Jan Kozamernik: błędy własne w końcówce kosztowały nas zbyt dużo
PLUSLIGA: Zarówno w pierwszym meczu w Zawierciu, jak i w drugim na Podpromiu, nie zabrakło zaciętej walki z obu stron, ale to siatkarze Aluronu CMC Warty wygrywali decydujące akcje, a w waszym zespole pojawiły się dodatkowo spore problemy ze zdrowiem…
JAN KOZAMERNIK (słoweński środkowy Asseco Resovii Rzeszów): Nie wiem nawet jak to skomentować. Przed meczem w Zawierciu Klemen zachorował. Teraz w trakcie spotkania w Rzeszowie znów poczuł się bardzo źle i w pewnym momencie musiał zejść z boiska. To było bardzo pechowe. Potem urazów doznali też Sam Deroo i Jakub Kochanowski, którzy również musieli opuścić boisko. Szkoda, że tak się pechowo złożyło, bo naprawdę graliśmy solidną siatkówkę. Wiem, że stać nas było na zwycięstwo w tych spotkaniach, ale tak się niestety nie stało. Jest mi bardzo smutno i nie wiem co powiedzieć. Mocno walczyliśmy z Zawierciem. To było zacięta bitwa. Wszyscy z nas, którzy byli na boisku, dali z siebie maksimum. Wynik jest jednak bardzo rozczarowujący.
- Choroba, która dotknęła Klemena Čebulja, to jakiś wirus?
- Nie wiem dokładnie co się stało. Na pewno nie czuł się dobrze i nie był w stanie fizycznie pomóc nam bardziej w tym meczu. Nawet jednak bez niego byliśmy blisko rywali i nie jest tak, że jego niedyspozycja była dla nas kluczowa. Możemy żałować straconej szansy w czwartym secie, w którym mieliśmy prowadzenie i powinniśmy pójść za ciosem. Byliśmy w grze i mieliśmy swoje szanse, ale błędy własne w końcówce kosztowały nas zbyt dużo.
- W pewnym momencie największe problemy mieliście ze skutecznością własnego ataku i nie kończyliście własnych akcji. To zadecydowało o porażce?
- Tak jak wspomniałem, bodajże trzy błędy własne w ataku w końcówce czwartego seta okazały się zbyt kosztowne i zaważyły na naszej porażce. Tego już jednak nie odwrócimy i nic z tym nie możemy zrobić.
- Pod siatką nie zabrakło też dodatkowych emocji, wymiany zdań i gestów. Iskrzyło między innymi między panem a Facundo Conte…
- W tych dwóch, a nawet trzech ostatnich spotkaniach licząc też niedawny mecz rundy zasadniczej w Zawierciu, on miał zawsze bardzo dużo do powiedzenia. Nie wiem dlaczego w Rzeszowie sędzia zawsze nam zwracał uwagę i czepiał się nas skoro to nie my prowokowaliśmy takie sytuacje. Nie miało to jednak znaczenia dla wyniku. Powinniśmy zagrać jeszcze lepiej i wygrać z Zawierciem.
- Dla Asseco Resovii, która przed sezonem poczyniła spektakularne transfery, odpadnięcie z walki o medale i rywalizacja jedynie o piąte miejsce, to spory cios i rozczarowanie.
- Proszę mi uwierzyć, że przede wszystkim dla nas samych to jest ogromne rozczarowanie i zawód. Jeśli dla innych osób taki wynik jest rozczarowujący, to dla nas tym bardziej. Naprawdę bardzo chcieliśmy wygrać rywalizację z Zawierciem i walczyć o medale. Tak się jednak nie stało i czujemy się z tym jeszcze o wiele gorzej niż nasi kibice.
- Na koniec pozostanie wam walka o piąte miejsce, które chluby nie przynosi, ale zawsze lepiej jest zakończyć sezon zwycięstwem…
- Oczywiście. Będziemy walczyć o to, żeby na koniec sezonu wygrać jeszcze rywalizację o piąte miejsce. Chodzi o to, żeby pokazać się z jak najlepszej strony i odnieść zwycięstwo.
- Czy zostaje pan w Asseco Resovii na przyszły sezon?
- Mam ważny kontrakt na kolejny rok, więc zostaję.
- Jak przyjął pan informację o tym, że Słowenia wraz z Polską będzie gospodarzem tegorocznych mistrzostw świata?
- To jest niesamowite. Jestem bardzo szczęśliwy, że mój ojczysty kraj będzie współorganizatorem tak dużej imprezy, jak mistrzostwa świata. Nie mogę się już doczekać tego wydarzenia. Czeka nas z reprezentacją bardzo intensywny sezon letni poczynając od Ligi Narodów, która wraca już bardziej na kształt poprzedniej formuły z wyjazdami i meczami przy udziale kibiców. Miejmy nadzieję, że wszyscy z nas z Asseco Resovii, którzy będą grali w reprezentacjach, wrócą do klubu z pozytywnym nastawieniem i sukcesami osiągniętymi latem.
Powrót do listy