Igor Kolaković: siatkówka bez publiczności jest jak taniec bez muzyki
Sezon 2020/2021 już za nami. Siatkarze Aluronu CMC Warty Zawiercie zakończyli go na 8. miejscu, co jest jednocześnie drugim najlepszym wynikiem w historii klubu. Jak te ostatnie miesiące ocenia trener Igor Kolaković?
Na początek krótkie pytanie… W jaki sposób podsumowałbyś ten sezon?
Przede wszystkim jestem wdzięczny, że w tym szalonym okresie miałem okazję pracować w klubie Aluron CMC Warta Zawiercie. To był jeden z najtrudniejszych sezonów w moim życiu, bo tak naprawdę wszystko uzależnione było od warunków związanych z pandemią koronawirusa. Jestem naprawdę rozczarowany, bo nie graliśmy stabilnie przez cały sezon i nasza forma ciągle falowała. Może jedynie na początku nasza gra była równa, ale później nie mieliśmy stałego cyklu treningów oraz rytmu meczowego. Czasem graliśmy co drugi dzień, a czasem przerwa pomiędzy kolejnymi meczami wynosiła nawet miesiąc. Nie mieliśmy zespołu, który może grać dobrze bez treningów, bez atmosfery i z tego powodu nie jestem zadowolony ze sposobu, w jaki kończymy ten sezon, a szczególnie z play-offów. W półfinale Pucharu Polski pokazaliśmy, że potrafimy grać w ważnych meczach, ale większość ważnych spotkań przegraliśmy, zwłaszcza u siebie. Nie chcę szukać żadnych wymówek, bo to praca każdego z nas, więc odpowiedzialność również spoczywa na wszystkich. Na koniec możemy jedynie powiedzieć, że zajęliśmy miejsce odpowiadające jakości naszej drużyny. Tak w skrócie mogę podsumować ten sezon.
Czy całe dotychczasowe doświadczenie jako trener miało znacznie wobec pandemii koronawirusa? To chyba pierwszy raz w twojej karierze, gdy prawie cała drużyna wypadła z treningu na ponad 10 dni?
Ten sezon to nowe doświadczenie, nowy kraj, nowi zawodnicy, więc jestem już bogatszy o te sytuacje, ale więcej było tych gorszych momentów. Nie pamiętam, kiedy trenowaliśmy w pełnym składzie i ze wszystkimi zdrowymi zawodnikami. W trakcie sezonu, po koronawirusie, nasze treningi wznawialiśmy dwukrotnie. Większość zawodników zmagała się później z chronicznymi problemami, przeziębieniami oraz kontuzjami. Nie mieliśmy dobrego rytmu treningów oraz rytmu gry. Czasami czułem się jak pilot w samolocie, który musi lecieć przez mgłę bez radaru. W takich warunkach nie da się niczego zrobić i myślę, że wszyscy trenerzy mieli dokładnie te same problemy. Rozmawiałem z większością z nich i żaden nie jest zadowolony z tego sezonu, bo nie da się kontrolować takiej sytuacji. Staram się zapomnieć ten sezon tak szybko, jak to jest możliwe. Mam miks pozytywnych i negatywnych emocji, co jest normalne w naszym życiu, ale brak kontroli nad grupą nie był prosty.
Powiedziałeś, że chciałbyś zapomnieć ten sezon, ale czy jest chociaż jeden wyjątkowy moment, który będziesz ciepło wspominać?
Jeśli mam wybrać jeden specjalny dla mnie moment, to było to zachowanie naszych kibiców, którzy po przegranych meczach z ZAKSĄ i Jastrzębskim witali nas przed wejściem do hoteli, pokazując, że wspierają nas i są z nami w tych gorszych momentach. Dla mnie było to bardzo miłe i to był jeden z powodów, dla których przyszedłem do Polski, by być trenerem klubu właśnie z takimi kibicami. Czułem to wsparcie na początku sezonu, gdzie przez pięć pierwszych kolejek kibice byli w hali i mieliśmy ten doping. Później wszystko było naprawdę smutne, pusta hala bez możliwości kontaktu z widzami, bez emocji. Siatkówka bez dopingu kibiców jest jak taniec bez muzyki. To nie to samo. Dla mnie takie momenty są bardzo ważne, bo gdy wygrywasz, to wszyscy są blisko ciebie. Gdy przegrywasz – szczególnie gdy jesteś trenerem – wielu ludzi odwraca się od ciebie. Dlatego te momenty po przegranych z ZAKSĄ i Jastrzębiem były dla mnie pod względem emocji najlepsze w całym sezonie.