Jakub Kochanowski: sezon zasadniczy na plus
W ostatnim meczu rundy zasadniczej PlusLigi Indykpol AZS Olsztyn pokonał na wyjeździe Cerrad Czarnych Radom 3:1. Dzięki temu zwycięstwu podopieczni trenera Andrei Gardiniego zachowali jeszcze szansę na awans do fazy play off. O meczu oraz sezonie i reprezentacyjnych planach juniorów mówi zawodnik gości Jakub Kochanowski.
PLUSLIGA.PL: Podopieczni trenera Roberta Prygla tylko w pierwszym secie postawili Wam trudne warunki, pozostałe partie meczu mieliście pod kontrolą. Można powiedzieć, że wywożąc z Radomia trzy punkty, zrealizowaliście plan minimum?
JAKUB KOCHANOWSKI: Niestety, w pierwszym secie znów poniekąd zostaliśmy w szatni, podobnie jak tydzień temu w meczu u sieie przeciwko Cuprum Lubin. Na szczęście w Radomiu udało nam się jednak w tej pierwszej partii wrócić do gry. Co prawda przegraliśmy ją, ale po odrobieniu strat nawiązaliśmy równą walkę, a dzięki temu później grało nam się już o wiele łatwiej. To prawda, że odnosząc zwycięstwo wykonaliśmy nasz plan minimum, dlatego teraz cokolwiek by się wydarzyło, możemy sobie powiedzieć, że daliśmy z siebie wszystko i wykonaliśmy swoje zadanie. Oczywiście, szkoda, jeżeli nie zakwalifikujemy się do fazy play off, ale przynajmniej będziemy mogli mieć czyste sumienia.
Jastrzębski Węgiel jednak raczej nie da już sobie odebrać miejsca w czwórce.
JAKUB KOCHANOWSKI: Szczerze mówiąc, ja też tak uważam. Trzeba być realistą. W tym spotkaniu naprawdę musiałby się wydarzyć jakiś cud, żeby Łucznika Bydgoszcz pokonała Jastrzębie. Niemniej jednak, będziemy trzymać kciuki (śmiech).
Czy po dobrze rozegranej fazie zasadniczej, walka o piąte miejsce będzie dla Was niedosytem?
JAKUB KOCHANOWSKI:Na pewno trochę tak. W pewnym momencie utrzymywaliśmy się w tabeli w strefie medalowej, więc wiadomo, że nasze myśli czasami wybiegały gdzieś w przyszłość, myśleliśmy o awansie do półfinału. Ostatecznie zabrakło nam troszeczkę punktów, ale uważam, że nie możemy się z tego powodu obwiniać. Na przełomie całej fazy zasadniczej popełniliśmy naprawdę niewiele błędów i jeżeli tyle samo popełnimy ich w kolejnym sezonie, to będzie fantastycznie. Ogólnie całą dotychczasową rundę w wykonaniu naszego zespołu oceniam bardzo na plus.
Co najbardziej mogło zaważyć na braku Waszego awansu do półfinału play off?
JAKUB KOCHANOWSKI: Na pewno najbardziej szkoda jest przegranego meczu właśnie przeciwko drużynie Jastrzębskiego Węgla, w pierwszej kolejce rundy zasadniczej. W setach prowadziliśmy już 2:1, a w czwartej partii 23:19. Wtedy właśnie Salvador Hidalgo Oliva po raz pierwszy zaprezentował swoją serię w polu serwisowym, którą na przestrzeni sezonu bardzo często powtarzał. Ostatecznie przegraliśmy to spotkanie po tie-breaku. Mogliśmy wtedy wywieźć z Jastrzębia trzy punkty, a udało nam się wywalczyć tylko jeden. Moim zdaniem to bezpośrednie spotkanie mogło mieć wpływ na końcowy układ w tabeli i zaważyć na braku naszego awansu do półfinału.
W walce o piąte miejsce Waszym przeciwnikiem będzie Cuprum Lubin. Uważasz, że stać Was na wygranie tej rywalizacji?
JAKUB KOCHANOWSKI: Oczywiście, że tak. Nasz dotychczasowy bilans w meczach z Lubinem to dwa zwycięstwa za trzy punkty, z jednym tylko przegranym setem, właśnie w meczu domowym w przedostatniej kolejce. To bardzo optymistyczny prognostyk. Jeśli w meczach o piąte miejsce uda nam się utrzymać taką formę, jaką prezentowaliśmy w fazie zasadniczej, to myślę, że będziemy mogli być spokojni o wynik.
Rozgrywasz swój pierwszy sezon w PlusLidze. Jakie emocje towarzyszyły Ci w związku z debiutem w PlusLidze?
JAKUB KOCHANOWSKI: Szczerze mówiąc, na samym początku trochę się stresowałem. Nie wiedziałem, czego spodziewać się po nowym środowisku, lidze, otoczeniu. Żyłem w lekkiej niepewności, ale im dalej wchodziłem w sezon, tym większej nabierałem pewności siebie, a początkowy stres zaczął przeradzać się w ekscytację. Stopniowo dostawałem coraz więcej szans na grę, coraz częściej pojawiałem się w wyjściowym składzie. Mniej więcej po dwóch-trzech miesiącach poczułem, że jestem pełnoprawnym zawodnikiem tej drużyny, a nie tylko dzieciakiem, który przyszedł uczyć się od starszych zawodników jak powinno się grać w siatkówkę.
Dwukrotnie zostałeś wybrany także najlepszym zawodnikiem spotkania.
JAKUB KOCHANOWSKI: To wyróżnienie to była dla mnie bardzo duża radość. Zdobycie takiej statuetki było jednym z moich małych marzeń i szczerze przyznam, że troszeczkę nie dowierzałem. W tym sezonie ten cel wydawał mi się jeszcze nieosiągalny, ale potem okazało się, że udało mi się zdobyć nagrodę MVP dwukrotnie. I to nieistotne, że dwa razy akurat w meczu przeciwko drużynie AZS-u Częstochowa, która zajmuje ostatnią pozycję w tabeli (śmiech).
Jaka atmosfera panuje w Waszym zespole?
JAKUB KOCHANOWSKI: Atmosfera w drużynie przez cały czas była naprawdę fantastyczna. Nawet nasi najbardziej doświadczeni zawodnicy często wspominali, że niemal niespotykanym jest to, żeby przez cały sezon nie mieć żadnego konfliktu w drużynie, że każdy z każdym rozmawia, że drużyna nie podzieliła się na żadne mniejsze grupki. Mamy naprawdę jedną dużą i bardzo zgraną ekipę. Uważam, że to było bardzo ważnym czynnikiem, który pozwolił nam później osiągnąć taki sukces, jakim była nasza lokata przez cały sezon.
Jak oceniłbyś współpracę z trenerem Andreą Gardinim?
JAKUB KOCHANOWSKI: Praca z takim zawodowcem to chyba najlepsze, co mogłem w tym sezonie otrzymać. Bardzo dużo mnie nauczył, starałem się czerpać od niego jak najwięcej. Dodatkowo miałem też obok Daniela Plińskiego, który jest bardzo doświadczonym i utytułowanym środkowym, od którego mogłem sporo podpatrzeć.
Jakie są Twoje plany klubowe na nadchodzący sezon?
JAKUB KOCHANOWSKI: Nadal będę reprezentował barwy Indykpolu AZS-u Olsztyn. Mam nadzieję, że będzie to dla mnie i dla całej naszej drużyny sezon równie udany, jak ten obecny.
Na koniec zmnieńmy temat. W tym roku czeka reprezentację udział w mistrzostwach świata juniorów. Czy macie już wyznaczony cel na tę imprezę? Czy ciąży na Was presja, ponieważ jesteście tak zwanym „złotym rocznikiem”?
JAKUB KOCHANOWSKI: Myślę, że dobrze sobie radzimy z presją. Po zdobyciu mistrzostwa Europy w kategorii kadetów i juniorów, wszyscy od nas oczekują, że z tych mistrzostw wywieziemy co najmniej jakiś medal. My sami od siebie oczekujemy, że przywieziemy przynajmniej złoto. Jesteśmy ambitni, dlatego mamy jeszcze pewien mały plan, a mianowicie: nie przegrać żadnego meczu. Do tej pory nam się to udawało, więc mam nadzieję, że podtrzymamy tę zwycięską passę. Od początku naszej przygody z reprezentacją mówiliśmy, że zawsze jedziemy grać o najwyższe cele. Uważam, że mamy duże szanse na ich zrealizowanie.
Powrót do listy