Jakub Bednaruk: mam nadzieję, że wrócimy do Kędzierzyna
Siatkarze AZS-u Politechniki Warszawskiej przegrali obydwa spotkania I rundy play off z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, ale w starciu numer dwa niespodzianka wisiała na cienkim włosku. Do szczęścia zabrakło…odrobiny szczęścia.
Mecz inaugurujący rywalizację o półfinał PlusLigi stołeczni siatkarze przegrali z kretesem, 0:3. Gospodarze zagrali w nim rewelacyjnie, szczególnie w polu serwisowym - zapisali na swoim koncie aż 15 asów. - To rekord w historii Politechniki. Nie spodziewaliśmy się, że dostaniemy tak solidne lanie, ale gdyby wyciągnąć zagrywki kędzierzynian, to mecz okazałby się wyrównany - podsumował, pół żartem, pół serio szkoleniowiec Politechniki Jakub Bednaruk akcentując, że taka mniej więcej jest różnica między zespołem wyśmienitym, a dobrym.
W drugim pojedynku tę różnicę jego podopieczni zdołali zniwelować - sami zagrywali znacznie lepiej, niż w pierwszym, a serwisy rywali przyjmowali dużo spokojniej i dokładniej, niż pierwszego dnia. Inna sprawa, że kędzierzynianie nie bombardowali już tak mocno, jak poprzednio. - Takie mecze nie zdarzają się co dzień - skwitował kapitan ZAKSY Paweł Zagumny. Komentując niedzielną ćwierćfinałową przeprawę powiedział:
- Rozpoczęliśmy zgodnie z planem. Później pozwoliliśmy przeciwnikowi rozegrać się, nie „dobiliśmy” go w drugim secie i skazaliśmy się na pięciosetową męczarnię. Politechnika zagrała ciekawą siatkówkę. Nie ukrywam, że w końcówce tie breaka trochę pomogło nam szczęście.
Ostatecznie jego drużyna wygrała piąty set 15:13. Ciśnienia nie wytrzymał Maksymilian Szuleka, który przy wyniku 14:13 posłał w aut szybujący serwis. - Mieliśmy szansę, żeby wywieźć z Kędzierzyna zwycięstwo, a to byłby już spory sukces. Marzyliśmy o tym, by zagrać na Torwarze dwa mecze. I nadal o tym marzymy, nie składamy broni. Pokazaliśmy, przede wszystkim samym sobie, że potrafimy walczyć z ZAKSĄ, urywać im sety i narobić trochę zamieszania - ocenił kapitan AZS-u Krzysztof Wierzbowski.
Trener Bednaruk podsumowując dwumecz z ZAKSĄ miał mieszane odczucia. - Z jednej strony, Kędzierzyn zrobił to, co do niego należało, czyli wygrał dwa pierwsze mecze. I tyle. Ale z drugiej, zagraliśmy najlepiej jak potrafiliśmy. W drugim spotkaniu, bo o pierwszym szkoda gadać. Mieliśmy przy tym kawał dobrej zabawy. Mam nadzieję, że przyjedziemy do Kędzierzyna jeszcze raz.
Za to Daniel Castellani, opiekun kędzierzyńskiej ZAKSY nie krył zadowolenia i…zdziwienia postawą swoich podopiecznych. - Brakowało nam świeżości, nie graliśmy super siatkówki, a mimo to potrafiliśmy wrócić do gry i rozstrzygnąć rywalizację na swoją korzyść - podkreślił zaznaczając, że jego siatkarze odczuwali fizyczne konsekwencje ostatniego, niezwykle wyczerpującego tygodnia - w miniony wtorek ZAKSA rozgrywała w Turcji mecz Ligi Mistrzów decydujący o awansie do turnieju finałowego. Po powrocie zawodnicy nie mieli zbyt wiele czasu na regenerację sił, a dodatkowo szyki treningowe pokrzyżowały im problemy zdrowotne Jurija Gladyra i Antonina Rouzier. Obydwaj zawodnicy pauzowali w spotkaniach z Politechniką Warszawską.
Kolejne mecze zaplanowano na 23 i 24 lutego, na warszawskim Torwarze.