Jan Kozamernik: najwyraźniej zespół potrzebował takiej zmiany
PLUSLIGA: Asseco Resovia wygrała trzeci mecz z rzędu, w tym drugi z kolei na Podpromiu. W końcu ma też dodatni bilans zwycięstw w stosunku do porażek (8-7). Macie powody do zadowolenia?
JAN KOZAMERNIK (słoweński przyjmujący Asseco Resovii): Biorąc pod uwagę problemy jakie mieliśmy wcześniej z wygrywaniem meczów, to trzeba się cieszyć z kolejnego zwycięstwa. Staramy się robić wszystko, żeby odrabiać straty z pierwszej części sezonu i wygrywać jak najwięcej meczów.
- Mimo że katowiczanie przyjechali do Rzeszowa osłabieni brakiem kilku graczy, w tym podstawowego atakującego – Jakuba Jarosza, to sprawili wam dużo problemów i musieliście się mocno napracować, żeby wywalczyć komplet punktów.
- Myślę, że właśnie takiej walecznej i ambitnej postawy należy się zawsze spodziewać w przypadku rywala, który nie ma nic do stracenia i nie jest uważany za faworyta meczu. Nasi przeciwnicy mieli świadomość tego, że nie dysponują swoim pełnym składem, ale dali z siebie wszystko i cieszyli się siatkówką. Jak się gra bez presji, to tak to wygląda. W pierwszym secie pozwoliliśmy się im za bardzo zrelaksować i rozwinąć skrzydła. Potem jednak zaczęliśmy lepiej grać. Przede wszystkim uruchomiliśmy naszą zagrywkę i właśnie tak powinniśmy grać od początku meczu.
- To co widać pozytywnego w waszej grze w ostatnich spotkaniach, to wygrywanie końcówek ciężkich setów, jak chociażby tego trzeciego z GKS-em Katowice, w którym byliście już o krok od porażki.
- O to właśnie chodzi i takie wygrane sety budują charakter drużyny. To jest bardzo ważne żeby potrafić wygrywać zacięty partie, w których gra się na przewagi i każda akcja może mieć znaczenie. Cieszy to, że potrafiliśmy wyjść z opresji. To nam na pewno pomoże i wzmocni nas na przyszłość.
- Indywidualnie jest pan zadowolony ze swojej postawy czy też chciałby dostać jeszcze więcej piłek w ataku?
- To jest sport zespołowy i liczy się drużyna, a nie indywidualne osiągnięcia. Mamy bardzo dobrego rozgrywającego, który podejmuje decyzje co do rozkładu piłek w ataku, a najważniejsze jest to, że w końcu wygrywamy mecze. Myślę, że dystrybucja piłek naszego rozgrywającego do atakujących jest niesamowita. Poza tym jeśli wygrywamy mecze, to nawet nie powinniśmy komentować jego wyborów. Zresztą to jest kwestia drużyny. Każdy z nas ma za zadanie dać z siebie wszystko i to jest najważniejsze.
- Jeśli chodzi o pana grę w bloku, to od meczu w Lubinie jest pan coraz aktywniejszy w tym elemencie. Miał pan okazję poznać już wszystkie zespołu PlusLigi i pewnie w tej drugiej rundzie można się spodziewać większej ilości bloków punktowych z pana strony?
- Po części tak, ale ponownie chciałbym zaznaczyć, że gra we wszystkich elementach, także w bloku, to sprawa zależna od postawy całej drużyny. Nie ma co tego wyodrębniać pod względem indywidualnym i samej liczby bloków punktowych. Oczywiście od środkowego wymaga się aby w tym elemencie zdobywał więcej punktów, ale to jest praca zespołowa. Najpierw trzeba podjąć dobrą decyzję, dobrze się ustawić wspólnie z kolegą i być precyzyjnym. Mam nadzieję, że nasza gra w bloku będzie coraz lepsza i skuteczniejsza. Już teraz wygląda to nieźle, bo dotykamy wielu piłek, które powinny być później bronione, ale z czasem powinno to jeszcze lepiej wyglądać. Oby ten trend zwyżkowy się utrzymywał.
- Jak wygląda współpraca z trenerem Marcelo Mendezem, który po objęciu zespołu ma już bilans trzech wygranych z rzędu?
- To jest przede wszystkim fajny człowiek, który jest bardzo zmotywowany, głośny, ekspresyjny, daje nam na bieżąco swoją opinię i to jest coś czego potrzebujemy. Trener musi być też od tego, żeby wyznaczać pewne granice i myślę, że w przypadku trenera Mendeza tak właśnie jest. Jestem zadowolony z tego, że praca z nim przynosi pozytywne efekty dla całej drużyny i to się też przekłada na wyniki w meczach.
- Pewnie przeżywał pan w jakiś sposób sytuację trenera Alberto Giulianiego, który notował świetne wyniki chociażby z reprezentacją Słowenii, ale z drugiej strony, kiedy drużynie nie idzie, to właśnie szkoleniowiec jest z tego w pierwszej kolejności rozliczany i traci posadę.
- To nie jest tak, że tylko trener jest odpowiedzialny za wyniki drużyny albo tak że zespół gra przeciwko danemu trenerowi i domaga się jego zmiany. Takie sytuacje, że w trakcie sezonu zmienia się trenera, bo wyniki zespołu nie są zadowalające, są dosyć częste. Natomiast nigdy nie ma gwarancji, że taka zmiana na pewno wyjdzie na dobre zespołowi. Jeśli jednak szuka się jakichś zmian wewnątrz drużyny, to tego typu decyzja jest właśnie najczęstsza i właściwie jedyna, którą można podjąć. Ciężko jest bowiem wyobrazić sobie sytuację, że zmienia się kadrowo zespół w trakcie rozgrywek. Najważniejsze w tej całej sytuacji jest to, że najwyraźniej rośniemy jako drużyna. Oczywiście, że to była trudna decyzja i niełatwa sytuacja dla Alberto, ale najwyraźniej zespół potrzebował takiej zmiany. Wygląda na to, że klub podjął właściwą decyzję, bo spisujemy się teraz lepiej.
- Czy to jest w końcu ten moment, w którym Asseco Resovia będzie prezentowała już stabilniejszą formę i wygrywała mecze przynajmniej z niżej notowanymi rywalami?
- Uważam, że jesteśmy na dobrej drodze do tego i utrzymujemy teraz pozytywną tendencję. Czujemy przede wszystkim większą pewność w naszej grze, a to jest coś czego nam brakowało w pierwszej części sezonu. Zawsze jest tak, że im więcej meczów się wygrywa, to poziom pewności siebie wzrasta. Wciąż czeka nas oczywiście jeszcze dużo pracy i mamy wiele rzeczy do poprawy, ale mamy poczucie, że wspólna praca da nam więcej korzyści i jeszcze lepszych wyników.
- W ostatnim czasie pojawiły się spekulacje dotyczące pana ewentualnego transferu do Dynama Moskwa poszukującego wzmocnień wobec kontuzji swojego podstawowego środkowego. Ile w tych plotkach jest prawdy i czy faktycznie może pan się wkrótce przenieść do ligi rosyjskiej?
- Nie chcę tego komentować. Zresztą nie uważam, żeby to była ważna sprawa, o której trzeba dyskutować. Jestem teraz w Rzeszowie i to się liczy. Przed nami dużo ważnych spotkań i na tym się koncentruję.
Powrót do listy