Jakub Jarosz: zmieniło się praktycznie wszystko, poza halą
PLUSLIGA: W niedzielę zagra pan przeciwko ZAKSIE, klubowi w którym spędził najwięcej czasu w swojej dotychczasowej karierze. Serce mocniej zabije ?
JAKUB JAROSZ (atakujący Asseco Resovii): Grałem tam cztery lata, ale już sporo czasu minęło od tamtej pory. To będzie mecz z bardzo trudnym rywalem, a z tego zespołu, w którym byłem, to już nikt nie został. Zmieniło się praktycznie wszystko, poza halą. Dla mnie będzie to mecz z najlepszą na ten moment drużyną w Polsce.
ZAKSA ma olbrzymią przewagę w tym sezonie nad pozostałymi zespołami i kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa…
JAKUB JAROSZ: Tabela mówi prawdę, więc na pewno kędzierzynianie grają najrówniej z całej ligi. Mam nadzieję, że my zagramy bardzo dobry mecz i zobaczymy czy to wystarczy, żeby wygrać to spotkanie.
Co musicie zrobić, żeby przerwać zwycięską passę ZAKSY?
JAKUB JAROSZ: Myślę, że wznieść się na nasz najwyższy poziom i utrzymać go przez cały mecz, bez jakichś przestojów. Trzeba grać agresywnie ale też nie głupio. Jeżeli pewne rzeczy sobie założymy i je wykonamy, to mam nadzieję, że zwyciężymy.
W ostatnim meczu 1/8 finału Pucharu CEV z Vojvodiną Nowy Sad spisał się pan bardzo dobrze. Chyba cieszy pana forma po tych ostatnich zawirowaniach zdrowotnych?
JAKUB JAROSZ: Chorowałem po meczu w Szczecinie. Tak to jest jak nie ma czasu położyć się w łóżku i porządnie się wyleczyć, tylko antybiotyk, podróże i mecze. Organizm wówczas nie wraca do pełni możliwości tak szybko jak by się chciało. Myślę, że powinno być już teraz tylko lepiej.
Pokonaliście Vojvodinę 3-1, ale rywale trochę wam krwi napsuli…
JAKUB JAROSZ: Wiedzieliśmy, że to jest młoda, serbska drużyna, która charakteryzuje się tym, że walczy zawsze do samego końca. To jest naród, który nigdy się nie poddaje. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to może być trudny mecz. Trochę może na własne życzenie przegraliśmy jednego seta, ale w ogólnym rozrachunku w miarę kontrolowaliśmy ten mecz. Były momenty, że przegrywaliśmy 2-3 punktami, ale staramy się cały czas grać w ten sposób, żeby nie patrzyć na wynik, a bardziej skupić się na własnej grze, żeby ona była taka sama niezależnie od wyniku. Nad tym musimy pracować i mam nadzieję, że to nam będzie wychodziło coraz lepiej.
Do awansu do ćwierćfinału potrzebujecie w rewanżu w Rzeszowie już tylko dwóch setów.
JAKUB JAROSZ: Na pewno będziemy chcieli wygrać rewanż i nie kalkulować, że dwa sety nas zadowolą i dadzą awans.
Po meczu w Nowym Sadzie po przyjacielsku uściskał się pan z legendarnym Vladimirem Grbiciem. Skąd taka znajomość?
JAKUB JAROSZ: Kiedyś mieliśmy okazję się poznać. Porozmawialiśmy chwilę, ale na jaki temat - niech to zastanie między nami. Wymieniliśmy uprzejmości i to wszystko (śmiech).
Jesteście jedynym polskim zespołem w tegorocznej edycji Puchar CEV, który jest nieco w cieniu Ligi Mistrzów…
JAKUB JAROSZ: Nie wiem ile razy zwyciężył polski zespół w Pucharze CEV, chyba jednak ani razu. Jest zatem coś do osiągnięcia. Jest to wyzwanie. Są przecież mocne zespoły w tych rozgrywkach i przyjdzie czas się z nimi zmierzyć. Taka konfrontacja z zespołami z innych krajów jest na pewno potrzebna.
Powrót do listy