Ihosvany Hernandez: bardzo chciałem zostać
Ihosvany Hernandez Rivera przez ostatnie dwa lata był podporą Asseco Resovii. Z tym 37-letnim już środkowym postanowiono nie przedłużać umowy na kolejny rok. Kubańczyk nie ukrywa rozgoryczenia tym faktem.
Ihosvany Hernandez: - Jestem bardzo zawiedziony, bo liczyłem, że pogram jeszcze dwa lata i tutaj w Rzeszowie zakończę karierę. Bardzo chciałem zostać w Resovii. Wiązałem także swoją przyszłość z tym miastem, z którym zżyłem się już na dobre. Chciałem kupić tu nieruchomość, a w przyszłości zaangażować się w pracę z młodzieżą. Z moją narzeczoną Arais planowaliśmy już dziecko. Niestety dość nieoczekiwanie te wszystkie moje plany zostały podcięte, bo zupełnie inaczej to sobie wyobrażałem. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko spakować się i wyjechać.
PlusLiga: Można się było jednak liczyć z taką decyzją tym bardziej, że kończył ci się kontrakt, a dzień po ostatnim finałowym meczu ze Skrą ty, jak i kilku innych zawodników, zostaliście poinformowani o tym, że na wasze pozycje klub chce pozyskać innych graczy…
- Ja jednak do końca liczyłem na pozostanie. Nie oczekiwałem, że trener Ljubo Travica nie będzie mnie widział w składzie. Do dziś cały czas się zastanawiam dlaczego tak postąpił. To jest jego strategia, bo chciał zbudować swój skład. W minionym sezonie dostał przecież zespół, na skład którego nie miał wpływu. Trener wytłumaczył mi, że nie mogę zostać, bo będzie za dużo obcokrajowców w zespole. Ja to zrozumiałem, ale wyraziłem chęć na pozostanie i granie w mniejszym wymiarze. W Lidze Mistrzów nie ma limitu obcokrajowców, a w PlusLidze bywają różne sytuacje, gdy ktoś jest bez formy, albo są jakieś kontuzje i wówczas byłbym pomocny. Trener jednak na to się nie zgodził. Bardzo żałuję, bo jak na ironię losu, nigdy nie grałem w Lidze Mistrzów. Byłem na olimpiadach, mistrzostwach świata, Lidze Światowej i wielu innych wielkich imprezach. Pierwszy raz kiedy miałem okazję grać w LM, nie pozwolił mi na to Fidel Castro i miałem roczną karencję. Teraz, kiedy znów pojawiła się szansa, przekreślił ją ktoś inny…
- Z tych wypowiedzi wynika, że obwiniasz trenera za całą tę sytuację. Czyżby doszło wcześniej między wami do jakiegoś konfliktu?
- Nic z tych rzeczy, konfliktu nie było i nie ma. Miałem z nim bardzo dobry kontakt. Profesjonalnie podchodziłem do swoich obowiązków. Zawsze byłem punktualnie, na wyjazdach nie przysparzałem kłopotów itd. Wiem natomiast, że trener Travica miał zastrzeżenia do mojego zaangażowania na treningach, że nie są one na 100 procent. U niego trening jest wykładnią na mecz, która decyduje o składzie. Mimo jednak, że trenowałem na 60 procent, to w meczach nie zawodziłem. Zresztą nie tylko ja miałem z tym problemy. Trener miał zastrzeżenia do kilku zawodników, którzy narzekali na długie i ciężkie zajęcia.
- Może też przy tej decyzji wzięto pod uwagę stan twojego zdrowia? Wiadomo przecież, że na początku sezonu miałeś artroskopię kolana, która wyeliminowała cię z gry na kilka spotkań, a z opinii lekarskiej wynikało, że każdy kolejny uraz będzie oznaczał operację i długą rehabilitację…
- Problemy z kolanami mam od 20 lat. Jestem jednak na tyle doświadczonym zawodnikiem, że przy indywidualnym trybie trenowania byłbym w stanie dobrze przygotować się do sezonu. Jako sportowiec szanuję decyzję trenera. Siatkówka to całe moje życie i nadal będę ją uprawiał tylko szkoda, że już nie w Rzeszowie. Jest mi przykro, ale znacznie gorsze rzeczy już w życiu przeżyłem, jak choćby ucieczkę przed reżimem Fidela Castro przez opuszczenie drużyny narodowej Kuby więc i z tym sobie poradzę.
- Gdzie zatem zagra Ihosvany Hernandez w przyszłym sezonie?
- Zainteresowany moją osobą był Jadar Radom, ale nie doszliśmy do porozumienia. Nieprawdą jest, że postawiłem im wygórowane warunki finansowe. Chciałem tam grać za mniejsze pieniądze niż te, które miałem w Rzeszowie, ale na ten poziom, jaki prezentuję ich oferta była za niska. Na 99 procent opuszczam więc Polskę, bo poza Radomiem żaden inny klub nie był zainteresowany moją osobą. Zagram najprawdopodobniej w Hiszpanii lub Grecji. Na razie jednak za wcześnie na konkrety. Muszę zastanowić się, która oferta będzie dla mnie najlepsza.
- Znasz skład Asseco Resovii na nowy sezon. Czy według ciebie jest to mocniejszy zespół?
- Trudno teraz przewidzieć. Wszystko zweryfikuje boisko. Po tych zmianach zawodnicy muszą się przede wszystkim zgrać i potrzeba na to czasu. Zespół, z którego odchodzę zdobył przecież wicemistrzostwo Polski i postawił bardzo wysoko poprzeczkę swoim następcom. Jak drużynie w zmienionym składzie uda się powtórzyć ten dobry wynik, to na pewno będzie to sukces.
- Co najbardziej zapamiętasz z tej dwuletniej przygody z Resovią?
- Ciepło kibiców na każdym meczu, obojętnie czy w Rzeszowie, czy na wyjeździe. Bliskość z mieszkania do hali no i te bloki w tie breaku w drugim meczu półfinałowym w Kędzierzynie. To było przełomowe spotkanie w drodze do finału. Zresztą mam w planach odwiedzać przyjaciół w Rzeszowie. Szczególnie Luisa Delgado, który na Kubie mieszkał na tej samej ulicy i urodził się w tym dniu co ja, a dopiero poznaliśmy się przed dwoma laty. Na koniec pragnę podziękować wszystkim za te niezapomniane dwa lata w Rzeszowie.