III weekend LŚ: Tylko Brazylia niepokonana
Cała siatkarska Polska żyła w miniony weekend pojedynkami z wielką Brazylią. Tymczasem w innych grupach również nie brakowało emocji. Wreszcie obudzili się Włosi i pokonując dwukrotnie na wyjeździe Holandię, wrócili do walki o Final Six.
Grupa A: USA, Holandia, Chiny, Włochy
Trener reprezentacji Włoch Andrea Anastasi odetchnął z ulgą. Gra jego podopiecznych wreszcie "zaskoczyła”, a 5 oczek zgarniętych Holendrom pozwoliło wrócić do marzeń o finale LŚ w Belgradzie. W pierwszym pojedynku, który przerwał złą passę "azzurrich”, świetnie zagrał Michał Łasko. - To on poprowadził zespół do zwycięstwa - przyznał Anastasi dodając, że w końcu zobaczył taką siatkówkę, jakiej oczekiwał od swoich graczy.
- Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że rywale nie zagrali najlepiej i trochę ułatwili nam zadanie - wyznał z kolei Matej Cernic nie kryjąc radości, że Italia wciąż pozostaje w grze o Belgrad.
Na razie Włosi zajmują trzecią pozycję w grupie, ze stratą 6 punktów do USA i 3 do Holandii.- Teraz będzie znaczne łatwiej, bo przerwaliśmy niemoc - zapewnił jednak Cernic.
Grupa B: Argentyna, Korea Płd, Francja, Serbia
Po początkowo wyrównanej walce o punkty, w grupie B sytuacja zaczyna się klarować. Na czoło wysunęli się Francuzi, którym niezmiernie zależy na wygraniu rywalizacji i podreperowaniu swojego morale. Już w kolejny weekend do zespołu dołączą największe gwiazdy - Stephane Antiga i Oliver Kieffer. Wszystko po to, by nie zmarnować szansy, utrzymać przynajmniej drugą lokatę i pojechać na finał do Serbii.
Największe gwiazdy wracają również do serbskiego składu. W minioną niedzielę pojawił się na boisku kapitan Nikola Grbić, a później, na konferencji prasowej zapewnił, że zespół jest na najlepszej drodze, by powalczyć o zwycięstwo w finale turnieju. - Coraz lepiej się rozumiemy, powoli łapiemy właściwy rytm gry. Jestem usatysfakcjonowany wynikiem rywalizacji z Argentyną i tym jak wracamy do dobrej dyspozycji.
Grupa C: Rosja, Kuba, Bułgaria, Japonia
Ta grupa ma już tylko dwóch faworytów - Rosję i Kubę. Bułgarzy ostatecznie pogrzebali szanse na drugie miejsce i jedyne, co im pozostaje, to walka o honor. Silvano Prandi rozpoczął swoją pracę w nie najlepszej atmosferze. Tydzień temu, po przegranym na własnym terenie meczu z Japonią, prasa zaatakowała jego podopiecznych, zarzucając im lekceważenie obowiązków. Podobno, po pierwszym, łatwo wygranym pojedynku z Azjatami udali się na nocne świętowanie do dyskoteki i następnego dnia nie byli w stanie dorównać japońskim rywalom. W bułgarskiej prasie rozpętała się burza i nawet zwycięstwo nad Rosjanami nie zdołało jej uspokoić. Tym bardziej, że następnego dnia nie było już tak kolorowo i porażką 0:3 "bułgarscy junacy” pożegnali się z marzeniami o awansie do dalszych rywalizacji.
- Rosja to najcięższy rywal w grupie. Zagraliśmy dwa mecze na naprawdę wysokim poziomie. To był dobry sprawdzian sił dla mojego zespołu - podsumował, zachowując ogromna dozę spokoju Silvano Prandi.
Grupa D: Brazylia, Polska, Wenezuela, Finlandia
13 tysięcy fanów z całego kraju przyjechało do Łodzi ze sporymi nadziejami i oczekiwaniami. I choć nasi siatkarze dwukrotnie ulegli utytułowanym rywalom, nikt ze zgromadzonych w hali Arena kibiców nie żałował spędzonego tam czasu. Warto było przyjechać i popatrzeć jak bawią się siatkówką Brazylijczycy, zobaczyć łzy wzruszenia na twarzy Giby wręczającego niepełnosprawnemu dziecku swoją koszulkę z autografem. Mimo wszystko, warto było również obejrzeć w akcji polskie młode orzełki, pełne entuzjazmu i chęci ogrania wielkich Brazylijczyków.
- Tym razem się nie udało, ale to wcale nie znaczy, że tak będzie zawsze - skwitował zauroczony polską publicznością Grzegorz Łomacz. Czego zabrakło? Doświadczenia i jeszcze raz doświadczenia - stwierdził.
Do porażek z Canarinhos spokojnie podszedł też Daniel Castellani. - Naszym zadaniem w Lidze Światowej jest ogrywanie się, kształtowanie charakteru drużyny. W każdym meczu widzę jakiś postęp - uznał.
Kurtuazyjnych komplementów nie szczędzili biało - czerwonym Giba i Bernardo Rezende. - Reprezentacja Polski jest na etapie przebudowań, dlatego rozumiemy, że zdarzają im się porażki. W drugim meczu zagrali znacznie lepiej, niż w pierwszym. Polska zawsze jest trudnym rywalem - podsumował kapitan gości. - Chciałbym pogratulować Danielowi Castellaniemu zespołu, z którym pracuje. Jestem przekonany, że w niedalekiej przyszłości Polacy będą naprawdę silnym rywalem. W drugim pojedynku na słowa uznania zasłużyli szczególnie Jakub Jarosz i Bartosz Kurek - dodał szkoleniowiec mistrzów świata.