Hernandez znów w Rzeszowie
Gdy przed rokiem 37-letni wówczas Ihosvany Hernandez opuszczał zespół Asseco Resovii wydawało się, że z ekipą z Rzeszowa pożegnał się już definitywnie. Tymczasem niespodziewanie pojawiła się szansa powrotu. Kubański środkowy we wtorek przyleci do Polski, a w środę przejdzie badania lekarskie, które zadecydują o jego przydatności do Asseco Resovii.
- Pomysł wyszedł od prezesa Adama Górala, który skontaktował się z moim menedżerem - mówi 38-letni Ihosvany Hernandez, który zapewnia, że fizycznie czuje się bardzo dobrze. - Teraz są wakacje i odpoczywam więc mój organizm nie jest poddany wysiłkowi i nic mnie nie boli - mówi zawodnik. - Uważam jednak, że gdy zaczną się przygotowania, to dam sobie radę z wszystkim. Miałem dużo czasu na odpoczynek i naprawdę czuję się wyśmienicie. Mam nadzieję, że badania w Rzeszowie wyjdą pozytywnie i podpiszę kontrakt z klubem. Choć z drugiej strony nie wiem, czy uda się w tak krótkim czasie wszystko załatwić. Znam swoją wartość. Jestem doświadczonym zawodnikiem i nie muszę już tyle trenować co we wcześniejszych latach. Realia PlusLigi nie są mi obce i jak najbardziej się w nich odnajdę. Na pewno podołam oczekiwaniom - twierdzi Hernandez.
Miniony sezon spędził on w dość egzotycznej rumuńskiej lidze grając w barwach Tomisu Constanta. - Po roku gry w Rumunii mam trochę pozytywnych, jak i negatywnych doświadczeń - opisuje Kubańczyk. - Poziom rozgrywek wyraźnie odbiega od tego, z jakim się spotkałem w PlusLidze. Z pobytu w Konstancy jestem średnio zadowolony i to nie tylko przez aspekt sportowy. Poziom życia w Rumunii jest w miarę porównywalny do tego w Polsce, choć żyje się tam trochę szybciej i mniej wygodnie. Samo miasto było miejscem bardziej brudnym i brzydszym niż Rzeszów, więc pod względem estetycznym pozostawiło gorsze wrażenie - mówi Hernandez, który z zespołem Tomisu zdobył Puchar Rumunii i wicemistrzostwo kraju, a grali z nim tam też m.in. jego rodak Yasser Romero oraz dwóch Serbów, Macedończyk i Węgier.