Jacek Nawrocki: finał to dla nas gra o wszystko
Nie obronili Pucharu Polski i nie awansowali do finału Ligi Mistrzów. Krótko mówiąc, na chwilę obecną PGE Skra Bełchatów nie zrealizowała żadnego z założonych przed sezonem celów. Do wygrania pozostało jeszcze złoto PlusLigi - krążek, który bełchatowianie dzierżą od pięciu lat i gdyby nie fatalny występ w łódzkim Final Four, nikt nie ośmieliłby się wątpić, że tym razem może być inaczej.
- Nie zgodzę się, że wszystko przegraliśmy. Myślę, że mamy na koncie niezły udział w Klubowych Mistrzostwach Świata, w Lidze Mistrzów zdobyliśmy brąz. Rzeczywiście, mecz z Dynamem Moskwa był słaby, ale czy na tej podstawie możemy mówić o przegranym sezonie? - pyta szkoleniowiec bełchatowskiej Skry, Jacek Nawrocki.
Niby nie, pod warunkiem jednak, że w finale PlusLigi (pierwsza spotkania 6,7 maja, w Bełchatowie) zespół zagra na miarę swoich możliwości, a po jego zakończeniu wskoczy na najwyższy stopień podium. Łatwo o to nie będzie, bo po drugiej stronie siatki stanie zdobywca Pucharu Polski, Jastrzębski Węgiel. Drużyna, która choć w półfinałowej rywalizacji z ZAKSĄ nie zaprezentowała optymalnego poziomu, pokazała charakter oraz moc pozwalającą jej podnosić się z kolan w najtrudniejszych momentach. Tę samą moc, jaka zazwyczaj była cechą charakterystyczną mistrza Polski z Bełchatowa. Była, bo turniej finałowy Ligi Mistrzów ujawnił iż najlepsza polska ekipa ma spore problemy mentalne. Potwierdził to także Jacek Nawrocki.
- Zawiodły po trochu wszystkie elementy. Nie wytrzymaliśmy chyba mentalnie tej presji - stwierdził szkoleniowiec Skry po kompletnie nieudanym pojedynku z Dynamem Moskwa. - Presję narzuciliśmy sobie sami. Nie chodzi o to, że wymaga się od nas wyników, mam na myśli nasze wewnętrzne sprawy, tego nie udźwignęliśmy - dodał już po zakończeniu turnieju.
Jemu samemu też zarzuca się wiele - że, podobnie jak jego gracze nie uniósł ciężaru prestiżowego turnieju (zła taktyka, opieszałe dokonywanie zmian) i że nie trafił nań z formą.
- Gdyby ktoś sfilmował nasze treningi, miałby czym oko pocieszyć - wyglądało to naprawdę dobrze. Niestety, nie przenieśliśmy tego na boisko w trakcie Final Four, mam tu na myśli głównie pojedynek półfinałowy - bronił się Jacek Nawrocki. - Od paru sezonów Skra tak naprawdę nie grała meczów, w których musiałaby podnosić się z kolan, gdzie musielibyśmy wyciągać wynik z jakichś niebotycznych strat. I to też gdzieś pokutuje. W momencie gdy przeciwnik odjeżdża na kilka punktów, jest nam bardzo ciężko. Musimy ryzykować zagrywką, szukać punktów w zagraniach, gdzie to nadmierne ryzyko niestety nam nie służy - tłumaczył przyczynę porażki w najważniejszym pojedynku sezonu.
Cieszył się jednocześnie, że po tak dotkliwym ciosie jego podopieczni podźwignęli się już następnego dnia i wywalczyli brązowy medal Ligi Mistrzów. - W meczu z Bledem było dużo symptomów lepszej gry, ale wciąż to nie był system, który przygotowywaliśmy, to nie było to co planowaliśmy zagrać. Był to raczej jakiś wariant rezerwowy, bo to nad czym pracowaliśmy, posypało się w spotkaniu z Rosjanami.
Dlatego też najbliższe dni przed finałowym starciem z Jastrzębiem bełchatowianie spędzą głównie na odbudowywaniu sfery mentalnej. Muszą też poszukać nowych rozwiązań, zweryfikować to, co nie powiodło się w Łodzi. W tak doświadczonej grupie zawodników, która pracuje w komfortowych warunkach i posiada w klubie wszystko, czego potrzeba by odpowiednio przygotować się do rywalizacji, nie będzie to jakieś arcytrudne zadanie - tak przynajmniej uznał trener Nawrocki.
- Do finałów z Jastrzębskim Węglem musimy podejść z większym entuzjazmem, z większą radością z gry, wyników, każdej udanej akcji i wygranego seta - podkreślił Nawrocki pamiętając cały czas, że Jastrzębie to niezwykle wymagający rywal. - Graliśmy z nimi dwa razy w tym sezonie. Te mecze były bardzo emocjonujące, a wynik oscylował bardzo blisko.
Obydwa spotkania w fazie zasadniczej PlusLigi padły łupem Skry Bełchatów (dwa razy 3:1). - Niemniej uważam, że czekają nas zacięte i wyrównane pojedynki. Dla nas szczególne, bo ich stawka to dla Skry na dziś wszystko - zaznaczył Jacek Nawrocki