Horror w Radomiu
Jadar Radom przegrał z Asseco Resovią Rzeszów 2:3 (14:25, 23:25, 25:20, 25:21, 13:25). MVP spotkania został Marcin Wika.
W Radomiu siatkarze przeżyli prawdziwy horror. I to nie tylko z powodu ekscytującego meczu, który skończył się dopiero w tie-breaku, ale głównie z powodu prawdziwego pecha dla zawodników grających na pozycji libero. Krzysztof Ignaczak w trzecim secie został zniesiony z boiska z podejrzeniem podkręcenia kostki, Adriana Stańczaka, który skaleczył rękę, w czwartym secie zastąpił Sirianis Hernandez.Pierwszy set miał wyjątkowo jednostronny przebieg. Nagminnie błędy popełniali radomianie. Wyjątkowo dzisiaj „nie siedziała” im zagrywka. Pierwszą partię gładko wygrała Resovia 25:14.
Początek drugiej partii był bliźniaczo podobny do pierwszej. Przy prowadzeniu 4:1 przez zespół trenera Travicy, o czas poprosił Jan Such. Na niewiele to się zdało, na pierwszą przerwę techniczną, przy głośnym dopingu własnej grupy kibiców, schodzili rzeszowianie prowadząc czterema punktami. Kiedy na zagrywkę udał się Grzegorz Kosok, radomianom udało się zremisować, było po 15. W szeregi Jadaru wkradły się jednak liczne błędy w przyjęciu, set skończył Mikko Oivanen.
Na początku trzeciego seta, w koszulce libero po stronie Jadaru pojawił się niespodziewanie Hernandez, bowiem lekkiego skaleczenia nabawił się Adrian Stańczak. Od początku ta partia przynosiła wiele emocji, a to jeszcze nie był koniec. Przy stanie 3:3, źle na nogę stanął Krzysztof Ignaczak. Ignaczak zaczął zwijać się z bólu i szybko został zniesiony z boiska. W jego miejsce pojawił się Aleksander Mitrovic. Radomianie zaczęli bezlitośnie zagrywać na niego piłkę, wykorzystując zamieszanie w szeregach Resovii. Świetnie w ataku spisywał się Konrad Małecki i Marcin Kocik. Blok skutecznie omijał Wojciech Żaliński. Piłkę setową skończył kapitan Jadaru Radom.
Czwarta partia rozpoczęła się od dwupunktowej przewagi Asseco Resovii, jednak Jadarowi szybko udało się ją zniwelować. Los tego seta przesądził moment, w którym na zagrywkę poszedł Salas. Najpierw zdobył on punkt w tym elemencie, potem skutecznie utrudniał wyprowadzenie akcji przeciwnikom. Partię skończył Paweł Papkę serwując w siatkę.
Tie-break od początku był bardzo wyrównany. Do stanu 4:4 walka toczyła się punkt za punkt. Potem widowiskowymi blokami popisał się rozgrywający Jadaru Radom – Salas. Radomianie zmieniali strony boiska prowadząc dwoma punktami. Po przerwie goście szybko nadrobili straty, a po chwili to oni prowadzili nad zespołem gospodarzy. Znakomitą grą w polu zagrywki popisywał się Łukasz Perłowski. Czas wzięty przez trenera Sucha, pomógł jego podopiecznym, Jadar zdołał ugrać dwa punkty z rzędu. Jednak „dwa ostatnie słowa” należały do Mikko Oivanena, który skończył tą partię 15:13 i cały mecz 3:2.
- Oczywiście po tym meczu pozostaje pewien niedosyt, ale cieszy nas chociaż jeden zdobyty punkt, w naszym przypadku to bardzo ważne. W pierwszych setach zaważyły nasze błędy, często psuliśmy zagrywki, siadło nam przyjęcie, cieszymy się jednak, że udało nam się doprowadzić do tie-breaka – mówił po meczu Grzegorz Kosok, środkowy Jadaru Radom.
- Na tę chwilę ciężko mi powiedzieć czemu nie udało nam się wygrać w trzech setach. Z pewnością nie bez znaczenia była zmiana libero, którą Radom skwapliwie wykorzystał. Cieszymy się jednak, że udało nam się wygrać w tie-breaku, wiadomo nasza forma nie wygląda jeszcze tak jak powinna, także te dwa punkty na pewno nam się bardzo przydadzą - Marcin Wika.
- Po kontuzji Krzyśka Ignaczaka załamało nam się przyjęcie, nie wiem czy w tym elemencie mieliśmy chociaż 40 procent. Z wyjątkiem tego pierwszego seta, który wyglądał jakby był zupełnie z innego meczu, chłopcy z Jadaru grali bardzo ambitnie, walczyli o każdą piłkę i udało im się doprowadzić do tie-breaka. – powiedział atakujący Asseco Resovii, Paweł Papke. Powrót do listy