Historyczny awans ZAKSY
Po raz pierwszy w historii klubu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle awansowała do finału europejskiego pucharu CEV, pokonując w rywalizacji półfinałowej CSKA Sofia. Ostatnią przeszkodą w drodze na europejski szczyt będzie włoski Sisley Treviso - 9 i 12 marca.
Po pierwszym, przegranym 0:3 pojedynku z mistrzem Bułgarii mało kto wierzył, że kędzierzynianie zdołają jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nie ze względu na rozmiar porażki, ale na wyjątkową słabą grę na trudnym i niegościnnym parkiecie rywali. Wiary nie stracili natomiast sami siatkarze, a co najważniejsze, przed rewanżem dokładnie odrobili bułgarską lekcję. Po pierwsze, przekierowali zagrywkę z Iwo Stefanowa na Yassera Portuondo, który, jak się szybko okazało, królem przyjęcia nie jest. Po drugie, sami walczyli zaciekle o każdy punkt, podbijając czasem takie piłki, jakich normalnie się nie podbija. Jak na przykład Wojciech Kaźmierczak w złotym secie, który dwukrotnie wybronił jedną ręką potężne ataki rywali.
- Tak jak my to mówimy czasem w szatni,” krew się musi lać” - komentował niedzielne spotkanie Kaźmierczak. - To było widać - walczyliśmy o każdą piłkę, żadna nie mogła wpaść w boisko nietknięta. W złotym secie adrenalina sięgnęła zenitu, nawet trudno wytłumaczyć co czuje się w takiej chwili.
Jeszcze większe emocje przeżywał oglądający mecz z boku Patryk Czarnowski, który wciąż zmaga się z urazem pleców. W sobotę przed spotkaniem z CSKA próbował nawet na treningu czy da radę zagrać, ale niestety, przegrał z bólem. - Rehabilituję się już od tygodnia i można powiedzieć, że z dnia na dzień jest lepiej. Mam nadzieję, że na finał z Sisleyem Treviso zdążę się wykurować. Na szczęście chłopaki spokojnie sobie poradzili, ja pewnie tylko bym przeszkadzał - stwierdził. - Jeśli jednak nie dam rady, to na następny mecz chyba nie przyjdę. To są straszne nerwy. Zdecydowanie wolę grać i nawet iść na zagrywkę, niż siedzieć z boku, na ławce - dodał.
Choć obydwaj środkowi ZAKSY zagrali w niedzielę bardzo dobrze (Gladyr wręcz rewelacyjnie), Czarnowski w finałowej rywalizacji z Sisleyem Treviso mógłby spełnić ważną mentalnie rolę. Jako jedyny gracz drużyny ma już bowiem na rozkładzie słynnych Włochów. Dwa lata temu, z Jastrzębskim Węglem wyeliminował siatkarzy Sisleya z Pucharu Challenge - tuż przed Final Four i miał w tamtym zwycięstwie znaczny udział.
- Wtedy się udało i mam nadzieję, że tym razem ponownie znajdziemy receptę na włoską drużynę. Jeżeli zagramy co najmniej tak, jak w niedzielę z Bułgarami, to będzie dobrze - nie miał wątpliwości.
Drugi środkowy ZAKSY, Wojciech Kaźmierczak też patrzy w przyszłość optymistycznie. Choć jest świadomy klasy przeciwników i darzy ich wielkim szacunkiem, o finałowej rywalizacji mówi tak:
- To są też ludzie i na pewno jest to drużyna do ogrania. Klub bardzo utytułowany, z wieloma cennymi trofeami. Ale to już było. Resovia pokazała, że można z nimi walczyć jak równy z równym. Najważniejsze, że drugi mecz znów gramy u siebie. Gdyby na wyjeździe noga nam się powinęła, straty, tradycyjnie możemy odrobić w własnej hali. Z tego co wiem, nie przegraliśmy tutaj jeszcze ani jednego meczu pucharowego. Niech więc boją się gracze z Treviso, nie my.
Faktycznie, bilans gier pucharowych na własnym boisku siatkarze kędzierzyńskiej drużyny mają imponujący. W ciągu ostatnich dwóch lat rozegrali w niej dziewięć spotkań w Pucharze CEV i nie przegrali żadnego.
- Od ponad dwudziestu lat nie było żadnej polskiej drużyny w finale pucharów europejskich. To mówi samo za siebie - nikt nie musiał i nie będzie musiał dodatkowo nas motywować - zapewnił Kaźmierczak. - Każdy z nas ma świadomość, że jak zagramy na swoim normalnym poziomie, to żaden zespół nie jest nam straszny. W niedzielę to pokazaliśmy - dorzucił Czarnowski.
A do tych, którzy zwątpili w jego drużynę i skazywali ją na pożarcie, powiedział:
- Mam nadzieję, że wszystkim niedowiarkom udowodniliśmy jakim jesteśmy zespołem, że nie warto wieszać psów na drużynie po jednym słabszym pojedynku. Sezon wciąż jest otwarty. Jesteśmy w finale Pucharu CEV, liga też się jeszcze nie skończyła. Wszystko idzie dobrą drogą.