Jakub Wachnik: mecze rozgrywa się w głowie
21-letni przyjmujący Cerradu Czarnych Radom jest jednym z filarów swojej drużyny. W debiutanckim sezonie w PlusLidze zajmuje 8. lokatę wśród najlepiej zagrywających, a w klasyfikacji przyjmujących wyprzedza Achrema i Kooy’a. - Chciałbym grać tak, jak obecnie gra Michał Kubiak - mówi w rozmowie z PlusLigą.
PlusLiga: W dwóch meczach rywalizacji play off z Jastrzębskim Węglem nie ugraliście nawet seta. To chyba boli, biorąc pod uwagę wyniki w rundzie zasadniczej?
Jakub Wachnik: Dwie porażki i 0:6 w setach musi boleć. Z wyniku nie możemy być zadowoleni, ale cieszy, że walczyliśmy do końca. W drugim spotkaniu zagraliśmy znacznie lepiej, niż na inaugurację rundy play off. Zabrakło trochę szczęścia w pierwszym secie. Gdybyśmy wygrali tę partię, myślę, że mecz wyglądałby zupełnie inaczej, nabralibyśmy pewności siebie i nadziei na to, że jednak można w Jastrzębiu wygrać. Nie udało się, szkoda. Dajemy z siebie wszystko i na pewno rywalizacja jeszcze się nie zakończyła. Mam nadzieję, że w Radomiu, przed własną publicznością coś ugramy. To było moje marzenie, żeby jako debiutant wystąpić w play offach i ono powoli się spełnia.
- Jesteście zespołem, którego wielką siłą jest zagrywka. W pojedynkach z Jastrzębiem tego atutu trochę zabrakło.
- Szczególnie w tym pierwszym spotkaniu. Nie mieliśmy też bloku, więc przed drugim meczem nastawialiśmy się na te elementy i trzeba przyznać, że się udało. To też dało nam sygnał do walki. Z taką drużyną, jak Jastrzębski Węgiel musimy ryzykować zagrywką i kiedy nam wychodzi, gramy dobrze, a kiedy popełniamy zbyt dużo błędów, przegrywamy.
- W meczu otwarcia walki play off sparaliżowała was trema?
- Nie. Myślę, że zabrakło u nas trochę radości z gry. Chcieliśmy bardzo wygrać ten mecz, mimo że przeciwnik postawił poprzeczkę bardzo wysoko. Wydaje mi się, że powinniśmy inaczej podejść do tych konfrontacji, bardziej cieszyć się siatkówką, bo dla nas sukcesem jest fakt, że gramy w play offach. Nie musieliśmy wygrać za wszelką cenę, powinniśmy więc czerpać więcej radości z samej gry. Do drugiego spotkania tak właśnie podeszliśmy i były momenty, gdy graliśmy z Jastrzębiem jak równy z równym. Podsumowując te dwa pierwsze mecze, Jastrzębski Węgiel był zespołem lepszym i to trzeba im oddać.
- Czym szczególnie zaimponowali panu siatkarze Jastrzębskiego Węgla?
- Jeśli chodzi o te ostatnie mecze, to na pewno rozegraniem. Michał Masny prezentuje w tym sezonie bardzo wysoką formę, podoba mi się jego gra. Mają tez bardzo dobrą zagrywkę, którą nas bombardowali, pokazali, że w tym elemencie są lepsi od nas. Proszę mi uwierzyć, że bardzo ciężko jest przyjąć serwis, który leci z prędkością 120 km na godzinę, a co więcej, czasami nawet ciężką się przed nim uchylić - jak to miało miejsce przy ostatniej zagrywce drugiego meczu. Mam też w Jastrzębiu wzór do naśladowania. Świetną dyspozycję prezentuje Michał Kubiak, chciałbym grać tak jak on. Oczywiście, przede wszystkim chciałbym kreować swoją własną grę, ale dobrze wspierać się na siatkarskich autorytetach.
- Mówi się, że play offy to zupełnie inna bajka, niż faza zasadnicza. Pan, jako debiutant w PlusLidze potwierdza tę opinię?
- Zdecydowanie potwierdzam. Przygotowałem się dobrze do play offów, bo zależy mi na tym, żeby pokazać dobrą siatkówkę - indywidualnie i przede wszystkim drużynowo. To jest coś, czego potem mogę już nie mieć i dlatego cieszę się każdą chwilą spędzoną na boiskach PlusLigi.
- Przecież ma pan dopiero 21 lat, kariera przed panem.
- Chciałbym, ale prawda jest taka, że nie wiadomo czy w przyszłym sezonie zakwalifikuję się do play offów. Każdy sezon to nowa historia, nie wiemy co czeka nas za rok.
- Co jest dla pana trudniejsze - radzenie sobie z obciążeniem fizycznym czy mentalnym?
- Fizycznie na pewno jest łatwiej, bo o to dbają nasi trenerzy. Mecze rozgrywa się przede wszystkim w głowie i dla mnie, debiutanta w rozgrywkach najwyższego szczebla najtrudniejsza jest ta część przygotowań mentalnych. To, co mam w głowie zależy ode mnie i to ja muszę sobie wszystko odpowiednio poukładać, zmotywować się. Cały czas nad tym pracuję, bo zdaję sobie sprawę, że dla młodego zawodnika to niezwykle ważna kwestia. Zbieram doświadczenia, czasami dobre, czasami gorsze i one na pewno zaprocentują w przyszłości.
- Za kilka dni pana zespół czeka walka w ćwierćfinale Pucharu Polski. Ponownie zmierzycie się z Jastrzębskim Węglem - dobrze to czy źle?
- Jak najbardziej dobrze. Im więcej zagramy meczów z bardzo dobrym, wymagającym przeciwnikiem, tym bogatsze doświadczenia zdobędziemy. Poza tym, będzie to nasza pierwsza szansa, żeby zrewanżować się za porażki w play offach. Drugą będziemy mieli za kilka tygodni, w Radomiu i mam nadzieję, że którąś wykorzystamy.
- Będziecie trochę liczyć na to, że JW myślami będzie bardziej przy FF Ligi Mistrzów, niż przy rywalizacji w Pucharze Polski?
- Na pewno - taki jest nasz plan, mamy nadzieję, że Jastrzębski będzie trochę rozkojarzony. Dla nich na pewno udział w turnieju finałowym LM jest kwestią priorytetową. Jako jedyny polski zespół wciąż grają na trzech frontach, ciągną trzy cele, mają więcej grania niż pozostali. Mam więc nadzieję, że jakoś uda nam się to wykorzystać. Na pewno jednak nie liczymy wyłącznie na słabość przeciwnika. Jeśli wygramy chociaż jeden mecz, to już przejdziemy do historii. Puchar Polski to dla nas duża szansa pokazania się, ugrania czegoś dla siebie. Dlatego musimy zostawić na boisku serducho i dużo potu. Nie mamy nic do stracenia, będziemy grać odważną siatkówkę, będziemy walczyć z całych sił i zobaczymy co pokaże boisko.
- Robert Prygiel mówił mi, że dopytywano już o pana w kontekście kadry B. Co pan na to?
- Ze mną na razie nikt nie rozmawiał. Teraz i tak nie chcę rozmawiać o tym, co będzie za kilka miesięcy. W tej chwili najważniejsze są play offy i skupiam się wyłącznie na poprawie własnej gry i na tym, by jak najwięcej pomóc drużynie. Na rozmowy przyjdzie czas po sezonie.