Jakub Jarosz: w drugi dzień Świąt wracamy do treningów
PLUSLIGA: Zespół z Będzina nie postawił wam zbyt dużych wymagań i w miarę łatwo sięgnęliście po kolejny komplet punktów.
JAKUB JAROSZ (atakujący Asseco Resovii): Staramy się zmienić nastawienie do meczów, żeby od początku, od pierwszych piłek, pokazać przeciwnikowi, że będzie mu ciężko. Próbujemy to robić w każdym meczu i oby tak dalej. Żeby nie było tak, że rywale będą myśleć, że Resovia jest słaba i z Rzeszowa wywiozą punkty. Na razie to się nam udaje i mam nadzieję, że będziemy tak dalej kontynuować, z taką mentalnością.
W III secie musieliście gonić rywala odrabiając straty, ale widać było duży spokój i konsekwencję. Często zdarzało się wam, że po tej przerwie przegrywaliście…
JAKUB JAROSZ: Na pewno bywało różnie. Mieliśmy moment słabszej gry, a i rywale grali nieco lepiej. Najważniejsze jest to, że wygraliśmy to spotkanie za trzy punkty. Nawet gdybyśmy przegrali tego III seta, to nic się przecież nie dzieje.
Ze strony rywala największe zagrożenie stanowił pana vis na vis na ataku Brazylijczyk Araujo…
JAKUB JAROSZ: W każdym zespole jest jakiś zawodnik, który zdobywa tych punktów najwięcej. W zespole z Będzina byli też inni groźni zawodnicy, na których byliśmy przygotowani i skutecznie udało się nam ich wyeliminować.
Przed końcem roku zagracie w Szczecinie, gdzie w przypadku wygranej z Espadonem miejsce w szóstce na półmetku będziecie mieli już zapewnione, a co tym idzie prawo gry w ćwierćfinale Pucharu Polski.
JAKUB JAROSZ: Jedziemy tam zagrać dobry mecz i wygrać. Trzeba tak jak w ostatnich meczach wyjść w pełni zmobilizowanym, z wiarą w zwycięstwo i swoje siły.
Zbyt wiele wolnego na Święta to chyba nie macie?
JAKUB JAROSZ: Zgadza się. W Wigilię mamy do wykonania zakres ćwiczeń an siłowni, wolny jest poniedziałek, a już we wtorek spotykamy się na treningu. Mecz ostatniej kolejki I rundy w Szczecinie gramy najszybciej ze wszystkich zespołów, bo już w piątek i trzeba szybko wrócić do pracy.
Powoli kończy się 2017 rok, jaki on był dla Jakuba Jarosza?
JAKUB JAROSZ: Jeśli chodzi o tą część roku odkąd jestem w Rzeszowie, to nie mogę powiedzieć ani jednego złego słowa. Czuję się świetnie w tym mieście, drużynie i klubie. Wcześniej jak grałem w Katarze też było bardzo dobrze. Nic się złego nie działo, jestem zdrowy. Urodziło mi się dziecko w tym roku 2 stycznia, więc generalnie rok był świetny.