Igor Yudin: chciałem wrócić do Polski, innej opcji nie brałem pod uwagę
- Szkoda początku sezonu, gdy nie mieliśmy jeszcze tego „feelingu” siatkarskiego i uciekły nam punkty w rywalizacji z przeciwnikami na naszym poziomie. Mam nadzieję, że w rundzie wiosennej odrobimy wszystkie straty - mówi przyjmujący Łuczniczki Bydgoszcz, który po czterech sezonach spędzonych w Rosji wrócił do PlusLigi.
PLUSLIGA.PL: Po czterech latach przerwy wrócił pan do Polski i…zastał trochę inną siatkarską rzeczywistość.
IGOR YUDIN: Bardzo się cieszę, ze wróciłem do Polski, bo bardzo chciałem wrócić. Nie rozpatrywałem żadnej innej oferty, brałem pod uwagę tylko Polskę. Faktycznie, liga bardzo się zmieniła, jest znacznie więcej zespołów i bardzo duża różnica w poziomie między tymi zespołami. Łuczniczka Bydgoszcz na razie jest w drugiej części tabeli, ale staramy się grać jak najlepiej i w każdym spotkaniu pokazywać z dobrej strony, walczyć o każdą możliwą zdobycz. Tak było w starciu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle w mimnioną sobotę. Mocno się staraliśmy wyrwać jakiś punkt, ale niestety, tego punktu nie mamy.
W pierwszym i trzecim secie faktycznie byliście blisko wygranej, ale…?
IGOR YUDIN: Mamy młodą drużynę i tu właśnie tkwi problem. Potrafimy grać super, walczyć na równi z mistrzem Polski, a w następnym secie popełnić serię błędów własnych i przegrać do 15. Myślę, że generalnie możemy być zadowoleni po meczu z ZAKSĄ, bo walczyliśmy do końca, a to niezwykle istotne. Zdobyliśmy też cenne doświadczenie w konfrontacji z mocnym przeciwnikiem. To zaprocentuje w przyszłości.
Miałam okazję obejrzeć kilka spotkań Łuczniczki i moim zdaniem, macie ogromne problemy z organizacją gry, zwłaszcza na linii blok - obrona.
IGOR YUDIN: Na to wszystko składa się kilka czynników. Młodość, o której już wspomniałem. Także fakt, że mamy zupełnie nowy zespół i potrzebujemy czasu na zgranie. Mimo tego iż przeszliśmy długi okres przygotowawczy, dopiero teraz zaczynamy grać taką siatkówkę, jakiej chce trener Makowski i jaką my chcemy prezentować. Niestety, teraz trafiamy na bardzo mocne zespoły, była ZAKSA, następna jest Resovia i o punkty będzie ciężko. Szkoda początku sezonu, gdy nie mieliśmy jeszcze tego „feelingu” siatkarskiego i uciekły nam punkty w rywalizacji z rywalami na naszym poziomie. Mam nadzieję, że w rundzie wiosennej odrobimy wszystkie straty oraz, że uda nam się uszczknąć co nieco także tym mocniejszym rywalom.
Wspomniał pan, że bardzo chciał wrócić do Polski. Mimo tych nieprzyjemnych doświadczeń ze swojego pobytu w Olsztynie?
IGOR YUDIN: Nie czuję już żadnej złości czy żalu. Było jak było, trudno. Ja później wybrałem inną drogę. Pojechałem do Rosji i z roku na rok przechodziłem do lepszego klubu. To było cenne doświadczenie, ale jak nadmieniłem na początku, bardzo chciałem wrócić do Polski, bo tutaj mam rodzinę - żonę i dwójkę dzieci. Nie mogę już spakować plecaka i sam pojechać w siną dal. Teraz jest nam dużo łatwiej, ja jestem tutaj znacznie spokojniejszy, a to z kolei, taką mam nadzieję, przenosi się na boisko.
Zmiana klubów w Rosji związana była wyłącznie z aspektem sportowym, czy decydowały też kwestie materialne? Jeśli dobrze pamiętam, nie lubi pan częstych zmian.
IGOR YUDIN: Dwa lata spędziłem w Jarosławiu i to był zespół, nazwijmy to, niższej klasy. Później dostałem ofertę z Kamerowa i to już była niezła drużyna. Mieliśmy bardzo udany sezon, trafiliśmy do Final Six, bo wtedy obowiązywał inny regulamin. A w ostatnim roku swojego pobytu w Rosji miałem szansę pójść do Krasnodaru, gdzie grał mój stary dobry kolega Marlon. W swoim pierwszym sezonie ligowym grałem z nim w Brazylii i nie mogłem mu odmówić. Ale niestety, klub dopadły ogromne problemy finansowe i nic nie poszło tak, jak powinno. Mieliśmy naprawdę mocną ekipę, z Janem Stokrem, kilkoma dobrymi rosyjskimi graczami.
Kryzys finansowy w rosyjskiej siatkówce jest mocno odczuwalny?
IGOR YUDIN: Złote czasy dla siatkówki na pewno już minęły i mnie osobiście się wydaje, że jeszcze długo sytuacja nie wróci do normy. Oczywiście, takie zespoły jak Zenit Kazań czy Dynamo Moskwa nie mają problemów finansowych, ale reszta już tak. Naprawdę, nie jest ciekawie.
Można się przyzwyczaić do rosyjskich warunków życia i pracy?
IGOR YUDIN: To nie jest łatwy kraj do życia, ale mnie było łatwiej. Urodziłem się w Rosji i czułem się tam jak w domu, mam z Rosją dużo wspólnego. Jeśli więc chodzi o kwestie kulturowe, nie było problemu. Trochę uciążliwe natomiast są dalekie podróże na mecze. Wiąże się z tym ogromne zmęczenie, żeby nie powiedzieć znużenie. Trzeba być mocnym nie tylko fizycznie, ale też psychicznie, aby wytrzymać tak długi sezon i to ciągłe ciśnienie.
W trakcie pobytu w Rosji zrezygnował pan z gry w kadrze Australii i zmienił obywatelstwo. Dla mnie było to spore zaskoczenie.
IGOR YUDIN: Mam dwa obywatelstwa, australijskie i rosyjskie. W 2012 roku zakończyłem karierę reprezentacyjną, poszedłem grać do Rosji i miałem sposobność zmienić sportowe obywatelstwo na rosyjskie. Kiedyś, w Jastrzębskim Węglu grałem jako Australijczyk, a teraz, w Bydgoszczy jako Rosjanin. Mam dwa paszporty, ale sportowo przynależę do Rosji i to Rosja jest moją federacją.
Dlaczego po IO w Londynie nie chciał pan już grać w reprezentacji? Mieliście wtedy niezłą drużynę.
IGOR YUDIN: To prawda, na igrzyskach w Londynie tworzyliśmy bardzo fajny kolektyw i proszę mi wierzyć, że podjęcie tej decyzji nie przyszło mi łatwo. Bardzo długo biłem się z myślami, rozważałem tę alternatywę. Decyzję podjąłem przede wszystkim dla siebie. Czułem, że nie do końca wyrabiam już fizycznie. Grając w kadrze i klubie byłem obciążony praktycznie przez cały rok i ciągle miałem jakieś problemy zdrowotne - kolano, plecy, bark. To zdecydowało. I (odpukać!) od tamtej pory naprawdę czuję się dobrze, fizycznie czuję się dużo lepiej niż gdy miałem 25 lat. Do tego, jak mówiłem, mam już rodzinę i jestem zadowolony, że latem mogę spędzać czas z najbliższymi.
Czyli już do końca kariery zawodowej pozostanie pan w Polsce?
IGOR YUDIN: Naprawdę, bardzo bym chciał. Mam kontrakt w Bydgoszczy, wszystko mi tam pasuje i mam nadzieję, że będą lepsze wyniki. Tak to wygląda na dziś.