Jadar zaprosił Trefla do wygrywania
Trefl Gdańsk pokonał Jadar Radom 3:0 (25:23, 25:20, 26:24). MVP został Wojciech Winnik.
"Chłopaki, to tylko Jadar" - skandowała gdańska publiczność, gdy gdańscy siatkarze mieli problemy w meczu z radomianami. Pomagało! W każdym z setów goście mieli przewagę, w pierwszym nawet sześciopunktową, a w ostatnim zdobyli piłkę setową, ale ostatecznie zawsze górą był Trefl. Za najlepszego gracza piątkowego wieczoru uznano atakującego miejscowych, Wojciecha Winnika, zdobywcę 16 punktów.
W Gdańsku przed tym pojedynkiem było nerwowo. Marko Samardzić i Bojan Janić mieli wrócić w Serbii, gdzie brali udział w sesji reklamowej tamtejszej reprezentacji na trening w przededniu potyczki, ale ich podróż opóźniła się o wiele godzin. Siatkarzy cofnięto z lotniska we Frankfurcie nad Menem, bo nie mieli wizy tranzytowej. Musieli polecieć przez Szwajcarię, aby dotrzeć do celu. Jako, że przyjmujący dodatkowo narzeka na dolegliwości barku, po raz pierwszy w tym sezonie znalazł się na ławce, a na boisko wyszedł dopiero przy wyniku 7:11 w ostatniej partii.
Miejsce reprezentanta Serbii zajął Krzysztof Kocik, który wcześniej dostał szanse gry w zaledwie dwóch spotkaniach. Nie błyszczał, ale też nie odstawał zbytnio od kolegów. Jednak o wiele lepszym posunięcie było postawienie na Łukasza Kruka. Rozgrywający, który przebył z Treflem drogę od II ligi do PlusLigi zaraził kolegów swoją walecznością. Wielokrotnie unosząc ręce zagrzewał do jeszcze większego wysiłku kolegów i... publiczność. Po każdym zdobytym punkcie to on cieszył się najbardziej żywiołowo. Jak później zdradził na konferencji z Jadarem do wyrównania miał zadawnione rachunki. Pod względem sportowym nie był to dobry mecz z obu stron. Trefl popełnił 24 niewymuszone błędy, a goście mieli ich aż 34!
Krytyczny pod tym względem był dla radomian drugi set, gdyż gdańszczanom do odniesienia zwycięstwa wystarczyło zdobycie 12 punktów, bo 13 oddali im sami! Ale nawet w tej partii Jadar prowadził jeszcze 20:19. Kluczowe były dwa kolejne nieudane ataki Macieja Pawlińskiego, po których nastąpiły trzy z rzędu skuteczne zbicia Wojciecha Serafina na wagę poprawienia wyniku meczu na 2:0.
Z jeszcze większej opresji wyszli miejscowi w dwóch pozostałych partiach. Tę inauguracyjną rozpoczęli od 1:5, a później przegrywali nawet 6:12 i 8:14! Pierwsze prowadzenie gospodarze osiągnęli dopiero przy 23:22, a przy dwóch ostatnich akcjach wystarczyło im poczekać na błędy rywali. Najpierw w aut zagrywkę wyrzucił Wojciech Żaliński, a przy setballu z krótkiej poza boisko piłkę posłał Arkadiusz Terlecki. W ostatniej części gry Trefl przegrywał 7:11, a potem 20:22 i 23:24! Przy jedynej piłce setowej dla gości z atakiem przebił się Janić. Po chwili doskonały, pojedynczy blok Winnik postawił na Sirianisie Mendezie Hernandezie, który po bardzo dobrym początku gasł z każdą minutą. Natomiast przy ostatniej piłce gdańszczanie nie musieli się nawet fatygować, gdyż Żaliński strzelił po aucie.
Powiedzieli na konferencji prasowej:
Wojciech Kasza (trener Trefla): Naszym celem było zwycięstwo za trzy punkty i cieszę się, że ten cel zrealizowaliśmy. Radość jest tym większa, gdyż w tym tygodniu trenowaliśmy w niezbyt sprzyjających okolicznościach. Na kłopoty zdrowotne nałożyły się kłopoty z powrotem Serbów, Mieli być na czwartkowym treningu, ale nie zdążyli na niego. Zmiany w składzie wynikały z różnych powodów. Janić ciągle narzeka na bóle w barku. Jako, że Kocik zapomniał już o kontuzji i dobrze trenuje, postanowiłem dać mu szansę. Natomiast Łukasza Kruka cenię za pracowitość i charakter. Dzisiaj doskonale poprowadził grę zespołu.
Mirosław Zawieracz (trener Jadaru): Przy 8:14 Trefl był już w szatni, a my go zaprosiliśmy do wygrywania. Prowadziliśmy w każdym z setów, ale w ich końcówkach zrobiliśmy wszystko, aby przegrać. Oddaliśmy ten mecz na własne życzenie, popełniając masę błędów. Nawet gdy Trefl atakował w ścianę, to my dotykaliśmy siatki. W drugim secie od 18:20 oddaliśmy siedem punktów w jednym ustawieniu, choć Winnik zagrywał praktycznie z miejsca!
Łukasz Kruk (rozgrywający Trefla): Na tym meczu zależało mi przede wszystkim, gdyż trzy lata temu w średnio przyjemnych okolicznościach rozstałem się z Jadarem. Wynik jest dla nas świetny. Mecz był ciekawy, gdyż obie strony... sobie pomagały, ale to my wygraliśmy dwie końcówki na przewagi. Na parkiecie zawsze staram się być żywiołowy, mobilizować siebie i kolegów. Dla jednych trenerów to zaleta, dla innych negatyw.
Marcin Kocik (rezerwowy Jadaru): Na takim poziomie tak szkolne błędy nie mają prawa nam się przytrafiać. Zepsuliśmy masę zagrywek, mieliśmy dużo dotknięć siatki. Dlatego pozwoliliśmy rywalom wygrać.
Powrót do listy