Jakub Bednaruk: ten sezon jest bardzo obciążający psychicznie
Łuczniczka Bydgoszcz w ostatniej kolejce rundy zasadniczej przegrała na wyjeździe z Treflem Gdańsk w trzech setach. O tym, czy siatkarze z grodu nad Brdą zagrają w barażach zadecydował, więc wynik meczu w Zawierciu, który zakończył się dla nich pozytywnie. - Dostaliśmy drugie życie i musimy je wykorzystać - mówił Jakub Bednaruk.
Ostatnia kolejka PlusLigi była emocjonujaca dla wielu zespołów, w szczególności jednak dla Łuczniczki Bydgoszcz, która walczyła o uniknięcie bezpośredniego spadku. Zawodnicy Jakuba Bednaruka mieli wszystko w swoich rękach, lecz zadanie było bardzo trudne, bowiem ich przeciwnikiem była trzecia drużyna w tabeli - Trefl Gdańsk. Przyjezdni przegrali w trzech setach, lecz mieli swoje szanse. Szczególnie w pierwszym secie, gdzie przez większość czasu prowadzili. Końcówka rozstrzygnęła się jednak na przewagi dla siatkarzy z Pomorza. Drugi set był bez historii, lecz w trzeciej odsłonie ponownie to końcówka decydowała o losach spotkaniach. Bydgoszczanie podgonili wynik, lecz nie byli w stanie przedłużyć rywalizacji. Szkoleniowiec Łuczniczki uważa, że jego zawodnicy zaprezentowali się dobrze i zwraca uwagę na dużym problem w zespole.
- W pierwszym secie przy stanie 19:15 wszedł na zagrywkę TJ Sanders i nas trochę rozstrzelał. Graliśmy niezłą siatkówkę. To nie jest tak, że po tym spotkaniu się wstydzę i uciekam. Na możliwości, które mamy, nie graliśmy źle. Przypominam, że występujemy z jednym zdrowym przyjmującym. To jedyny taki zespół w Polsce. Ananiev ma problem z barkiem, nie jest w stanie atakować. Już przed meczem z Czarnymi Radom nie trenował. Jeżeli ma grać na pół gwizdka, nie ma to żandego sensu. Mam tylko Gorchaniuka, musimy wychodzić z dwoma atakującymi. Dlatego przegraliśmy mecz w przyjęciu - powiedział trener Łuczniczki.
Mecz z Treflem miał bardzo duże znaczenie mentalne. - To nie jest do końca tak, że presja w sporcie przeszkadza, czasami pomaga. W pojedynku z Gdańskiem czuć było na boisku, że ciśnienie jest dużo większe niż z Radomiem, a mimo to, graliśmy lepszą siatkówkę - stwierdził Bednaruk.
Po porażce w Gdańsku siatkarze musieli nerwowo czekać na wynik spotkania Aluron Virtu Warta Zawiercie - BBTS Bielsko-Biała. Wygrana gospodarzy 3:1 pozwoliła bydgoszczanom na upragnioną grę w barażach. - Dostaliśmy drugie życie. Ostatnie pół godziny po naszym meczu to był najcięższy moment w mojej przygodzie z trenerką. Najgorsze jest to, że nic już od ciebie nie zależy. Obserwowanie wyniku przeciwnika to naprawdę straszna sprawa, nie życzę tego nikomu. Jeszcze się nie utrzymaliśmy, otrzymaliśmy drugie życie i musimy je wykorzystać - mówił szkoleniowiec bydgoszczan, tuż po poznaniu rezultatu w Zawierciu.
Można powiedzieć, że drużyna Łuczniczki była przez moment z diabłem w piekle. Dostali jednak szansę, lecz droga do końca może być jeszcze długa. - Zazwyczaj w piekle się czuję nieźle, ale nie czas teraz na radość, bowiem cel nie został jeszcze zrealizowany. Musimy pokonać MKS Będzin i zakończyć sezon. Jeżeli przegramy tę rywalizację to czeka na nas AZS Częstochowa, który jest bardzo groźnym zespołem - uważa szkoleniowiec Łuczniczki.
Pierwszy mecz barażowy siatkarze z grodu nad Brdą rozegrają już w czwartek, w hali Łuczniczka. Kolejne spotkanie odbędzie się w niedzielę na terenie rywala, a ewentualny trzeci pojedynek dzień później. - Z pewnością MKS Będzin będzie faworytem. Wygrał z nami w rundzie zasadniczej, miał więcej punktów. To bardzo dobry zespół, który ma wielki atut w postaci hali, która jest najcięższą w Polsce. Moim zdaniem cięższą dla przyjezdnych niż obiekt w Radomiu. Ale w tym momencie skupiam się na meczu u siebie - mówił trener bydgoszczan.
W tym sezonie zadecydowano o zmianie systemu rozgrywek i w kolejnym wystąpi już tylko 14 drużyn. Bezpośredni spadek do pierwszej ligi zanotowały dwa zespoły. - Po powiększeniu ligi wielu z siatkarzy otrzymało szansę gry. To jest pozytywne. Z drugiej jednak strony mam nadzieję, że system będzie zmieniony. Wolę grać rzadko, a długo, wówczas jest więcej trenowania. Nie może być tak, że sportowiec nie trenuje przez trzy, cztery miesiące - uważa Bednaruk.
Dla szkoleniowca Łuczniczki rozgrywki 2017/2018 są najtrudniejsze z dotychczasowych. - Po tym sezonie napiszę do Tworek o przyjęcie mnie do szpitala. Trochę sobie żartuję teraz, ale prawda jest taka, że ten sezon jest bardzo obciążający psychicznie. Tak bardzo chcieliśmy udowodnić wszystkim swoją wartość, może ja aż za bardzo chciałem pokazać, że potrafimy grać. Wszystko się pokomplikowało. Nie zdarzało mi się wcześniej, żebym nie spał po nocach, a teraz było tak wielokrotnie. Chcę doprowadzić do happy endu w tym sezonie i potem pojechać gdzieś do sanatorium - zakończył.