało z Belgami, którzy grali bardzo różnorodną zagrywkę – raz serwowali mocno, drugim razem robili skróty. Nigdy nie byliśmy pewni, jaki będzie serwis i to bardzo utrudniało nam grę. To był nasz największy problem w tym spotkaniu.
- Czy dzień przerwy między meczami, jaki ma miejsce w pierwszej fazie, bardziej wam przeszkadza czy raczej pomaga w przygotowaniach?
- Zdecydowanie podoba mi się ten dzień przerwy! Myślę, że podoba się to większości zespołom. Fani siatkówki chcą oglądać zawodników w jak najlepszej formie, a dzień przerwy bardzo temu sprzyja. Każdy wychodzi świeży na boisko, z wielką energią i chęcią do gry. Każdy zawodnik lubi grać, gdy nic mu nie dolega, nie czuje żadnego bólu. Dzięki tej przerwie możemy w pełni zregenerować siły.
- Od zawsze leżał na tobie ciężar zdobywania punktów dla reprezentacji. Czy to cię jeszcze jakoś stresuje?
- Szczerze mówiąc, przyzwyczaiłem się do tego. W reprezentacji kraju gram już dwadzieścia lat. Dziś nie jest już tak wielka presja, ponieważ nawet jeśli czasem wyglądam młodo, z wielką energią, to jestem najstarszym zawodnikiem w zespole. Nie jestem już „pierwszą opcją” w ataku, ale sądzę, że nadal mogę pomóc drużynie. Taka presja sprawia tylko, że gram lepiej. Lubię ją.
- Po dwóch porażkach, co chcielibyście osiągnąć w kolejnych meczach w Krakowie?
- Największe nadzieje wiązaliśmy z meczami przeciwko Francji i Belgii, ponieważ pozostałe zespoły: USA, Włochy i Iran, przez całe lato grały bardzo dobrze i zdajemy sobie sprawę, że są poza naszym zasięgiem. Wiedzieliśmy, że jeśli chcielibyśmy przejść do kolejnej rundy, najważniejsze dla nas będą dwa pierwsze spotkania. Teraz, po dwóch przegranych meczach, w kolejnych będziemy chceli zagrać jak najlepiej, jak tylko możemy. Młodsi zawodnicy z reprezentacji nabiorą większego doświadczenia. Będzie trudno, ale będziemy starali się wygrać najwięcej setów, jak to tylko możliwe.
- Czy bieżąca sytuacja w grupie D cię zaskoczyła? Na faworyta wyrasta zespół Iranu.
- Wiedzieliśmy, że nasza grupa jest „grupą śmierci”. W niedzielę Belgowie zagrali bardzo dorbre spotkanie przeciwko Stanom Zjednoczonym. Iran gra rewelacyjnie. Nie spodziewam się wielu niespodzianek i te najlepsze zespoły z grupy awansują dalej. Na papierze była to najtrudniejsza grupa i meczami w Krakowie to tylko potwierdza.
- Jak widzisz przyłość portorykańskiej siatkówki?
- Musimy popracować nad wieloma rzeczami. Jesteśmy małym krajem, który dotknął także światowy kryzys ekonomiczny. Jest nas około 4 milionów, osiągamy całkiem dobry wynik w światowej siatkówce. Nasi zawodnicy nie dostają już takiego wynagrodzenia jak wcześniej. Nie ma także funduszy na inwestowanie w naszą dyscyplinę – na przygotowania, na organizację meczów towarzyskich. To dla nas naprawdę trudny czas. Będziemy starali się skupić na młodych, perspektywicznych zawodnikach, którzy są nadzieją naszej reprezentacji. Myślę, że ten rozwój potrwa jakieś osiem lat, wtedy może wrócimy do dobrej gry.