Jan Firlej: dopiero zbieram doświadczenie
- Były spotkania, po których zakończeniu byłem w jakimiś stopniu z siebie zadowolony. Jednak muszę przyznać, że jeszcze nie zagrałem takiego meczu, po którym mógłbym powiedzieć - tak dałem z siebie przysłowiowego „maksa” - bez względu na to, czy wygraliśmy, czy przegraliśmy i nikt nie może mieć do mnie zastrzeżeń. Jeszcze nie było takiego meczu, ale mam nadzieję, że niebawem przyjdzie - mówi w rozmowie z naszym portalem Jan Firlej, młody rozgrywający ONICO AZS Politechniki Warszawskiej, który godnie zastępuje kontuzjowanego Pawła Zagmnego. To właśnie pod jego wodzą Inżynierowie pokonali PGE Skrę Bełchatów i AZS Częstochowa.
PLUSLIGA.PL: W ostatnim meczu 21. kolejki PlusLigi pokonaliście AZS Częstochowa 3:1. To był udany rewanż za porażkę w pierwszej części sezonu.
JAN FIRLEJ: Od początku nastawialiśmy się na trudny pojedynek. Po meczu z PGE Skrą Bełchatów otrzymaliśmy półtora dnia wolnego. Po powrocie do treningów wszyscy zdawali sobie sprawę, że będzie to bardzo ważne spotkanie. Wszyscy żyli tym meczem, ponieważ we własnej hali przegraliśmy z AZS Częstochowa 1:3. Musimy łapać punkty, które pogubiliśmy we wcześniejszych spotkaniach pierwszej rundy. W tym meczu gra nie porywała kibiców, ale najważniejsze są trzy punkty. Trener podczas jednej przerwy powiedział nam, że nie sztuką jest wygrywać, jak wszystko wychodzi, tylko w sytuacjach, kiedy nie idzie, jest ciężko, pod górkę i każdemu coś „nie siedzi”. Wtedy poznaje się dobrą drużynę. Styl pozostawiał wiele do życzenia, jednak to trzy punkty w tabeli są bardzo ważne.
Po meczu trener Jakub Bednaruk powiedział mi, że przez cały tydzień powtarzał wam, abyście się przygotowali na „brzydki mecz”.
JAN FIRLEJ: Tak, zdawaliśmy z tego sobie sprawę. Tym bardziej, że w częstochowskiej hali nie ma dopingu, sala jest duża, a na trybunach nie zasiada wielu kibiców. Sama pani z resztą widziała, że w poniedziałek również nie było tłumów. Chciałbym przy okazji podziękować naszemu klubowi kibica, który przyjechał do Częstochowy. Była to nieliczna grupa, ale głośno nas dopingowała i było ich słychać. Tak jak powiedziałem wcześniej, wiedzieliśmy, że to będzie brzydki mecz i staraliśmy się robić wszystko, co w naszej mocy, aby dobrze mentalnie przygotować się do pojedynku i swoją grą zapewnić sobie punkty. Może powtórzę się mówiąc, że styl nie był rewelacyjny, ale ważne są trzy oczka, które dopisaliśmy do swojego konta.
W poniedziałek miał pan wiele pracy i trochę musiał się nabiegać po boisku. W przypadku przyjęcia, pana koledzy chyba nie bardzo pomagali, a do tego pojawiły się problemy ze skutecznością na prawym skrzydle?
JAN FIRLEJ: Mieliśmy swoje problemy. Dodatkowo mamy ograniczoną możliwość zmian. Wiadomo, nie ma drugiego rozgrywającego, bo Paweł Zagumny przechodzi różne badania. Nie wiadomo, kiedy wróci, czy to będzie za tydzień, czy za miesiąc. Pewnie sztab szkoleniowy jest w stanie udzielić bardziej szczegółowych informacji na ten temat. Niektóre zmiany są podyktowane moją grą, czego nie boję się przyznać, bo nie zawsze wszystko wychodzi mi tak, jakbym sobie tego życzył. Jednak jak to mówią zwycięzców nikt nie sądzi.
Jest pan bardzo krytyczny w stosunku do siebie. Niewiele osób zwłaszcza młodych potrafi otwarcie się przyznać do swoich braków i niedociągnięć…
JAN FIRLEJ: Po prostu wiem na co mnie stać. Były spotkania, po których zakończeniu byłem w jakimiś stopniu z siebie zadowolony. Jednak muszę przyznać, że jeszcze nie zagrałem takiego meczu, po którym mógłbym powiedzieć - tak dałem z siebie przysłowiowego „maksa” - bez względu na to, czy wygraliśmy, czy przegraliśmy i nikt nie może mieć do mnie zastrzeżeń. Jeszcze nie było takiego meczu, ale mam nadzieję, że niebawem przyjdzie. To też czasami spowodowane jest tym, że staram się grać odpowiedzialnie, a nie wirtuozeryjnie. Wiem, że nie mamy zmiany. Jestem młody i dopiero zbieram pierwsze doświadczenia. To są moje pierwsze mecze na wysokim poziomie, grane pod presją. Myślę, że wszystko przyjdzie z czasem. W zeszłym roku nie miałem wielu okazji, że pojawiać się na boisku. Paweł Zagumny był zdrowy i w znakomitej formie, więc ja uczyłem się od niego na treningach i ewentualnie dawałem krótkie zmiany. W tym roku tak się złożyło, że gram. Mam nadzieję, że większa ilość gry pomoże mi się rozwijać.
Waszym kolejnym przeciwnikiem będzie LOTOS Trefl Gdańsk. Dobrze byłoby kontynuować tę zwycięską passę?
JAN FIRLEJ: Mamy tylko nadzieję, że nie powtórzymy przede wszystkim stylu, jaki zaprezentowali przeciwko częstochowskiej drużynie. Nie wiem, czym był on spowodowany. Za krótko bawię się siatkówką, żeby powiedzieć tu coś sensownego (śmiech). Liczę na to, że z gdańskim zespołem zagramy przynajmniej tak jak ze PGE Skrą Bełchatów. Tego życzę sobie i drużynie. Myślę, że wtedy łatwiej będzie nam walczyć o kolejne punkty.