Jakub Jarosz: najważniejsze, że wygraliśmy 3:0
Reprezentacja Polski po raz trzeci w tej edycji Ligi Światowej wygrała z Wenezuelą. Tym razem we Wrocławiu podopieczni trenera Daniela Castellaniego pokonali rywali 3:0. Jakub Jarosz, który niemal całe spotkanie spędził na boisku, podkreśla, że zdarzały się słabsze momenty. Najważniejszy jego zdaniem jest jednak fakt, że po chwilach gorszej gry udało im się wyjść z tego pojedynku zwycięsko. Dzisiaj o 20.00 kolejne spotkanie, którego może zadecydować o pozycji wicelidera w grupie D.
PlusLiga: Jakie wrażenia po pierwszym wygranym meczu przed własną publicznością?Jakub Jarosz: Na pewno pozytywne, ponieważ mecz jest wygrany i to jest dla nas najważniejsze. Pokonaliśmy rywala 3:0 po tak ciężkim weekendzie, jaki mieliśmy tydzień temu. Dlatego tym bardziej cieszą nas te wygrane. Fakt - to jest Wenezuela, ale dla nas najważniejsze jest to, że podnieśliśmy się po dwóch przegranych meczach w zeszłym tygodniu z Brazylią.
- Zdarzały Wam się jednak przestoje i nie byliście w stanie przez całe spotkanie kontrolować sytuacji na boisku.
- Tak, szczególnie w drugim secie był taki moment, gdy rywale zaczęli zdecydowanie lepiej grać.
- Co się wtedy stało?
- Zaczęliśmy popełniać proste błędy. Najważniejsze jednak, że przetrzymaliśmy te chwile słabości i potrafiliśmy po nich poprawić naszą grę.
- Co według Ciebie było kluczowym elementem w odniesieniu zwycięstwa w piątek?
- Według mnie najważniejsza była zagrywka. Przed spotkaniem trener wyraźnie określił nam jej cel: grać kontrolnie na 60 procent. Miało to na celu wymuszenie błędów na przeciwnikach i to się nam sprawdziło.
- Oglądając to spotkanie można było pomyśleć, że dzisiejszy mecz był dla Was „spacerkiem” i tylko czasami Wenezuela umiała dorównać Wam poziomem gry.
- Z boku może i rzeczywiście tak wyglądało, ale jak pokazała środkowa faza drugiego seta oraz początek trzeciego mieliśmy troszeczkę problemów. Nie chcę mówić o naszej grze w superlatywach, na razie jest dla nas najważniejsze, że wygraliśmy 3:0.
- We Wrocławiu również mogliście liczyć na doping kibiców i chyba tym razem również Was nie zawiedli?
- Tak i cieszy przede wszystkim to, że we Wrocławiu dopisała publiczność. Pamiętam mecze PLS-u i publiczność raczej nie przychodziła tu tak licznie. Na szczęście rozczarowałem się pozytywnie i podczas wczorajszego meczu hala była pełna.
- Dla Ciebie chyba ten mecz był szczególny. Grałeś w swoim rodzinnym mieście. Byłeś dodatkowo zmobilizowany?
- Nie uważam, że byłem szczególnie zmobilizowany. Rzeczywiście to jest moje miasto, w którym się wychowałem, była cała rodzina, ale w Łodzi byłem chyba troszeczkę bardziej zmotywowany. Niestety, nie udało nam się tam wygrać, bo przeciwnik był zdecydowanie lepszy.
- Do sobotniego meczu podejdziesz tak samo zmobilizowany?
- Do każdego meczu podchodzę na sto procent, ale dzisiaj będę grał na 105 procent czy rezultat będzie lepszy? Zobaczymy, podejście na pewno będzie większe. Powrót do listy