Ireneusz Mazur: Norbert Huber to zawodnik o niezwykłym darze
Reprezentacja Polski w swoim drugim meczu turnieju olimpijskiego w Paryżu pokonała po niezwykle emocjonującym meczu Brazylię 3-2 i zapewniła sobie awans do ćwierćfinału.
O wrażenia z tego meczu zapytaliśmy Ireneusza Mazura, byłego trenera m.in. reprezentacji Polski. - To był mecz pełen emocji i nie dało się przejść obok niego spokojnie. Tam, gdzie są emocje, gdzie wydarzenia boiskowe prowadzą do takich różnych ekstremalnych odczuć, to zawsze się taki mecz podoba – mówi Mazur i dodaje. – W trakcie spotkania z Brazylią było parę takich wydarzeń, które mocno wstrzymywały oddech albo pobudzały emocje i tętno. Z tych wielu powodów ten mecz bardzo mi się podobał, a najbardziej z tego, że wyszliśmy z niego zwycięsko, bo nie było to takie oczywiste. Praktycznie do samego końca ważyły się losy tego spotkania, a emocje nie opadały.
Mimo że gra Biało-Czerwonych falowała, to potrafili wyjść z opresji przegrywając 1-2 i zwycięsko zakończyć mecz. – To jest drużyna, która ma do zrealizowania zadanie i tu się nic nie zmieniło w sprawie oczekiwań. Reprezentacja ma postawiony określony cel - walka o medale. Tu nie zmienia się spektrum spojrzenia na to czego oczekujemy. Wiemy czego chcemy od naszego zespołu. Ta reprezentacja jest od wielu lat jedną z najbardziej wyrównanych i o bardzo dużym potencjale więc tutaj niewątpliwie wymagania i presja jest duża – mówi Mazur.
Mecz z Brazylią miał kilku bohaterów w szeregach reprezentacji Polski – Wilfredo Leon, Jakub Kochanowski czy Norbert Hubert. Czy wejście środkowego Jastrzębskiego Węgla w trakcie IV seta za dobrze spisującego się Mateusza Bieńka było zaskoczeniem? – Wielu z nas zastanawiało się dlaczego nie gra Norbert Huber, bo przecież miał świetny sezon ligowy i bardzo dobrze grał w okresie przygotowawczym. Sprawę wyjaśniła po meczu wypowiedź Nikoli Grbicia, który powiedział, że środkowy miał problemy ze stawem kolanowym. W związku z tym jego udział był mniejszy, a to przecież jest gracz podstawowy. To jest zawodnik o niezwykłym darze, który potrafi poderwać drużynę w trudniejszych momentach. Posiada w sobie taki pierwiastek emocjonalny, który powoduje, że zawodnicy potrafią za nim pójść w taki rodzaj entuzjazmu, który czasami trudny jest do wyzwolenia. Jeżeli w drużynie następuje marazm to wejście takiego gracza, jeszcze w takiej dyspozycji i takim efekcie to jest naprawdę świetna sytuacja – mówi Mazur, który nie jest zaskoczony zmianą środkowych.
- Wydawało się w pewnym momencie, że potrzeba podwyższenia bloku w miejsce drugiego środkowego Jakuba, czyli Kochanowskiego, który grał bardzo dobrze. O ile Mateusz Bieniek grał dobrze z plusem, to Kochanowski grał bardzo dobrze. Wejście Hubera miało uzasadnienie nie dlatego, że któryś ze środkowych grał źle, tylko trzeba było coś wyjątkowego wnieść do tej drużyny. Coś, co jest darem, takim dodatkowym pierwiastkiem. Myślę, że taki był powód i tu akurat mnie nie zaskoczyło, a potwierdziło to, że trener Grbić nie miał jakby „przyspawanych nóg”, tylko pracował z tą drużyną i szukał rozwiązań na różne okoliczności – mówi.
Biało-Czerwoni odnieśli cenne zwycięstwo, które zapewnia im już grę w ćwierćfinale, ale niepokojąca może być postawa atakujących. Bartosz Kurek skończył 8 na 28 ataków, a wchodzący na zmiany Łukasz Kaczmarek 1 na 4. - Jest trochę obawy, bo na tej pozycji jest pewien problem, który nie jest w stanie zabezpieczyć na dłuższym dystansie Łukasz Kaczmarek – mówi Mazur i dodaje. - Bartek Kurek ma prawo mieć jakby huśtawkę, mimo doświadczenia, ale to jest gracz, który dość długo wchodzi w turniej. Do formy sportowej potrzeba mu „rozbiegu” w ilości rozegranych meczów na dłuższym dystansie. Tego nie miał w tych fazach ligi aż tak dużo jak na potrzeby tego gracza. I dlatego tutaj jest pewien problem. Pamiętam jednak jak przed mistrzostwami świata we Włoszech była ogromna burza jak Heynen mógł powołać gracza, który w trakcie gier kontrolnych nie potrafi wyjść powyżej 20 procent skuteczności ataku. Jeden czy dwa pierwsze mecze w MŚ były tego pewnego rodzaju potwierdzeniem. Będąc w telewizyjnym studiu, toczyliśmy różne gorące dyskusje. Później się okazało, że Bartosz Kurek został najlepszym zawodnikiem tych mistrzostw. Miejmy nadzieję, że tutaj ten przypadek może być podobny i chwała Bogu, że drużyna była w stanie dźwignąć ciężar gry Bartosza Kurka na dystansie tego meczu. Bo już w piątym secie odpalił. Ta pozycja na tyle stanowiła zagrożenie dla rywali i mogliśmy troszeczkę łapać oddech między pracą klatki piersiowej, pracą serca i całego naszego układu wewnętrznego jako kibiców. Mówiąc już takim językiem czysto sportowym, było widać, że Bartosz zaskoczył i w tym tie-breaku nie było już widać słabości na którejkolwiek z pozycji – stwierdza były szkoleniowiec reprezentacji Polski.
Przed zespołem trenera Nikoli Grbicia ostatni mecz z Włochami, do którego przystąpią podbudowani mentalnie wygraną z Brazylią. – Warto pamiętać, o tym, że trener Nikola Grbić prowadzi tę reprezentację dość niekonwencjonalnie, bardzo szeroko, o czym dość często mówił. Wyjaśniał, że on tak to ustawia, żeby każdy zawodnik był gotowy do wejścia do składu. Większość zespołów przygotowywała się jednak konkretnym składem, wypracowując w każdym z ustawień jakieś zagrania, powtarzalność itd., przez co łatwiej się funkcjonuje. Nasz zespół musi na gorąco gdzieś tam budować sobie całą strukturę gry. Mam nadzieję, że w meczu z Włochami będziemy drużyną, która od początku będzie budować sobie ten rytm grania, bo nadal musi to robić. Prawdopodobnie trener Grbić obliczył, że wraz z ilością rozgrywania meczów drużyna będzie grała skuteczniej. Jak będzie, nie wiemy. Oczekujemy i analizujemy. Ja staram się być gdzieś wewnętrznie trenerem, który próbuje znaleźć mechanizmy, ale przede wszystkim jestem kibicem i kocham siatkówkę. Będę trzymał kciuki niezależnie od tego czy będzie tak jak teraz w setach 1-2 i będzie już ciemno przed oczami w IV secie. Ta wiara jest konieczna i myślę, że lepiej być sercem i duszą przy tej drużynie niż szukać jakichś tam negatywnych rzeczy w grze. Wolę być optymistą niż pesymistą i tak staram się patrzeć – zakończył Ireneusz Mazur.
Powrót do listy