Imperator zatrzymany! PGE Skra wraca z tarczą
PGE Skra Bełchatów odniosła sensacyjne zwycięstwo 3:2 nad Zenitem Kazań. Podopieczni Miguela Falaski pokonali rosyjskiego Imperatora na jego własnym terenie. – Ten mecz po raz kolejny pokazał, że potrafimy walczyć – powiedział po spotkaniu Karol Kłos, środkowy żółto-czarnych.
Spotkanie z mistrzem Rosji i zwycięzcą zeszłorocznej Ligi Mistrzów bełchatowianie rozpoczęli źle. Spora ilość własnych błędów i dobra gra „wielkiej trójki” Zenitu, ustanowiła wynik meczu na 2:0 dla Rosjan i przekreślała szanse na zwycięstwo polskiej drużyny. Wtedy jednak PGE Skra pokazała, że zawsze walczy do samego końca.
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że Kazań ma w swoim składzie siatkarskie indywidualności, takie jak Leon, Michajłow czy Anderson. Wiedzieliśmy też, że jeśli zagramy zespołowo i będziemy dobrze serwować, możemy wygrać. Mam nadzieję, że nadal będziemy grać z takim nastawieniem, walcząc do końca o każdy punkt. W trzecim secie traciliśmy już dwa, trzy punkty, ale udało nam się wrócić do gry, dogonić przeciwnika i odmienić wynik meczu. Podobna sytuacja miała miejsce podczas Pucharu Polski. To ważne, że znów pokazaliśmy, że walczymy o każdą piłkę – ocenił spotkanie Nicolas Marechal, przyjmujący PGE Skry Bełchatów.
Choć w Zenicie Kazań, gra rozkłada się przede wszystkim na trzech zawodników, to w Bełchatowie każdy potrafi zrobić różnicę. Na szczególne uznanie zasługują Facundo Conte i Srećko Lisiniac, którzy w najważniejszych momentach potrafili zmotywować drużynę do walki. Argentyńczyk zdobył 21 punktów, a Serb – 16, atakując z niemal 70% skutecznością.
- To był bardzo trudny mecz. Rywale w dwóch pierwszych setach zagrali bardzo dobrze w zagrywce. Kiedy drużyna tak serwuje, niemożliwe jest, aby ją pokonać. Mimo to staraliśmy się skupić na swojej grze i poprawić jej elementy. Uważam, że od trzeciego seta zagraliśmy bardziej skoncentrowani. Mieliśmy bardzo dobrą atmosferę w drużynie i cały czas wspieraliśmy się na boisku. Myślę, że zasłużyliśmy na to zwycięstwo – powiedział Srećko Lisniac, środkowy PGE Skry Bełchatów.
Inne elementy, które przesądziły o zwycięstwie Bełchatowa wskazuje drugi środkowy: Karol Kłos, świetnie spisujący się w polu serwisowym (3 asy).
- Słabym punktem Zenitu jest przyjęcie. Niedoskonałości w tym elemencie, nadrabiają za to w ataku. Grają wysoką piłkę, bo na taką pozawala im zasięg, jakim dysponują skrzydłowi. Ciężko jest ich zablokować i można liczyć tylko na to, że się pomylą. Naszą siłą była przede wszystkim defensywa. Bardzo dobrze broniliśmy i to pomogło nam wygrać na terenie rywala – ocenił mistrz świata - Wczorajszy mecz po raz kolejny pokazał, że podnosimy się z wyniku 0:2 i nawet w tak trudnej sytuacji walczymy do samego końca – dodał.
PGE Skra Bełchatów by awansować do Final Four musi wygrać rewanż. Pewne jest, że nawet ponowne doprowadzenie do tie-breaka będzie jeszcze trudniejsze, niż wygrana w Kazaniu. Doping polskich kibiców może okazać się niezbędny.
- Myślę, że taki mecz, jaki czeka nas w czwartek, zachęci kibiców do przyjścia na halę i wspierania naszej drużyny. Pamiętam jak pomagali nam podczas Mistrzostw Świata i jestem pewny, że jeśli w Łodzi będzie podobnie, to jeszcze powalczymy. Na pewno nie będzie łatwo. Rosjanie przyjadą do Polski bardzo rozdrażnieni i będą chcieli pokazać kto jest lepszy. Jak będzie, zobaczymy! – dodał Karol Kłos.
Podobnego zdania jest Nicolas Marechal, który już teraz mobilizuje kibiców do dopingu – W Rosji nie spodziewałem się ani pełnej hali, ani niesamowitej atmosfery na trybunach. Myślę, że podczas meczu rewanżowego w Łodzi atmosfera będzie dziesięć razy lepsza. Mam nadzieję, że Atlas Arena zostanie wypełniona do ostatniego miejsca. Potrzebujemy i liczymy na wsparcie naszych kibiców.
Za nim jednak bełchatowianie rozegrają decydujący mecz Ligi Mistrzów, czeka na nich walka o przepustkę do finału PlusLigi. Do końca rozgrywek ekstraklasy pozostały cztery kolejki, dlatego każdy mecz będzie miał ogromne znaczenie. W niedzielę podopieczni Miguela Falaski, zagrają w stolicy z AZS Politechniką Warszawską.
- Czeka nas kolejny „finał”. W Warszawie musimy zagrać w takim samym stylu, jak w ostatnich spotkaniach. W kolejnych meczach musimy walczyć, tak jak z Zenitem i zrobić wszystko, aby osiągnąć finał PlusLigi – zakończył Srećko Lisiniac.