Jakub Bednaruk: mecz PlusLigi to jak niedzielna msza
Trener reprezentacji Polski juniorów przygotowuje zespół na mistrzostwa świata juniorów. W drugiej części wywiadu opowiada nam o tym, jak postrzega swój zawód, za co ceni Diego Simeone i dlaczego czasami w środowisku sportowym panuje mylne przekonanie, że siatkówka jest dla lalusiów.
PLUSLIGA.PL: Nie jest pan typowym trenerem w naszej lidze. Niektórzy uważają, że za dużo się pan lansuje. A lansuje się pan?
JAKUB BEDNARUK: Przyjęło się u nas, że trener to ten gość z kijem czy wieszakiem zostawionym w koszulce. Czy ja naprawdę aż tak się lansuję? Nie ma mnie na Instagramie, na Facebooku, Jakoś nie kręcą mnie zdjęcia, co tam kto zjadł, gdzie byłem. Jestem na Twitterze, który ogranicza cię do 140 znaków. Używam go też do pracy, promując Politechnikę i teraz kadrę juniorów, a pozostałe 80 procent dla śmiechu, bo bawi mnie kontakt z ludźmi.
Inni trenerzy rzadko pisują na Twitterze, może dlatego ktoś jest zaskoczony pańską aktywnością i poczuciem humoru?
JAKUB BEDNARUK: Teraz modny jest kult wyciszenia, im ciebie mniej tym lepiej, powinieneś się wygasić, schować. Ja się z tym nie zgadzam. Jestem osobą bardzo towarzyską, lubię spotykać ludzi, więc gdybym się schował to dopiero byłoby nienaturalne. Część ludzi się dobrze się bawi tymi moimi wpisami i tyle. Nie musi się to wszystkim podobać.
Za to pan lubi się podobać innym. Zamiast dresu na meczach zawsze w nienagannie skrojonym garniturze.
JAKUB BEDNARUK: To, że przychodzisz na mecz w dresie nie jest złe, nie o to chodzi. Tak samo nie ma niczego złego w garniturze. Ja po prostu czułbym się źle, gdybym założył dres. Dla mnie mecz PlusLigi jest jak niedzielna msza, a na mszę zawszę przychodzę w garniturze. Rozumiem jednak tych trenerów, którzy dobrze czują się w stroju sportowym.
Chodzi tylko o dobry wygląd, czy jest coś więcej w tym „strojeniu się”?
JAKUB BEDNARUK: Chcę się dobrze ubierać, bo wierzę że ludzie tak powinni robić. Inni przychodzą oglądać także mnie, więc staram się nie być brudny, nie mieć brudnych butów, mam po prostu być eleganckim. A potem dodajemy do tego jeszcze odrobinę fantazji. Przed każdym sezonem jeżdżę do firmy, która szyje nam garnitury i staram się coś wybierać, a to buty, a to kolor. Dobrze się z tym czuję. Raz wyjdzie to lepiej, raz gorzej, teraz mamy pomysł na nowe ciuchy.
A stylizacja na Diego Simeone?
JAKUB BEDNARUK: Simeone to jest gość z taką charyzmą, że trzyma za gardło cały klub, nie tylko drużynę. Ja nie jestem takim typem, ze mną to raczej można pójść pogadać na kawę, a nie iść na wojnę. Na pewno też nikt się mnie nie boi. Bardzo lubię ludzi wyrazistych, takich jak Simeone, czy Jose Mourinho. Oni są jacyś, może ci się to podobać lub nie, ale na pewno nie da się o nich powiedzieć, że są szaraczkami. Ja nie lubię szarości.
Na czym polega fenomen AZS Politechniki? Jak wy to robicie w tej stolicy, że sportowo się bronicie?
JAKUB BEDNARUK: Tłumaczę to w ten sposób, że u nas w Warszawie jest taki specyficzny klimat, że wyciągamy z ludzi to, co mają najlepsze do zaoferowania. Atmosfera, którą mamy w klubie, chyba można ją nazwać rodzinną, bardzo w tym pomaga. Wiele razy udało nam się już z zawodników wyciągnąć ich fantastyczne cechy, a schować, odłożyć na bok mankamenty.
A może pomaga to, że gracie bez presji, nikt nie wymaga żadnych cudów?
JAKUB BEDNARUK: To nieprawda, presja jest wszędzie. Nasz klub naprawdę ma klimacik, ludzie lubią w nim być, gdy odchodzą wcale nie mówią, że nareszcie wyrwali się z tej strasznej Politechniki. Mówią po prostu, że dostają gdzieś dwa razy więcej, tak naprawdę przyszli do nas po to, by się wypromować. Doskonale to rozumiem i żegnam się tymi chłopakami w dobrych relacjach. Oczywiście nie za każdym razem uda nam się wyciągnąć z gracza same plusy, ale częściej nam się udaje, niż nie.
Dlaczego niektórzy kibice, szczególnie ci spoza siatkówki piszą, że nasz sport jest lalusiowaty? Powinniśmy być o to wściekli?
JAKUB BEDNARUK: Nie, bo na pierwszy rzut oka to jest sport lalusiowaty. Ale nie dlatego, że nasi sportowcy są „lalusiowaci”, lecz takie wprowadzono przepisy czy zasady. Nagle siatkarz nie może mieć praktycznie żadnej interakcji z rywalem czy z sędzią. Zabraniają nam wszystkiego, nawet cieszenia się po udanej akcji! Każda dyskusja z arbitrem, każde inne, niestandardowe zachowanie jest natychmiast stopowane. Robią z nas lalusiów, a to mi się nie podoba! Nie wierzę, że siatkarz ma inny charakter niż gracze w pozostałych sportach zespołowych, no może poza piłką ręczną i rugby, bo ci faceci są z kosmosu. A u nas tacy jesteśmy grzeczni i jeśli ktoś mniej interesuje się naszym sportem i przyjdzie na mecz to ma wrażenie, że to wszystko jest sztuczne. Patrząc choćby na Michała Kubiaka to aż się prosi, by wykorzystać te emocje, które w nim aż buzują. A nie robić tak, że coś się zaczyna dziać, a sędzia natychmiast to przerywa. Nie podoba mi się to, bo przesadzamy z poprawnością. Żeby było jasne, nie chodzi mi o to, żeby ktoś się szarpał przez siatkę czy bił, ale nie wolno zabijać emocji.
Ma pan swoje zdanie w sprawie Wilfredo Leona?
JAKUB BEDNARUK: Podziwiam ludzi, którzy mają jednoznaczną ocenę tej sytuacji. Ja sam nie wiem. Jeśli trener reprezentacji jest rozliczany z wyników to byłby szaleńcem, gdyby nie skorzystał z takiej okazji. Ale z drugiej strony czy Leon musiał uciekać z Kuby, musiał opuszczać drużynę narodową? Pytań jest mnóstwo, zupełnie np. nie rozumiem, dlaczego sportowiec mam mieć łatwiej i dostać szybciej obywatelstwo niż jakikolwiek inny przybysz, który musi na nie czekać pięć lat? Nie byłem też fanem Olisadebe, Rogera w naszej kadrze. Co innego danie paszportu, ułatwienie życia jako obywatelowi Unii Europejskiej, co innego włączenie do drużyny narodowej i śpiewanie hymnu. Sam nie wiem.
Tutaj znajduje się pierwsza część wywiadu z trenerem Bednarukiem: http://www.plusliga.pl/news/id/11622
Powrót do listy