Jakub Ziobrowski: u nas nikt nie szuka wymówek
Już ponad tydzień minął od wielkiego finału Mistrzostw Świata U-21, w którym biało-czerwoni sięgnęli po kolejny tytuł. Determinacja, młodzieńczy upór i ambicja stworzyły kombinację nie do zatrzymania – Wywieramy na sobie presję, bo wiemy na co nas stać. Jesteśmy pewni swoich umiejętności – powiedział Jakub Ziobrowski, atakujący kadry juniorów i zawodnik Cerradu Czarnych Radom.
To już ponad tydzień odkąd zostałeś po raz kolejny mistrzem świata. Masz cały czas w głowie turniej z Czech?
JAKUB ZIOBROWSKI: Tak, oczywiście. Będę pamiętał go jeszcze bardzo długo. Jako juniorzy wygraliśmy już wszystko, co można. Jestem bardzo dumny z tego, że jestem częścią tej drużyny i cieszę się, że osiągnęliśmy tak wielki sukces.
Pracownicy mediów narzekali na organizację mistrzostw. Jak wyglądało to z waszej strony?
JAKUB ZIOBROWSKI: U nas nie było żadnych problemów organizacyjnych. Hala była dość przyjemna, choć nie była typowo siatkarska. Najczęściej odbywają się na niej zawody w hokeja, dlatego sufit był trochę niski i to odrobinę nam przeszkadzało. Ogólnie jednak oceniam ten turniej jak najbardziej pozytywnie.
Pozytywnie można też docenić dojrzałość z jaką graliście. Nie zdarzały się wam typowe dla „młodzieżówek” przestoje całej drużyny…
JAKUB ZIOBROWSKI: Rzeczywiście, tego udało nam się uniknąć. Mamy świetną drużynę i naprawdę super się uzupełniamy. Nasza ławka rezerwowych jest znakomita i każdy może z niej wejść na boisko i naprawdę bardzo pomóc. W Czechach dużo osób wykonywało taką „czarną robotę”, której być może wielu nie zauważało.
Który z tych wszystkich wygranych meczów był dla Ciebie najtrudniejszy?
JAKUB ZIOBROWSKI: Osobiście dla mnie najtrudniejszy był ten półfinałowy mecz z Brazylią. Sporo problemów mieliśmy też z Iranem, jednak wtedy każdy wiedział, że nie jest to możliwe byśmy na tamtym etapie odpadli. Z Brazylią zagraliśmy dwa bardzo dobre sety, ale w kolejnych dwóch odsłonach wdarła się dużo słabsza dyspozycja. Wtedy było sporo nerwów, choć jeśli mam być szczery nie docierało do mnie to, że możemy przegrać.
Cały czas nie zakłóciliście passy prawie pięćdziesięciu wygranych spotkań. Czy tak imponująca liczba was motywuje czy wywołuje niepotrzebne napięcie?
JAKUB ZIOBROWSKI: Oczywiście, że nas motywuje! Choć każdy z nas jechał na mistrzostwa po złoto, dodatkowo nikt nie chciał przegrać żadnego meczu i przerwać passy. Chcieliśmy dopisać kolejny wynik do historii. Osiągnęliśmy takie rezultaty, który ciężko będzie pobić, myślę że jakaś inna grupa co najwyżej będzie mogła je powtórzyć.
Wiesz, że takim podejściem sami sobie podnosicie poprzeczkę…
JAKUB ZIOBROWSKI: Tak dokładnie jest! Jednak wywieramy na sobie presje, bo wiemy na co nas stać. Jesteśmy pewni swoich umiejętności i to jest najważniejsze.
Odbieracie też sobie prawo do odpoczynku. Bicie rekordu wymaga ciągle podstawowej szóstki na boisku. Nie wolelibyście czasami po prostu
JAKUB ZIOBROWSKI: Nie, absolutnie! Myślę, że każdy chciał wygrać jak najwięcej i możliwie najbardziej przyłożyć się do zwycięstwa. Nie ma u nas czegoś takiego, że ktoś wolałby odpoczywać, ponieważ do każdego meczu podchodzi się tak zmotywowanym, że nikt nie szuka wymówek.
Co dał Ci ten sezon spędzony w PlusLidze?
JAKUB ZIOBROWSKI: Myślę, że wzmocniłem się mentalnie i na pewno nabrałem sporo doświadczenia. Wierzę, że kolejne sezony sprawią, iż jeszcze bardziej się rozwinę.
Zostajesz w Radomiu?
JAKUB ZIOBROWSKI: Tak, tak… Nikt z tych juniorów, którzy grali w PlusLidze, nie zdecydował się na zmianę klubu.
Teraz przed Tobą czas na regenerację? Sporo mówiło się o twoich problemach z ręką…
JAKUB ZIOBROWSKI: Myślę, że większa część z nas skupi się w tym momencie na rekonwalescencji, tak żeby maksymalnie się wyleczyć. Z moją ręką jest już okej, zobaczymy jak będzie dalej. Jednak z wielką chęcią skorzystam z chwili odpoczynku.