Jakub Popiwczak: marzyłem by znaleźć się w meczowej czternastce
- Jestem zadowolony z każdej chwili, którą udało mi się spędzić na boisku, w koszulce z biało-czerwoną flagą na piersi - powiedział po swoim debiucie na Memoriale Huberta Jerzego Wagnera libero Jastrzębskiego Węgla i reprezentacji Polski. Dodał jednocześnie z właściwą sobie skromnością, że doskonale zna swoje miejsce w szeregu.
PLUSLIGA.PL: Trwa Memoriał Huberta Jerzego Wagnera. Turniej towarzyski, ale założenia taktyczne trzeba zrealizować. Jakie są założenia polskiego sztabu szkoleniowego?
JAKUB POPIWCZAK: Przede wszystkim takie, żeby sprawdzić się w boju. Przez prawie sześć tygodni trenowaliśmy w Spale i wreszcie przyszedł czas, żeby sprawdzić czy praca, którą tam wykonaliśmy idzie w dobrym kierunku. Podczas memoriału możemy przetestować pewne warianty, nad którymi pracowaliśmy, zobaczyć czy to, nad czym szczególnie się skupialiśmy przynosi efekty w grze przeciwko bardzo dobrym rywalom, czy wszystko wychodzi tak, jak powinno. Po turnieju w Krakowie, a przed mistrzostwami Europy będzie jeszcze trochę czasu na wyeliminowanie mankamentów.
Czas prób i szlifowanie pewnych elementów, ale z drugiej strony, trener De Giorgi twardo trzyma się wyjściowej szóstki, zmiennicy grają bardzo mało. To też część planu - żeby ogrywać podstawowy skład?
JAKUB POPIWCZAK: O to już trzeba zapytać trenera, mnie nawet nie wypada mówić na ten temat. Ja marzyłem o tym, żeby znaleźć się chociaż w meczowej czternastce…
No i marzenie się spełniło, a nawet więcej…
JAKUB POPIWCZAK: Już w piątek dowiedziałem, że będę w meczowej czternastce, natomiast w ogóle nie spodziewałem się, że spędzę tyle czasu na boisku. No, może liczyłem na to, że wejdę na jedną-dwie piłki. Bardzo się cieszę, że udało się zagrać od początku, bo wiadomo, że wtedy gra się zupełnie inaczej. Jestem zadowolony z każdej chwili, którą udało mi się spędzić na boisku, w koszulce z biało-czerwoną flagą na piersi. Był mały stres, bo nie występowałem jeszcze ani w tak dużej hali, ani przy tylu kibicach, ale po kilku piłkach wszystko minęło i grało się tak, jak w każdym innym miejscu.
Nie był pan rozczarowany, gdy po świetnym sezonie w Jastrzębskim Węglu na liście zawodników na Ligę Światową zabrakło pana nazwiska?
JAKUB POPIWCZAK: Fajnie byłoby się znaleźć w kadrze na Ligę Światową, ale prawdę mówiąc, byłem już wtedy po rozmowie z selekcjonerem. Powiedział mi, że w „Światówce” zagra Kacper Piechocki, bo ma większe doświadczenie w rozgrywkach międzynarodowych, natomiast ja najprawdopodobniej dostanę swoją szansę potrenowania z reprezentacją przed mistrzostwami Europy. Tak też się stało i jestem z tego bardzo zadowolony.
Numerem jeden na pozycji libero jest Paweł Zatorski, ale o to drugie miejsce wciąż chyba toczy się walka?
JAKUB POPIWCZAK: Cały czas walczymy z Damianem Wojtaszkiem, choć prawdę mówiąc, widać, że ta docelowa dwójka jest już zarysowana. Ja jestem trochę z tyłu, ale staram się „podgryzać” chłopaków i trochę przestawić ten szereg. Mam nadzieję, że jeśli nie w tym roku, to w kolejnym uda mi się zadomowić w reprezentacji.
Kilka tygodni pracy w Spale przyniosło panu jakieś wymierne korzyści?
JAKUB POPIWCZAK: Jadąc do Spały słyszałem, że treningi trwają po cztery godziny, albo i więcej i tak sobie układałem w głowie jak to może wyglądać, bo na co dzień nie byłem przyzwyczajony do czegoś takiego. Natomiast teraz, po tych codziennych długich sesjach ciężko pewnie będzie mi się przestawić w drugą stronę i tak się zastanawiam jak ja wrócę do klubu, gdzie popołudniami trenujemy po 2-2.5 godziny. Pewnie cały sezon będę czuł się niedotrenowany….to tak pół żartem oczywiście. Zobaczyłem pracę z trochę innej perspektywy, można by powiedzieć, na tym najwyższym poziomie.
Trener De Giorgi jest detalistą. U pana znalazł jakieś niuanse, wytknął jakieś braki?
JAKUB POPIWCZAK: Nie rozmawialiśmy o indywidualnych aspektach, ale jak tylko pojawiło się podczas treningu coś, co mu się nie spodobało, była reprymenda, a przynajmniej mocno słowo i od razu było wiadomo co jest nie tak. Taryfy ulgowej nie ma dla nikogo - młody czy doświadczony, wszyscy muszą równo zasuwać.
Podczas gdy kadra wylewała pot w Spale, pana klub Jastrzębski Węgiel rozpoczął przygotowania do nowego sezonu. Różne wieści stamtąd dochodzą…
JAKUB POPIWCZAK: Minął pierwszy tydzień treningów, Salvador Oliva dojechał i zaliczył wielki powrót, więc wszystko jest OK. Powoli będą wracać kolejni gracze, którzy w tej chwili trenują ze swoimi kadrami i mam nadzieję, że w nowym sezonie, podobnie jak w poprzednim, stworzymy mocny zespół, że uda nam się pokazać z dobrej strony nie tylko w Polsce, ale także na międzynarodowej arenie.
Miał być bardzo mocny zespół, ale nieoczekiwanie Kevin Tillie postanowił odejść do Chin. Jak wy - zawodnicy reagujecie na takie decyzje kolegów?
JAKUB POPIWCZAK: Nie chciałbym komentować tej sytuacji, bo nie jest to moją rolą. Wiadomo, że z Kevinem bylibyśmy bardzo mocną ekipą, ale mam nadzieję, że bez niego również będziemy, co zresztą pokazaliśmy w zeszłym sezonie. Jestem pewien, że jeśli Francuz odejdzie, to nasz sztab szkoleniowy znajdzie jakiegoś innego przyjmującego, który będzie wartościowym wzmocnieniem drużyny. O to się nie martwię.
- Czeka nas też nowe doświadczenie, bo dojdzie Liga Mistrzów i trochę, mam nadzieję, pojeździmy po Europie, a przede wszystkim skonfrontujemy się z zagranicznymi rywalami. Oczywiście najpierw trzeba przebrnąć przez rundę kwalifikacyjną. Droga na europejskie salony jest niby krótka, ale jednocześnie całkiem długa. Niemniej, ja osobiście nie wyobrażam sobie, żeby Jastrzębskiego Węgla zabrakło w fazie grupowej Ligi Mistrzów w tym nadchodzącym sezonie.
Powrót do listy