III weekend LŚ bez większych niespodzianek
Trzeci weekend fazy interkontynentalnej Ligi Światowej za nami. Kolejne cenne punkty do swojego konta dopisały drużyny Brazylii, Stanów Zjednoczonych, Rosji, Włoch, Kanady i Japonii. Jedną z niespodzianek minionego weekendu było dwukrotne zwycięstwo Japonii nad Finlandią.
Grupa A
Brazylijczycy po dwukrotnym pokonaniu Polaków nie zwolnili tempa. Podczas dwóch wyjazdowych spotkań z reprezentacją Argentyny odnieśli pewne zwycięstwa 3:0. Podopieczni Bernarda Rezende ani przez chwilę nie stracili kontroli nad wynikiem. W drugim spotkaniu podopieczni Javiera Webera poprawili nieco swoją grę, lepiej prezentowali się w polu serwisowym przez co sprawiali Canarinhos niemałe problemy. Jednak ostatnie słowo i tak należało do Brazylijczyków. Co więcej, drużyna z Brazylii z meczu na mecz prezentuje się coraz lepiej. - Chciałbym pogratulować zawodnikom Argentyny poprawy gry w stosunku do wczorajszego spotkania. Grali inaczej, ryzykowali zagrywką i to przyniosło skutek, jednak w końcówkach to my byliśmy lepsi. Wracamy do domu z bardzo ważnymi sześcioma punktami - powiedział po drugim meczu Bruno Rezende.
Argentyna - Brazylia 0:3 (20:25, 21:25, 15:25)
Argentyna - Brazylia 0:3 (21:25, 25:27, 13:25)
Stany Zjednoczone do tegorocznych rozgrywek Ligi Światowej przystąpiły z wyraźnie odmłodzonym składem. Póki co ta młoda drużyna radzi sobie całkiem nieźle w „światówce”. W piątek pokonali Francuzów 3:0. Podczas tego spotkania podopieczni Tillie Laurenta nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Atakiem zdobyli zaledwie 29 punktów przy 96 próbach. Z kolei po stronie gospodarzy zawodnikiem, który w dużej mierze przyczynił się do triumfu Amerykanów był Matthew Anderson, który sam dla swojego zespołu zdobył 22 punkty. Francuzi po zimnym prysznicu, jaki zafundowali im rywale w piątek, na drugi mecz wyszli zdecydowanie bardziej zmotywowani. Od samego początku narzucili przeciwnikowi swój styl gry. Jednak gospodarze tanio skóry nie sprzedali. O ostatecznym rozstrzygnięciu zadecydował tie-break, w którym lepsi okazali się gospodarze. Najlepszym zawodnikiem wybrano dobrze znanego w Polsce Paula Lotmana (21pkt). Natomiast w szeregach Francuzów najbardziej wyróżniającym się siatkarzem okazał się Earvin Ngapeth (23pkt). - Nie ma wątpliwości, że choć Francja jest młodym zespołem to posiada bardzo zdolnych zawodników. Byłem bardzo zadowolony ze zmiany jaką dał Paul Lotman. To już drugi raz w tym roku, gdy jego zmiany okazują się trafione - powiedział John Speraw, trener reprezentacji Stanów Zjednoczonych.
USA - Francja 3:0 (25:15, 29:27, 25:16)
USA - Francja 3:2 (22:25, 25:22, 24:26, 30:28, 15:9)
Po czterech meczach drużyna z Brazylii umocniła się na pierwszym miejscu w grupie (11pkt), drugie miejsce zajmują Stany Zjednoczone (8pkt). Reprezentacja Polski z zaledwie jednym punktem zajmują ostatnie miejsce w grupie. Biało-czerwoni, aby zachować szansę na awans do Final Six nie mogą sobie pozwolić na kolejne porażki i straty punktów.
Grupa B
Rosjanie wygrali dwa spotkania z Serbią, które zostały rozegrane w Kalingradzie. Piątkowy mecz tych dwóch drużyn można by określić spotkaniem do jednej bramki. Rosjanie dominowali właściwie w każdym elemencie rzemiosła siatkarskiego. W sobotę natomiast podopieczni Igora Kolakovicia zawiesili nieco wyżej poprzeczkę przeciwnikom. Udało się im wygrać drugą i trzecią partię. Jednak ostatnie słowo należało do Rosjan, którzy w tie-breaku nie pozostawili złudzeń, że to im należy się zwycięstwo. - Trudno było nam wyjść na boisko, na to drugie spotkanie. Mieliśmy szansę pokonać Rosjan, ale popełniliśmy za dużo błędów własnych przez co to przeciwnicy cieszyli się ze zwycięstwa - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Dragan Stanković. Z kolei Siergiej Makarow, trener Sbornej nie krył swojego zadowolenia ze zwycięstwa i podkreślił, że rozegranie pięciu setów z Serbią było cennym doświadczeniem dla jego drużyny. - Zagraliśmy pięć setów i było to dla nas bardzo cenne doświadczenie. Pokazaliśmy, że jako drużyna potrafimy ze sobą współpracować.
Rosja - Serbia 3:0 (29:27, 25:14, 25:10)
Rosja - Serbia 3:2 (25:23, 24:26, 22:25, 25:18, 15:8)
W pierwszym meczu w Turynie Włosi pokonali pewnie Kubę 3:0. Podopieczni Mauro Berruto zagrali bardzo dobre spotkanie. Świetnie spisywali się m.in. w ataku, gdzie nie do zatrzymania był Ivan Zaytsev (19pkt.) oraz Simone Parodi (13pkt.). Włosi w niedzielę również nie zwolnili tempa i bez większych problemów po raz drugi pokonali Kubańczyków. Dzięki zwycięstwu 3:0 objęli prowadzenie w grupie. Mają co prawda tyle samo punktów co Rosjanie (11pkt.), ale zanotowali lepszy bilans setów 12-2, a Sborna 12-3. - To był świetny mecz w naszym wykonaniu. Gra przeciwko drużynie z Kuby nie jest łatwa. Z takim zespołem gra się bardzo trudno. Przy okazji dziękuje wspaniałym kibicom za wsparcie i świetny doping- powiedział Cristian Savani, kapitan reprezentacji Włoch.
Włochy - Kuba 3:0 (25:20, 25:17, 25:23)
Włochy - Kuba 3:0 (25:23, 25:18, 25:19)
Pierwsze miejsce w grupie zajmują Włochy (11 oczek), przed Rosją (11).
Grupa C
Kanadyjczycy bez większych problemów pokonali dwukrotnie Koreańczyków. W pierwszym spotkaniu przewagę gospodarzy było widać w każdym elemencie. Podopieczni Glenna Hoaga świetnie spisywali się m.in. w ataku i bloku, w tym drugim elemencie zdobyli aż 15 punktów, przy zaledwie 2 gości. Najlepszym zawodnikiem spotkania okazał się Frederic Winters (14pkt.). W drugim meczu drużyna z Korei prezentował się nieco lepiej, jednak nie była w stanie przeciwstawić się dobrze dysponowanym Kanadyjczykom, wspieranym przez głośną kanadyjską publiczność. Podopieczni Glenna Hoaga z kompletem punktów (12pkt.) zajmują aktualnie pierwsze miejsce w grupie C. - Po piątkowym meczu wiedzieliśmy, że Korea zagra jeszcze lepsze spotkanie. My natomiast zdawaliśmy sobie sprawę, że musimy wygrać dwa mecze przeciwko tej drużynie. Udało się nam to zrobić. To świetne uczucie. Jednocześnie wiemy, że możemy grać jeszcze lepiej - powiedział po drugim meczu Frederic Winters, kapitan reprezentacji Kanady.
Kanada - Korea 3:0 (25:19, 25:10, 25:18)
Kanada - Korea 3:0 (25:23, 25:20, 25:20)
Finowie z kolei dość niespodziewanie przegrali dwa wyjazdowe spotkania z Japonią 1:3. Nie da się ukryć, że błędy własne reprezentacji Finlandii przyczyniły się w znacznym stopniu do ich porażki. Natomiast gospodarze przed własną publicznością pokazali się z bardzo dobrej strony. Bardzo dobrze spisywali się w ataku, gdzie wiódł prym Tatsuya Fukuzawa jaki i polu serwisowym. Natomiast podopieczni Tuomasa Sammelvuo popełniali ogromną ilość błędów własnych, w pierwszym meczu 27 przy 18 gospodarzy, a w aż drugim 31 przy 21 Japończyków. - Podczas drugiemu meczu mieliśmy ten sam problem jaki towarzyszył nam w piątek. Nie potrafiliśmy skończyć ataku, kiedy graliśmy wysoką piłką, do tego doszły problemy z kontratakiem. Drużyna z Japonii atakowała z bardzo wysokich piłek, a my mieliśmy ogromne trudności, żeby ich zablokować - powiedział po meczu Antti Siltala, kapitan reprezentacji Finlandii.
Japonia - Finlandia 3:1 (25:17, 25:18, 24:26, 25:18)
Japonia - Finlandia 3:1 (23:25, 25:21, 25:19, 25:22)
Na czele stawki znajduje się Kanada (12 punktów), druga pozycja należy do Holandii (9).