IO: Zwycięska passa biało-czerwonych trwa także w Londynie
W meczu zamykającym pierwszy dzień olimpijskich zmagań w grupie A. spotkały się drużyny stawiane w ścisłym gronie faworytów całego turnieju - Polska i Włochy. Polacy w wielkim stylu pokonali Italię 3:1 (21:25, 25:20, 25:23, 25:14).
To był pojedynek szczególny zwłaszcza dla szkoleniowców obu drużyn, którzy choć podkreślają, że się bardzo lubią i szanują, przede wszystkim ze sobą rywalizują. Berruto z włoską kadrą ograł Anastasiego i Polaków w ubiegłorocznym turnieju finałowym LŚ oraz w półfinale mistrzostw Europy. Anastasi górował w arcyważnym spotkaniu w Pucharze Świata. Obydwaj są doskonałymi strategami i taktykami, kierują zespołami młodymi, ambitnymi i głodnymi zwycięstw. Obydwaj marzą o olimpijskim podium. Inauguracyjny pojedynek IO w Londynie nieznacznie przybliżył do celu Andreę Anastasiego, który po raz kolejny poprowadził Polaków do zwycięstwa w imponującym stylu.
Wiekowa hala w Earls Court przez cały dzień olimpijskich zmagań była nieco senna. Ożyła dopiero wieczorem, wypełniona w sporej mierze kibicami biało-czerwonych, którzy stworzyli atmosferę wielkiego święta. Atmosfera udzieliła się także siatkarzom obydwu zespołów i od pierwszej akcji oglądaliśmy zaciętą, pełną emocji rywalizację. Polacy szybko wyszli na prowadzenie 5:1, ale równie szybko przeciwnicy odrobili straty - 7:7. Potem długo toczyła się walka punkt za punkt i dopiero przed II przerwą techniczną, gdy sytuacyjną piłkę na kontrze skończył Michała Łasko, jego zespół odksoczył na 14:16. Włosi coraz mocniej bombardowali zagrywką (Łasko, Savani), a Polacy uwijali się jak mogli w defensywie. O losach seta zdecydowała lepsza gra naszych rywali na siatce w jego decydującej fazie - 21:25.
Drugą partię znów dobrze rozpoczęli biało-czerwoni (8:5), a spory ciężar gry wziął na swoje barki Michał Winiarski - jeden z najbardziej doświadczonych graczy w naszej drużynie. Kiedy emocje opadły olimpijskim debiutantom Kurkowi i Bartmanowi, obydwaj dali „Winiarowi” solidne wsparcie w ataku, swoje dołożyli także w zagrywce - 15:8. Włosi natomiast w polu serwisowym spuścili z tonu, a na dodatek sami zaczęli mieć problemy z przyjęciem. Trener Berruto sięgnął po zmienników, Parodiego i Papiego, którzy uspokoili odbiór zagrywki. To pozwoliło jego drużynie zniwelować część strat (21:18), ale tym razem nasi siatkarze nie dali wydrzeć sobie z rąk zwycięstwa.
W trzeciej odsłonie tempo meczu wciąż nie spadało, od początku trwała wymian ciosów - 7:8. Wraz z upływającym czasem i rosnącym wynikiem, narastały też emocje pod siatką, podsycane dodatkowo niepewnymi decyzjami sędziów. Wojnę nerwów powoli zaczęli przegrywać siatkarze z Italii, którzy coraz częściej mylili się w ataku (Savani) lub nadziewali się na polski blok (Łasko) - 14:17. Wyjątkowo spokojnie natomiast zachowywali się obydwaj trenerzy, zazwyczaj wybuchowi i mocno energetyczni. Wiedzieli, że to jedyny sposób by ich siatkarze także powściągnęli emocje. Większy wpływ na swoich podopiecznych zdołał wywrzeć Andrea Anastasi i to jego gracze, po zagrywce Savaniego w siatkę cieszyli się z wygranej w tej partii.
A drużyna po przeciwnej stronie siatki gasła z każdą akcją. Zupełnie niewidoczny był Michał Łasko, który jak już dostał piłkę, to nie potrafił przebić się przez polski blok, nawet pojedynczy - 9:3. Mauro Berruto robił co mógł, by wskrzesić ducha walki w swoich siatkarzach, ale ci spuszczali głowy coraz niżej, nagminnie mylili się w ataku - 13:5. Polacy zaczęli dominowali w każdym elemencie siatkarskiej sztuki i zamiast wyrównanej bitwy oglądaliśmy mecz do jednej bramki. Egzekucję w 4. secie zakończył asem serwisowym Bartosz Kurek.
Składy:
Polska: Żygadło, Bartman, Kurek, Winiarski, Możdżonek, Nowakowski, Ignaczak (L) oraz Ruciak, Jarosz
Włochy: Travica, Łasko, Savani, Zajcew, Mastrangelo, Fei, Bari (L) oraz Giovi (L), Papi, Parodi, Birarelli
Powrót do listy