Iskra pójdzie z(a) dy(na)mem?
Pokonała, zgasiła, rozbiła, zdeklasowała - tak polskie gazety opisywały wyczyn Skry sprzed niespełna trzech miesięcy. 10 grudnia 2008 mistrz Polski pokonał Iskrę Odincowo 3:0. We wtorek rosyjski gigant ponownie pojawi się na płycie łódzkiego Pałacu Sportu. I postara się udowodnić, że historia wcale lubi się powtarzać.
Na łatwy pojedynek nikt nie liczy. Stawka zbyt za wysoka. Rywal za trudny. - Trudno powiedzieć, jak te mecze będą wyglądały - jedno jest pewne. Musimy zagrać na bardzo wysokim poziomie - przyznaje przyjmujący Skry - Michał Bąkiewicz. - Zdajemy sobie sprawę, że jest to silna ekipa i po każdym meczu potrafi wyciągać wnioski. Udowodnili to w rewanżu u siebie.PGE Skra poczekała ze swoimi analizami. Wbrew pozorom w Bełchatowie o ćwierćfinałach LM nie mówiło się już następnego dnia po zwycięstwie nad Dynamem. - Koncentrujemy się na najbliższych spotkaniach, z meczu do meczu. Jeśli będziemy za daleko wybiegać w przyszłość, to za dużo nie wygramy - przyznał Daniel Pliński.
Bo dziewięć spotkań w ciągu czterech tygodni swoje waży. Na sile organizmu i psychice przede wszystkim. 4 kolejki PlusLigi, Dwa mecze ćwierćfinałowe Pucharu Polski. Dwa a właściwie trzy arcytrudne przeprawy - najpierw przez pół Europy, potem z Dynamem i znowu z Rosjanami, tyle że już u siebie. W lidze też nie szło odpocząć. Jak nie ZAKSA, to na koniec rundy zasadniczej Jastrzębki Węgiel. Po drodze nawet z Warszawą trzeba było wymęczyć 5 setów. Nie ma jednak co narzekać. Ci z Włoch mają jeszcze gorzej. - Tam wciąż jest najlepsza liga na święcie. Każdy może wygrać z każdym. Cotygodniowe mecze często wyglądają jak finały. Co weekend trzeba mierzyć się z naprawdę dużą presją. opowiada atakujący Iskry - Jochen Schoeps.
Niemiec zdaniem trenera bełchatowian jest - obok Giby jednym z najmocniejszych punktów rosyjskiego zespołu. - W gorszej dyspozycji jest Abramow, dlatego Iskra może mieć problemy z przyjęciem - ocenia Castellani. - Ale wszystko wymaga jeszcze dokładnego przejrzenia statystyk.
Szkoleniowiec przyznaje, że wtorkowe spotkanie będzie cięższe niż ostatni mecz w Łodzi. - Teraz jest inny moment. Każdy błąd jest bardzo drogi - dla obu drużyn. Ale przecież gramy w Łodzi - tam jest świetna atmosfera, mobilizująca dla zawodników.
Doping na pewno pomoże, ale chyba nikogo specjalnie mobilizować nie trzeba. Wierząc staremu polskiemu przysłowiu - w miarę jedzenia zawodnikom rośnie apetyt na sukces. - Jeśli wygramy ten dwumecz, to także jesteśmy w stanie pokusić się o najwyższe trofea. Mieliśmy bardzo ciężką grupę. Gramy z zespołami z najwyższej światowej półki. W tym pucharze pokazaliśmy, że umiemy grać i wygrywać z najlepszym - stwierdza Bąkiewicz.
A dokładnie: dwukrotnie z Phanathinaikosem Ateny i po razie z rosyjskimi Iskrą i Dynamem. Z zachodnim sąsiadem - VfB Friedrichshafen ... ani razu... Jak widać nie bez powodu niemiecka ekipa wymieniana jest przez trenera Castellaniego w gronie głównych faworytów do zgarnięcia całej puli w Champions League. Tego jednego fachowy palce wskazać nie umiał, a może nie chciał. - Iskra, Bełchatów, Trentino, Macerata, Friedrichshafen - wymienia szkoleniowiec.
A Częstochowa? Argentyńska głowa, wolna od patriotycznych nadużyć optymizmu zdaje się myśleć racjonalnie. Bo niby ładnie i dyplomatycznie można powiedzieć, że "wszystko się może zdarzyć". Schodząc jednak na ziemie - pod Jasną Górę przyjedzie silny włoski zespół, Mistrz Italii, lider włoskich rozgrywek. Itas Diatec Trento.
Ale czy rzeczywiście młody skład AZS wyczerpał już limit powodzeń na starym kontynencie? Chyba należy zgodzić się z Michałem Bąkiewiczam, że - w takim zestawieniu każdy wynik jest możliwy.
Dyplomacji ciąg dalszy - oto co odpowiedział młody przyjmujący, kiedy zapytaliśmy, czy to dobrze, że Skra zmierzy się ze znanym jej i sprawdzonym już zespołem. - Jeśli wygramy, to powiem, że dobrze.
No właśnie - czy wygrają? - Mam nadzieję, że przy odrobinie szczęścia zrobimy jeszcze ten krok dalej - mówi Mariusz Wlazły.
"Retoryka drogi" służy też trenerowi Castellani. - Step by step - mówi Argentyńczyk o nastawieniu zespołu do kolejnych spotkań. Cóż więc pozostaje nam - kibicom. Naprzód - do Pałacu Sportu - MARSZ! Powrót do listy