Indykpol AZS - AZS PW 1:3
Indykpol AZS Olsztyn przegrał z AZS Politechnika Warszawską 1:3 (15:25, 25:21, 30:32, 16:25) w meczu dziesiątej kolejki PlusLigi. MVP spotkania został wybrany Bartłomiej Lemański.
Podopieczni Jakuba Bednaruka dobrze rozpoczęli pierwszą partię. Postawili blok, dzięki czemu osiągnęli dwupunktowe prowadzenie (2:0). Olsztynianie szybko odpowiedzieli skutecznym atakiem, ale w kolejnych akcjach zaczęły pojawiać się kluczowe błędy. Akademicy mylili się na skrzydłach oraz w polu serwisowym, natomiast młodzi warszawiacy zdobywali punkty bezpośrednio z zagrywki, po udanym bloku czy skutecznej kontrze (10:2). Nieudaną serię AZS-u przerwał Paweł Adamajtis. Kolejne punkty zdobywali goście, którzy wykorzystywali błędy rywala, co przekładało się na ich skuteczną grę w kontrze. Na drugą przerwę techniczną spokojnie zeszli przyjezdni, którzy właśnie takim zagraniem wywalczyli 16 punkt (16:7). Chociaż AZS Olsztyn popisał się jeszcze blokami i podopieczni Jakuba Bednaruka popełnili kilka błędów w końcówce, to na nic się to nie zdało. Doświadczeni olsztynianie przegrali pierwszą odsłonę 15:25.
Początek drugiego seta był bardziej wyrównany (3:3). Gospodarze szybko osiągnęli trzypunktową przewagę po wykonaniu zagrywki, która szczęśliwie przewinęła się na drugą stronę boiska oraz błędzie przeciwnika (6:3). Po pierwszej przerwie technicznej olsztynianie powiększali swoje prowadzenie. Po ustawieniu skutecznego bloku prowadzili już 9:5. Ich przewaga szybko jednak zaczęła topnieć. Najpierw błąd popełnił Łuka w ataku, a następnie Politechnika była skuteczna w kontrze (9:9). Przy stanie 16:14 dla gospodarzy, obie drużyny zeszły na drugą przerwę techniczną. Olsztyński AZS ponownie stracił swoje prowadzenie, kiedy dwa błędy popełnił Szymański (17:17). Gra toczyła się punkt za punkt aż do momentu, kiedy to podopieczni Krzysztofa Stelmacha zdobyli 22 'oczko' w kontrze. Następnie Łuka posłał asa serwisowego, a w kolejnej akcji jego klubowi koledzy wykonali skuteczny blok. Gospodarze wygrali drugą partię 25:21.
Trzeci set był bardzo zacięty. Żadna z drużyn nie mogła uzyskać nawet dwupunktowej przewagi. Na pierwszej przerwie technicznej prowadził Indykpol 8:7. Po niedokładnym przyjęciu i nieudanym ataku gospodarzy, przyjezdni uzyskali cenne dwa punkty przewagi, a dodatkowo zagrali skutecznie w kontrze, dzięki czemu ich przewaga wzrosła (14:11). W kolejnych akcjach olsztynianie, popisali się, podobnie jak przeciwnicy, skutecznym kontratakiem, ale także asem serwisowym. Dodatkowo błąd popełnili warszawiacy i to ‘Akademicy’ ponownie byli na prowadzeniu (15:14). Na drugiej przerwie technicznej 'Inżynierowie przegrywali różnicą jednego punktu. W końcówce ponownie był remis (20:20). Gra toczyła się punkt za punkt. Pierwsi piłkę meczową mieli goście, ale podopieczni Krzysztofa Stelmacha szybko odpowiedzieli atakiem. Obie drużyny zaprezentowały kibicom w Uranii niezłe widowisko. Prowadzenie zmieniało się i wiele wskazywało na to, że żaden z zespołów tak szybko nie odpuści. Podminowani porażką w drugim secie goście przy stanie 31:30 mieli koleją piłkę meczową. Wydawać by się mogło, że nie wykorzystali kolejnej okazji na skończenie seta, ale sędzia zadecydował, że bloku nie było, co wywołało ogromne zamieszanie na hali. Dyskusjom i pretensjom nie było końca, co spowodowało ponad 15 minutową przerwę. Arbiter jednak był nieugięty i zakończył partię wynikiem 32:20 dla Politechniki Warszawskiej.
W kolejnym secie ponownie trwały rozmowy dotyczące poprzedniej odsłony, przez co czwarta partia rozpoczęła się nieco później niż powinna. Kiedy obie drużyny były gotowe, mecz wznowił się. Pierwsi wyższe prowadzenie uzyskali olsztynianie (6:4). Na przerwie technicznej prowadzili już tylko różnicą jednego punktu, co było spowodowane błędami własnymi. Właśnie dzięki takim pomyłkom ‘Wilki Bednaruka’ objęły prowadzenie, którego jak się później okazało, nie wypuściły. Ich skuteczna gra i niemoc Akademików sprawiły, że prowadzenie zmieniało się z korzyścią dla nich. Dodatkowo końcówka seta to niekończące się pasmo złych zagrań olsztynian. Popełnili aż cztery błędy własne z rzędu, przez co przyjezdni zbliżyli się do pierwszej piłki meczowej. Oni, zupełnie odwrotnie niż gospodarze potrafili utrzymać przewagę do końca i wygrali ostatnią partię 25:16 i cały mecz 3:1.