Jakub Bednaruk: przede wszystkim mądra praca
AZS Politechnika Warszawska pracuje już na najwyższych obrotach. Po powrocie ze zgrupowania w Wilkasach „Inżynierowie” poty wylewają w siłowni i na boiskach Areny Ursynów. - Chcemy jak najlepiej wykorzystać okres przygotowawczy - zapowiada trener Jakub Bednaruk.
- Łukasz Sobolewski: Drużyna niedawno wróciła z pierwszego po wakacjach obozu przygotowawczego. Mówi się, że na tym etapie postawiliście przede wszystkim na integrację.
- Jakub Bednaruk: Nie chciałbym, byśmy zrobili z tego słowa słowo-klucz, bo integrację można różnie rozumieć (uśmiech). Ten wyjazd nie należał jeszcze do zaplanowanego cyklu przygotowawczego. Bardziej zależało mi na tym, żeby zawodnicy poznali się ze sobą, wspólnie spędzili trochę czasu, razem chodzili na posiłki, kajaki i wędkowanie. Codziennie rano oczywiście trenowaliśmy, zajęcia popołudniowe chłopcy wybierali sobie jednak sami. Dzięki temu okazało się, że nasz Serb - Nemanja Stefanović świetnie gra w tenisa, niemal jak Novak Djoković (śmiech). Co do wypraw kajakowych - nie obeszło się bez przygód w postaci wywrotek, na szczęście na niewielkich głębokościach. Poza tym trochę piłki, siłownia. Podsumowując: przygotowaliśmy się do tego, żeby teraz na pełnych obciążeniach wejść w okres treningowy.
- Po powrocie do Warszawy drużyna miała otwarty trening na Plaży Wisła. Niektórzy zawodnicy zagrali sparingowe spotkanie z kibicami. Jak wyglądają tego rodzaju eventy z perspektywy trenera?
- My - trenerzy robimy wszystko, żeby drużyna Politechniki miała jak najwięcej kibiców i - co za tym idzie - pełną halę na wszystkich meczach. Każda tego rodzaju impreza może nam w tym pomóc. Oczywiście jest to pewnego rodzaju kłopot, bo w ramach przygotowań wolałbym zrobić chłopakom siłownię, ale obecność na takich eventach również jest naszym obowiązkiem, który wpisujemy w pracę.
- Powiedzmy teraz o planie przygotowań drużyny do najbliższego sezonu, na kolejne tygodnie. W mediach ukuto hasło o hektolitrach wylewanego na treningach potu. A jak to będzie wyglądało pod Pana rządami?
- Przyznam, że nie lubię tego rodzaju określeń. Nie musimy mówić o hektolitrach potu i ciężkiej pracy. Chciałbym bowiem, żebyśmy przede wszystkim pracowali mądrze. Nie jestem doświadczonym trenerem, bardzo często będę więc konsultował się z całym sztabem i zawodnikami, po to, by okres przygotowawczy wykorzystać jak najlepiej. Bo nie oto przecież chodzi, by „przegonić” zawodników i sprawić, by po każdym treningu wymiotowali. Ja bym chciał, żeby to wszystko miało ręce i nogi, bo „zajechać” zawodnika to żadna sztuka. Najważniejsze jest, żeby omijały nas kontuzje, a chłopcy sami od siebie wymagali jak najwięcej. Do zadowalających efektów postaramy się dojść wspólną, rozsądną pracą.
- W tej chwili kadra liczy dwunastu zawodników. Kiedy dołączą do nich kolejni?
- Nie chcę spekulować i niczego zdradzać. Bardzo ważne są dla mnie dżentelmeńskie umowy. Przyjmuję więc założenie, że dopóki nie mamy z danym zawodnikiem podpisanego kontraktu, niczego nie wyjawiam.
- A jaki jest potencjał już zakontraktowanych zawodników i nowego zespołu? Jest szansa na lokatę wyższą niż ósma?
- Zmieniliśmy praktycznie cały zespół, dlatego na tym etapie nie chciałbym określać potencjału. W pierwszej kolejności muszę zobaczyć, jaka chemia wytworzy się w tej drużynie. Ze swojej strony zrobię wszystko, by była jak najlepsza. Później zobaczę, jak poszczególni zawodnicy będą ze sobą spędzać czas i wreszcie, jak podczas spotkań będą reagować na stres. Wiadomym jest, że jeżeli spotykają się ludzie rozumiejący się niemal bez słów, to o wiele łatwiej wychodzi się ze wszystkich problemów. Na razie wiemy tyle, że mamy dwunastu chłopaków, nowych rozgrywających, nowych przyjmujących, niemal wszystko jest nowe. Ważne jest, by - biorąc przykład z trenera Radka Panasa - robić wszystko metodą drobnych kroczków, małych celów. Jeżeli nie zabraknie nam konsekwencji, na zakończenie sezonu nie będziemy mieli sobie nic do zarzucenia. Naszą grą chcemy cieszyć siebie i naszych kibiców.