Jakub Wachnik: zwycięstwo jest cenne i możliwe wtedy, gdy gra cała drużyna
Sobotni wynik na to pozwala, więc mogę śmiało się uśmiechać – powiedział po spotkaniu środkowy Mariusz Schamlewski. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ w meczu 20. kolejki PlusLigi siatkarze Dafi Społem Kielce zajmujący piętnastą lokatę w tabeli zwyciężyli przed własną publicznością z zespołem Łuczniczki Bydgoszcz, która plasuje się na czternastej pozycji i tym samym zmniejszyli dzielącą ich stratę do czterech oczek.
Radości z wygranej nie krył również trener Dariusz Daszkiewicz, który kilkukrotnie podkreślił, że gra całym zespołem jest kluczem do zwycięstwa z każdą drużyną.
- Jesteśmy takim zespołem, w którym każdy musi coś dołożyć, byśmy mogli myśleć o zwycięstwie. Jak gramy wszyscy, to naprawdę jesteśmy w stanie walczyć ze wszystkimi. Każdy z zawodników rezerwowych, który wchodził na boisko za każdym razem wnosił wiele dobrej, pozytywnej gry. Wszystkich zawodników śmiało mogę pochwalić, bo gdy jeden miał słabszy moment, to pozostali ciężar gry brali na siebie.
Statuetkę MVP otrzymał Jakub Wachnik, który zadowolony ze zdobyczy punktowych, nie szczędził pochwał swoim kolegom z boiska, akcentując rolę zespołu.
- Zwycięstwo jest cenne i możliwe wtedy, gdy gra cała drużyna. Cieszę się niezmiernie z trzech punktów. W sobotę pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną. Chłopaki na każdej pozycji bardzo dobrze się prezentowali. Jeśli my gramy dobrze w przyjęciu, to i Przemek ma trochę łatwiej rozgrywając piłki i oczywiście my na skrzydłach możemy lepiej atakować. Bez nas Przemek sobie nie radzi, my bez Przemka też nie – każdy każdemu jest potrzebny - podkreślił Wachnik.
Choć jakby spojrzeć w statystyki, to oprócz przyjmującego, kandydatów do tytułu najbardziej wartościowego gracza było jeszcze kilku. Na wyróżnienie z pewnością zasłużył Mariusz Schamlewski, który w spotkaniu postawił aż siedem punktowych bloków. Sam środkowy mimo wszystko dosyć skromnie podchodzi do swojego występu. - Dołożyłem, ale to zasługa głównie naszych skrzydłowych, którzy dobrze ustawiali blok, ja tylko przekładałem ręce.
Środkowy podkreślił, że duże znaczenie miała także dokładność wystawy, która wynikała z dobrze dogranych piłek. - Główna zasługa, dzięki przyjęciu i wystawie, także my tylko dokładaliśmy rękę. Takie wyniki są motorem napędowym, dużo przyjemniej przychodzi się na kolejny trening. Było mówione, że jest to mecz za przysłowiowe sześć punktów. Ja uważałem, że jest to kolejne ważne spotkanie, które musimy wygrać, bo nie zapominajmy o tym, że zostało nam jeszcze parę meczów do końca i jeśli ten byśmy przegrali - utrudniłby nam utrzymanie, ale na pewno nie przekreślał - zauważył Schamlewski.
Jak w doskonałym humorach może być drużyna z Kielc, tak zespół z Bydgoszczy nie ma powodów do uśmiechu. Swojego niezadowolenia nie krył trener Jakub Bednaruk, który zaznaczył, że nie spodziewał się tak słabego spotkania w wykonaniu swoich siatkarzy.
- Wszystko, co zakładaliśmy nam się udawało, a nagle odcięło nam wtyczkę i zaczęliśmy robić takie głupoty, których nie robiliśmy przez dwa miesiące. Przegrywamy sety do 23, a w secie potrafimy zrobić kilka prostych błędów. Można to teraz porozkładać na czynniki pierwsze. Niby wszystko masz pod kontrolą - w drugim secie przyjmujesz na poziomie 85%, a przegrywasz – powinno być 2:0 i już w tym momencie zespół z Kielc by się nie podniósł, a my znowu podajemy rękę. Udało nam się tydzień temu uciec spod noża, bo podaliśmy rękę Szczecinowi, a w sobotę znów podaliśmy Kielcom. Na razie nie rozumiem tego meczu, bo ja nie rozumiem jak można przegrywać sety, kiedy się przyjmuje na ponad 80%, osiem na dziesięć piłek jest przyjętych, a my nie możemy wyprowadzić ataku... - wyznał szkoleniowiec Łuczniczki.
Podobnego zdania był atakujący bydgoszczan - Bartosz Filipiak, który był jednym z najjaśniejszych punktów w drużynie Łuczniczki, zanotował 23 oczka dla swojego zespołu. - Myślę, że pierwszy set nie zapowiadał takiego obrotu sprawy i takiego wyniku. Gdzieś po tym secie nasza dobra gra zwolniła, słabiej graliśmy na zagrywce. Zespół z Kielc skończył kilka trudnych piłek, to ich napędziło, a później grali naprawdę dobrze. Mieli dużo wybloków i dużo podbijali w obronie, po naszej stronie zabrakło kilku kontr więcej - podkreślił Filipak.
Dla kieleckich siatkarzy było to spotkanie z kategorii tych za sześć punktów, gdyż przegrana bardzo utrudniłaby osiągnięcie celu, jakim jest utrzymanie się w PlusLidze. Bydgoszczanie przed spotkaniem mieli siedmiopunktową przewagę, więc mogli spokojnie przygotowywać się do kolejnego meczu. Jak podkreślił szkoleniowiec Łuczniczki, jego zespół nie czuł presji, mimo to w trakcie spotkania popełnił wiele prostych błędów, które nie powinny się zdarzać doświadczonym zawodnikom.
- Czuliśmy się pewnie i dobrze. Nie było czuć jakiejś nerwowości, ale już w trakcie meczu - ci zawodnicy na których liczę, troszkę zwariowali, bo tyle głupot, które doświadczeni zawodnicy zrobili... Głupotę każdy może zrobić, ale to raz na mecz. To po prostu się zdarza, lecz rzadko, a my potrafimy w jednym secie zrobić kilka. Dla przykładu - czwarta partia, idziemy na tie-breaka, prowadzimy 14:10, mamy trzy razy z rzęd idealną przyjętą piłkę i nie możemy wyprowadzić ataku wyprowadzić - zauważył Bednaruk.
Przyczyn tak słabego występu jak podkreślił trener Bednaruk, szukać można w sferze mentalnej zawodników, bowiem zaznaczył, że jego zespół ponownie nie radzi sobie z presją meczu jak to miało miejsce w pierwszej rundzie.
- Będzie nas to dużo kosztowało, bo wydawało mi się, że weszliśmy na dobrą drogę, ale niestety znowu dopadły nas demony z pierwszej rundy, czyli nasze głowy. Mamy problem z grą pod presją, bo po prostu nie umiemy tego robić. Mogę robić dziwne rzeczy, spotykać medalistów, psychologów, ale jeżeli zawodnik przy 24:23 robi to, co robi dobrze - to znaczy, że jest dobrym zawodnikiem. My z kolei prowadząc 17:10 w pierwszym secie, kiedy wydaje się, że mamy wszystko pod kontrolą nagle doprowadzamy do sytuacji, gdzie dajemy się podnieść Kielcom. To trzeba było dobić do piętnastu i wejść w drugiego seta normalnie, a my pozwoliliśmy gospodarzom zacząć drugą partię od prowadzenia 7:1, choć mimo wszystko później graliśmy jeszcze równo - wyjaśnił Bednaruk.
Obaj szkoleniowcy nie ukrywają, że wciąż nie mogą korzystać z usług wszystkich zawodników. W zespole Dariusza Daszkiewicza brakuje przyjmującego Łukasza Łapszyńskiego oraz środkowego Aleksa Nalobina, którego w sobotę bardzo dobrze zastąpił Mariusz Schamlewski. - Każde zwycięstwo buduje wiarę, trenujemy bardzo ciężko, mam nadzieję, że problemy zdrowotne w końcu nam się skończą i że będziemy mogli trenować szóstkami – będzie to miało przełożenie na lepszą grę – tłumaczy trener kieleckiej ekipy.
Drużyna z Bydgoszczy musi sobie radzić bez jednego przyjmującego – Jakuba Rohnki, który został zawieszony w prawach zawodnika za naruszenie zasad przepisów antydopingowych. Szkoleniowiec bydgoszczan mimo wszystko nie upatruje w tym przyczyn porażki, gdyż gra zespołowa powinna zakryć braki, a uwydatnić zalety drużyny. - Mam ten problem, nie mogę zmienić jednego przyjmującego, bo mam teraz trochę ograniczoną zmianę na tej pozycji, ale dobry zespół wyciąga to co ma najlepsze, a chowa to co najgorsze. My w sobotę nie potrafiliśmy schować tego, co mamy najgorsze, a wyciągnęliśmy to, co mamy najsłabsze na ten mecz, dlatego też jestem bardzo zawiedziony, bo nie było ani jednego sygnału w ciągu ostatniego miesiąca, że potrafimy zagrać tak słaby mecz.
Drużynie Dafi Społem Kielce nie pozostaje nic innego jak podtrzymać dobrą grę z meczu przeciwko Łuczniczce i przełożyć ją na piątkowe spotkanie w Warszawie. Nie będzie to łatwe zadanie, gdyż drużyna ONICO Warszawa prezentuje w tym sezonie bardzo wysoki poziom, zajmując drugie miejsce w tabeli, ale jak tłumaczy szkoleniowiec kielczan punktów trzeba szukać w każdym spotkaniu.
- Skupiamy się teraz na Warszawie, musimy szukać punktów wszędzie, również z ONICO Warszawą, która jest naprawdę dobrym zespołem – wiceliderem. Łuczniczka Bydgoszcz pokazała, że tam można powalczyć i wywieźć punkty z trudnego terenu. My jedziemy z podobnym nastawieniem, na walkę, a nawet zwycięstwo.
Dobrej myśli jest również Jakub Wachnik, który choć podkreśla rangę przeciwnika, to nie skreśla szans kieleckiego zespołu na zdobycie punktów. - Patrzymy bardzo pozytywnie w przyszłość, skupiamy się na kolejnym meczu z Warszawą. To bardzo ciężki przeciwnik i gramy na ich terenie. Będziemy od poniedziałku analizować ten zespół, na pewno będziemy szukać punktów. Zostało niewiele meczów i w każdym z nich będziemy musieli szukać swojej szansy. Ciężaru i trudności kolejnych spotkań nie ukrywa Mariusz Schamlewski - każde następne spotkanie będzie ciężkie, ponieważ każda ewentualna przegrana odsuwa nas od utrzymania się w Pluslidze - zakończył przyjmujący.