Jakub Bednaruk: trudno grać w hali, w której słyszy się własne myśli
- Łatwo się gra, kiedy na hali jest sześć tysięcy kibiców i wszystko się udaje. Inaczej sytuacja wygląda, kiedy na hali jest cicho, kibice nie wywołują żadnych emocji. Ponadto dochodzi presja, że ten mecz trzeba wygrać, a nie wszystkie zagrania się udają. Do tego zawodnicy słyszą swoje myśli - powiedział po ostatnim meczu Jakub Bednaruk, trener ONICO AZS Politechniki Warszawskiej. Inżynierowie w 21. kolejce pokonali na wyjeździe AZS Częstochowa 3:1.
PLUSLIGA.PL: W 21. kolejce PlusLigi pokonaliście AZS Częstochowa 3:1. To był udany rewanż za porażkę w pierwszej części sezonu. Jest pan zadowolony z tego jak zagrała pana drużyna?
JAKUB BEDNARUK: To był jeden z takich meczów, po którym jestem przeszczęśliwy. Grać dobrze i grać na sto dwadzieścia procent, kiedy wszystko się udaje to nie jest sztuka. Sztuką jest to, kiedy gra się praktycznie bez prawego skrzydła, ze słabym przyjęciem i gra się z jednym atakującym - Łukaszem Łaszyńskim. To on trzymał nam cały mecz. Uważam, że sztuką jest wygrać w takich warunkach za trzy punkty. Cieszymy się z tego, ponieważ naprawdę w ostatnim tygodniu i dwa tygodnie temu graliśmy rewelacyjnie. Z kolei w ubiegły poniedziałek zagraliśmy słabo. Nie będę ukrywał, że to był zły mecz. Niemniej liczą się trzy punkty i to jest w tym momencie najważniejsze. Liga jest długa i liczy się każdy najmniejszy punkt. Skupiliśmy się na tym, żeby odbijać się od miejsca, w którym teraz się znajdujemy i będziemy ścigać następnych rywali. Taka walka będzie trwać do końca sezonu.
AZS Częstochowa to ostatnia drużyna w tabeli. Mimo to, ciężko wam się grało.
JAKUB BEDNARUK: Nie wiem, co ma w sobie Częstochowa, ale zarówno w tym sezonie jak i poprzednim grało się nam z nimi bardzo trudno. Mamy problem z tą halą. Zawsze z częstochowską drużyną się męczymy. W pierwszym meczu chyba trochę zlekceważyliśmy przeciwników. Uwierzyliśmy za bardzo w swoją wielkość. Teraz byliśmy bardzo skupieni na tym meczu. Przez cały tydzień powtarzałem zawodnikom, że to będzie naprawdę bardzo brzydkie spotkanie i takie ono rzeczywiście było. Jednak chodziło o to, żeby zdobyć trzy punkty i udało się nam to zrobić. Chwilę odpoczęliśmy i przygotowujemy się do kolejnego meczu.
Wspomniał pan, że tydzień temu zagraliście rewelacyjny mecz z PGE Skrą Bełchatów. Wydawało się, że drużyna powinna czuć się pewniej i bez większych problemów pokonać częstochowski zespół. Jednak sytuacja zmieniła się diametralnie. Z czego to wynikało?
JAKUB BEDNARUK: Po prostu tak jest w sporcie. Łatwo się gra, kiedy na hali jest sześć tysięcy kibiców i wszystko się udaje. Inaczej sytuacja wygląda, kiedy na hali jest cicho, kibice nie wywołują żadnych emocji. Ponadto dochodzi presja, że ten mecz trzeba wygrać, a nie wszystkie zagrania się udają. Do tego zawodnicy słyszą nawzajem swoje myśli. Niestety na hali w Częstochowie słychać nawet własne myśli. Sztuką jest wygrać takie spotkanie. Jestem zadowolony, że mimo tego wszystkiegp wybrnęliśmy z trudnej sytuacji. W poniedziałek zagraliśmy z kiepskim przyjęciem. Jan Firlej musiał bardzo się męczyć, ponieważ grał bez prawego skrzydła.
Przyjmujący najwięcej problemów mieli z przyjęciem zagrywki typu float.
JAKUB BEDNARUK: Wiedzieliśmy, że tak będą grać. Dobrze analizujemy grę przeciwników. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że float częstochowian będzie ciężki. Z resztą w dużej mierze to właśnie dzięki temu rodzajowi zagrywki AZS wygrał pierwszy mecz w Warszawie. BBTS też wykorzystał naszą słabość w tym elemencie. Przeciwnicy wiedzą, że mamy z tym problem. Próbowaliśmy się bronić na tyle ile się udało. Na szczęście mało jest takich rywali, którzy zagrywają tylko i wyłącznie w taki sposób.
W kolejnym meczu zmierzycie się z LOTOSEM Trefl Gdańsk. Dobrze byłoby podtrzymać tę zwycięską passę.
JAKUB BEDNARUK: Mamy niestety trochę zamieszania, ponieważ cały tydzień trenujemy na innej hali. Ćwiczymy w hali na Bemowie. W tym tygodniu niemożliwe są treningi w Arenie Urysnów, ponieważ odbywa się tam Puchar Polski w koszykówce. Nie odbędzie się żaden trening na Torwarze. Każdy zespół ma jakąś rutynę treningu, godzin czy schematów treningowych. U nas z tygodnia na tydzień się to zmienia. Zdaje sobie sprawę z tego, że zespół który od poniedziałku do piątku trenuje tak samo, w sobotę może zaprezentować się naprawdę dobrze. My z kolei w tym tygodniu jeździmy po całej Warszawie, żeby szukać hali. Musimy skupić się na tym, żeby jak najwięcej wyciągnąć z każdego treningu. Po prostu taka jest specyfika i należy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby każdy trening był lepszy.