Hristo Zlatanow: Bułgarzy zawsze mają rację
Urodził się w Sofii, ale od zawsze kojarzony jest z ligą włoską i tamtejszą reprezentacją. Miało nie być rozmowy o Lidze Mistrzów. Żaden problem, sam Hristo Zlatanow jest wystarczająco barwną i kontrowersyjną postacią. Wyrzucono go z kadry narodowej za szczerość wobec ówczesnego trenera, charakterologicznie jest typowym Bułgarem a na dodatek jak sam mówi jego osobowość ukształtował jego ojciec, niegdyś znakomity siatkarz.
PlusLiga: Czujesz się dzisiaj bardziej Bułgarem czy Włochem?Hristo Zlatanow: Urodziłem się w Bułgarii, moi rodzice są Bułgarami, mam tam wielu przyjaciół i moje korzenie na pewno są stamtąd. Jednak mieszkam już we Włoszech od wielu lat więc trudno nie nasiąknąć również miejscowym stylem życia i przyzwyczajeniami. Moja żona jest Włoszką.
- Rodzicie zadbali o to, żebyś nie zapomniał o swoich korzeniach?
- Oczywiście. Bardzo dbali o to, abym nauczył się języka bułgarskiego, którym dzisiaj władam bez żadnych problemów. Nigdy nie zapomniałem gdzie się urodziłem. Jeżdżę do Bułgarii przynajmniej raz w roku. Na więcej nie mogę sobie pozwolić, bo po prostu nie mam tyle czasu.
- Urodziłeś się w Sofii...
- Tak, urodziłem się w Sofii, ale gdy miałem bodajże pięć lat wyjechaliśmy z rodziną do Włoch, bowiem mój ojciec grał tam w siatkówkę. Jako dziecko mieszkałem w Japonii, później z powrotem w Bułgarii, znowu we Włoszech. Na stałe zostaliśmy w Italii gdy miałem 11 lat.
- Na ile mogłeś sam zadecydować, który kraj chcesz reprezentować?
- Nikt nigdy mnie nie pytał, czy chcę grać w kadrze narodowej Bułgarii.
- A gdyby zapytali?
- Wolałbym się nie zastanawiać co by było gdyby. Nie pojawił się wcześniej taki temat więc reprezentuję Italię. Gdybym teraz dostał propozycję gry w barwach Bułgarii odmówiłbym. Dlaczego? To nie byłoby właściwie z duchem sportu. Zacząłem grać dla Italii i uważam, że nietaktem byłoby nagle pojawić się w koszulce z flagą innego kraju.
- Towarzyszą ci specjalne emocje oglądając mecze Bułgarii?
- Oczywiście, większość reprezentantów Bułgarii to moi koledzy. Jednak tak jak powiedziałem, kadra narodowa dla mnie to Włochy. Tylko i wyłącznie.
- Bułgarzy jako nacja zawsze chcą mieć rację, zgodzisz się z tym?
- Tak, zdecydowanie tak jest. Czy nie mam teraz racji? (śmiech). To wynika przede wszystkim z silnego charakteru jaki posiadamy. Czasem ta cecha pomaga, czasem nie. Z moją żoną jesteśmy zupełnymi przeciwieństwami. Nigdy nie dyskutujemy, tylko rozmawiamy.
- Zarzucono ci kiedyś, że jesteś Bułgarem z reprezentujesz barwy innego kraju?
- Nie, nie spotkałem się z tym. Powiem tak, nie interesują mnie opinie innych ludzi. Najważniejsze dla mnie jest to co ja czuję. Inni mogą mówić co chcą.
- Można porównać obie reprezentacje?
- Teraz powiedziałbym, że Bułgarzy są silniejsi niż Włosi. Mają bardziej perspektywiczny skład, wielu młodych bardzo utalentowanych zawodników.
- Czy to prawda, że jesteś siatkarzem ze względu na swojego ojca?
- Nie, mój ojciec nigdy nie mówił mi, że powinienem zostać siatkarzem. Nigdy nie usłyszałem od niego słów „idź na trening, chcę żebyś był siatkarzem”. Nigdy. Zanim na dobre zacząłem przygodę z siatkówką, grałem w Mediolanie w koszykówkę. Jednak przy częstych przeprowadzkach nie mogłem na dłużej zostać w żadnym mieście, więc moja przygoda z mediolańską koszykówką szybko się skończyła.
- Jesteś podobny do ojca?
- Pod katem sportowym raczej nie. Siatkówka diametralnie zmieniła się od czasów gdy on wychodził na boisko i grał. Charakterologicznie tak. Jesteśmy bardzo podobni. Mój ojciec nauczył mnie wielu rzeczy, które później starałem się wykorzystywać w swoim własnym życiu. Zawdzięczam mu bardzo wiele.
- Wracając do kadry narodowej, grałeś w niej wiele lat, a później nagle cię w niej zabrakło, dlaczego?
- Z powodu trenera.
- To znaczy?
- Porozmawiałem bardzo poważnie z ówczesnym trenerem Montalim. Być może wtedy wyszedł na wierzch mój bułgarski charakter, ale w kilku zdaniach powiedziałem mu co o nim sądzę. Nikt nigdy nie powiedział mu prawdy prosto w oczy, więc ja to zrobiłem.
- Jaka była tamta prawda?
- Bardzo prosta. Przede wszystkim jestem człowiekiem, dopiero później sportowcem więc szacunek do człowieka jest dla mnie podstawą mojego życia. A on jako trener może i jest niezły, ale jako osoba jest dla mnie nikim.
- Żartujesz?
- Nie, nie żartuję. Zachowywał się fatalnie nie tylko w stosunku do mnie, ale wszystkich zawodników, ja jako pierwszy powiedziałem mu to prosto w oczy. A później powiedziałem to samo w kilku włoskich gazetach. Dlatego zostałem odsunięty od reprezentacji.
- Na czym polegało to jego fatalne zachowanie?
- Podczas treningów, kolacji, gdy wychodziliśmy. Żeby z nim porozmawiać trzeba było zgłaszać się na audiencję jak do Papieża. Czasem zachowywał się jakby wierzył, że jest Bogiem. Powiedziałem wtedy, że jeśli któregoś dnia go zwolnią i nowa osoba obejmie stanowiska trenera kadry Włoch, będę bardzo zaszczycony ponownym powołaniem.
- Musiałeś być bardzo szczęśliwy, że po mistrzostwach Europy w 2007 go zwolnili.
- Nie można być szczęśliwym, gdy druga osoba traci swoją pracę. Dzisiaj nie jestem na niego zły. Mogę obwiniać tylko siebie, że przez tak długi okres czasu pozwoliłem się traktować w taki sposób. Nie jestem mściwym człowiekiem. Gdy z hali treningowej włoskiej kadry zasiadłem przed telewizorem aby oglądać mecze zostałem pierwszym kibicem tej reprezentacji.
- Jakim trenerem jest Andrea Anastasi?
- Z Anastasim możemy rozmawiać jak równy z równym. Usiąść chociażby jak z tobą i porozmawiać na wszystkie tematy. Cieszę się, że znowu mogę grać w kadrze.
- W Lidze Mistrzów twój zespół już nie pogra...
- No tak, w zeszłym roku zaszliśmy bardzo daleko, dalej niż samo mogliśmy przypuszczać. Nie udało nam się wygrać, ale i tak osiągnęliśmy sukces. Szkoda, że nie udało nam się tego powtórzyć w tym roku. Mamy wiele problemów w zespole, kontuzje. Mam nadzieję, że w play-offach włoskiej ligi zaprezentujemy się lepiej. Powrót do listy