Igor Yudin: szansa jakiej jeszcze nie było
Na inaugurację rozgrywek Ligi Mistrzów Jastrzębski Węgiel zagra na własnym boisku z uczestnikiem ostatniego Final Four, ACH Volley Bled. Potem śląską ekipę czekają jeszcze starcia z Olympiacosem Pireus i Budvanską Rivijerą Budva. - Takiej szansy na awans do kolejnej rundy jeszcze nie mieliśmy. Trzeba ją wykorzystać - komentuje atakujący jastrzębian, Igor Yudin.
PlusLiga: W najbliższą środę ruszają rozgrywki Ligi Mistrzów. Z jakimi nadziejami, oczekiwaniami przystąpi do nich Jastrzębski Węgiel?
Igor Yudin: Uważam, że w rozpoczynającej się edycji mamy rywali na równym sobie poziomie, na pewno słabszych niż rok temu i wydaje mi się, że nigdy wcześniej - przynajmniej odkąd ja gram w Jastrzębiu, nie mieliśmy tak wielkiej szansy na awans do dalszych gier. Trzeba ją tylko wykorzystać, a mamy wszelkie predyspozycje, by to zrobić. Żeby nie zostać źle zrozumianym - w Lidze Mistrzów wszystkie drużyny potrafią grać w siatkówkę, nie ma słabeuszy, ale jednocześnie, mogliśmy trafić znacznie gorzej.
- Rywalizację rozpoczynacie od konfrontacji ze słoweńskim Bledem - teoretycznie najsilniejszym przeciwnikiem w grupie.
- Teoretycznie najmniej wygodnym rywalem faktycznie powinien być Bled - uczestnik ostatniego Final Four, którego skład niewiele się zmienił. Ale ja jakoś, chyba po zeszłorocznych doświadczeniach, mam sporo dystansu do Greków. Olympiacos to wprawdzie w tym sezonie zupełnie nowa drużyna, osłabiona, ale mogą nas zaskoczyć - tak jak rok temu Panathinaikos, który przyjechał do Jastrzębia w mocno okrojonym składzie, a przegraliśmy 1:3. Nie możemy liczyć na słabość przeciwników. Do każdego meczu musimy podejść skoncentrowani w stu procentach i grać na maksa.
- W poprzednich rozgrywkach JW pokonał u siebie Piacenzę i Friedrichshafen, a jednak nie udało się wyjść z grupy. Dlaczego?
- Kluczowe były pojedynki wyjazdowe. Rok temu na wyjeździe nie szło nam najlepiej, przegraliśmy wszystko. Tym razem trzeba punktować również na parkietach rywali. Potem, przed własną publicznością, która zawsze pomaga, będzie grało się łatwiej.
- Pan boryka się z urazem. Zdąży pan wykurować się przed pierwszym meczem LM?
- Wydaje mi się, że w inauguracyjnym spotkaniu Ligi Mistrzów nie będę mógł zagrać. Rezonans wykazał, że jest jakiś ucisk na kość, wynikający z przeciążenia. Przechodzę terapię magnetyczną, która będzie się składała najprawdopodobniej z czterech sesji. To dość bolesne i nieprzyjemnie zabiegi, które niestety uniemożliwiają mi normalny trening. Kontuzja nie jest jednak poważna, więc lepiej wyleczyć ją teraz i być gotowym na najważniejsze mecze sezonu.
- Na szczęście pana zmiennik Mitja Gasparini okazał się godnym zastępcą. Niespodziewania wyrosła panu poważna konkurencja....
- Rozmawialiśmy z trenerem dawno temu, że Mitja powinien dostać swoją szansę, bo jest na to przygotowany. Ja z kolei wiedziałem, że nie gram na sto procent. Bardzo się cieszę, że gra dobrze, bo jego dobra gra jest naszej drużynie bardzo potrzebna. Ale mam nadzieję, że nie będzie grał aż tak dobrze, żebym musiał do końca sezonu siedzieć na ławce....to żart oczywiście. Mówiąc poważnie, najważniejsze jest zwycięstwo drużyny - ze mną w szóstce, czy z nim to już mniej istotne. Na pewno zdrowa rywalizacja o miejsce w składzie jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Wręcz przeciwnie, może spowodować, że obydwaj wzniesiemy się na wyżyny możliwości.
- PlusLiga przechodzi w tym roku małą reformę, zmieniły się reguły gry. Podobają się panu?
- Słyszałem co na temat nowej formuły rozgrywania meczów mówią reprezentanci, że nie do końca są zadowoleni. Mnie wydaje się ona ciekawa, a czy tak będzie w rzeczywistości? Dla mnie zaskakujące jest, że I runda skończy się już za dwa tygodnie. Bardzo szybko. Plusem jest, że grając mecze środa - sobota drużyny szybciej się zgrywają, szybciej łapią swój rytm.
- A minusem?
- Tempo meczów jest galopujące. Nie ma czasu żeby odpocząć, zregenerować organizm. Nie ma też czasu żeby porządnie przygotować się do kolejnych pojedynków. Dlatego nie ma co się dziwić, że poziom gry faluje. Od początku sezonu mieliśmy zaledwie jeden dzień wolny, jedną niedzielę wyłącznie dla siebie. Powoduje to w zawodnikach zmęczenie fizyczne i mentalne. Kiedy dodatkowo przychodzą porażki, wszystko się nawarstwia, naprawdę trudno się odbudować. A gdy przydarzy się jakaś kontuzje, wtedy ten szybki rytm może okazać się zabójczy. Ale co mamy zrobić? Musimy grać. Nie możemy powiedzieć, że nam się nie podoba system, że chcemy odpocząć. To jest nasza praca, pracujemy tak, jak żąda od nas pracodawca. Poza tym, ja to po prostu kocham. Lubię grać i trenować.